Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie byłam supermamą, jestem supernianią

Redakcja
- Klaps jest w Polsce zakazany prawem - przypomina superniania Dorota Zawadzka. - Dając klapsa przyznajemy się do swojej bezradności, do tego, że nie radzimy sobie w byciu rodzicem.
- Klaps jest w Polsce zakazany prawem - przypomina superniania Dorota Zawadzka. - Dając klapsa przyznajemy się do swojej bezradności, do tego, że nie radzimy sobie w byciu rodzicem.
Wielu rodziców chce wychować Marię Curie Skłodowską albo Alberta Einsteina, a nie szczęśliwego człowieka - mówi superniania Dorota Zawadzka w rozmowie z Dorotą Naumczyk.

Na białostockie spotkanie z supernianią przyszło prawie pół tysiąca mam i tatusiów. Nasi rodzice i dziadkowie nie mieli możliwości korzystania z tego typu porad, a jakoś nas wychowali. Skąd więc teraz taka potrzeba, by korzystać z wiedzy superniani? Dzieci XXI wieku sprawiają rodzicom większe problemy niż te urodzone w XX w.?

- Nasi rodzice i całe moje pokolenie żyło w innych czasach. Życie toczyło się dużo wolniej, było mniej zagrożeń, a i znacznie wolniej zmieniały się trendy wychowywania dzieci. Ja dostałam od swojej mamy książkę o wychowywaniu, którą ona dostała od swojej mamy, ale ta książka była wciąż aktualna. A dzisiaj ciągle coś się zmienia i zmieniają się metody wychowawcze. I współcześni rodzice już się trochę pogubili, bo tyle jest szkół i metod wychowywania, że nie wiadomo, co wybrać, kogo słuchać. Dlatego przychodzą do mnie z pytaniami, czy wybrać rodzicielstwo bliskości czy karnego jeża, chociaż moim zdaniem to się w ogóle nie wyklucza. Ja jestem takim psychologiem eklektycznym, który miesza wszystkie teorie i podpowiada, co jest dla dziecka najlepsze.

Jakie błędy wychowawcze najczęściej popełniają rodzice maluszków?

- Rodzice niemowlaków najczęściej traktują swoje dzieci jak coś w rodzaju zabawek. Dbają oczywiście, by były najedzone i czyste, ale już mało kto wie, że takie dziecko trzeba rozwijać wielozmysłowo, że trzeba się z nim bawić, mówić do niego, pokazywać mu świat i dużo czytać. To jest podstawowy błąd, że rodzice nie inwestują w rozwój poznawczy i emocjonalny swojego dziecka w okresie niemowlęcym.

Zaczynają to robić w okresie przedszkolnym. I wtedy na gwałt uczą literek i cyferek...

- Tak. I wszyscy mają taki pomysł, że wychowają Marię Curie Skłodowską i Alberta Einsteina. Szczególnie pierworodne dzieci mają z tym kłopot, bo ich mamusie dostają w pewnym momencie takiego szaleństwa w oczach, że zaczynają cisnąć swoje pociechy na uczenie się mnóstwa rzeczy. Kupują im komputery, ciągają po różnorodnych, dodatkowych zajęciach edukacyjnych, od angielskiego, przez szachy, po naukę szybkiego czytania. Często jednak nie pamiętają, że wychowują człowieka i gdy ich dziecko idzie do szkoły, nie umie używać słów takich jak proszę, przepraszam, dziękuję.

No właśnie, dziecko idzie do szkoły i wydaje nam się, że teraz to już szkoła pomoże nam w wychowywaniu.

- To podstawowy błąd. Rodzice większości uczniów chcą scedować wychowywanie na szkołę. Uważają, że nauczyciele wszystkim się zajmą i edukacją, i wychowaniem dzieci. I już nagle przestajemy poświęcać swoim dzieciom wystarczająco dużo czasu. Już ich nie słuchamy, nie rozmawiamy z nimi, a jedynie wpajamy błędne przekonanie, że musi być najlepsze w klasie, żeby w ogóle było zauważone i coś warte.

Wielu rodziców za godnego partnera do rozmowy uważa dopiero swoje nastoletnie dziecko. Sądzimy, że wreszcie rozumie ono "dorosłe" sprawy i nagle próbujemy się z nim zaprzyjaźnić. I wtedy jest dramat. Bo okazuje się, że nastolatek nie chce z nami rozmawiać.

- W naszym kraju, między Bugiem a Odrą, w ogóle mamy kłopot z rozmawianiem. My, dorośli, mamy kłopot z rozmawianiem ze swoimi rodzicami, nie rozmawiamy ze swoimi partnerami, a i ze znajomymi często prowadzimy rozmowy o niczym. Nie umiemy rozmawiać o ważnych rzeczach, bo nikt nas tego nie nauczył i my nie uczymy tego naszych dzieci. Dlatego im wcześniej będziemy poważnie rozmawiać z naszym dzieckiem, tym większa pewność, że jako nastolatek niczym nas nie zaskoczy. To mit, że nastolatki nie chcą rozmawiać z dorosłymi. Nie chcą rozmawiać jak nigdy nie rozmawiały. A codzienny trening, codzienna rozmowa o filmie, książce, zdrowiu, kolegach, marzeniach buduje relacje. Niech to będzie 15 minut, ale codziennie! I wtedy nie będzie kłopotu z nastolatkiem.

A jak się zagapiliśmy i za późno zabraliśmy się za wychowywanie naszego dziecka? Karać je za niewłaściwe zachowania?

- Jestem zwolenniczką nagród, a nie kar. Dzieci to są takie istoty, które dla nagrody zrobią wszystko. I nie mówię tu tylko o nagrodach rzeczowych, ale o pochwale, uśmiechu, poświęconym mu czasie i uwadze. Rodzice nie potrafią tego wykorzystać. Pochwalenie dziecka słowami: "ale ty jesteś mądry", "jak ty to fantastycznie robisz" spowoduje, że dziecko będzie to robiło regularnie, żeby jeszcze raz usłyszeć, że jest fantastyczne.

Czyli nie karać w ogóle?

- Jestem zwolenniczką tzw. konsekwencji naturalnej, czy jak nie zrobiłeś, to nie masz. Nie sprzątnąłeś, to masz brudno, nie wrzuciłeś do prania, to nie masz czystego, zapomniałeś odrobić lekcje, to masz dwóję. Chodziłeś na wagary, to zostajesz drugi rok w tej samej klasie.

Dziecko musi wiedzieć, że jest kowalem własnego losu. Nie może być tak, że rodzicowi będzie zależało bardziej, bo nasze dziecko będzie miało poczucie, że ktoś za niego myśli. Chciałabym doprowadzić do takiej sytuacji, żeby ludzie wiedzieli, że jak dziecko przynosi dwóję ze szkoły, to ta dwója jest jego karą. Nie musi mieć więcej kar. My musimy zrobić tak, żeby on poczuł, że nie jest fajnie mieć dwóję, a nie że on może przynieść dwóję, a matka najwyżej zabroni oglądać telewizję.

Albo jeszcze gorzej - ojciec sprawi lanie albo co najmniej da klapsa.

- Od półtorej roku w Polsce klaps jest już zakazany prawem. Na mocy ustawy o przeciwdziałaniu przemocy, nie wolno tego robić. I ja jak jeżdżę po szkołach w całej Polsce, to zawsze buntuję dzieci, że mają pójść do domu i przypomnieć o tym rodzicom.

Klaps nie jest byle czym. Jest uderzeniem drugiego człowieka, zadaniem mu bólu i nigdy nie powinien być traktowany jako metoda wychowawcza. Dając klapsa przyznajemy się do swojej bezradności, do tego, że nie radzimy sobie w byciu rodzicem. Owszem, klaps pomoże na sekundę i dziecko ze strachu przestanie coś robić, ale jak się od niego odwrócimy, to znowu będzie robiło to samo. Bo najważniejsze jest, aby zrozumiało, dlaczego nie może czegoś robić, a nie aby nie robiło tego tylko ze strachu prze klapsem.

Jak ktoś mówi, że od rodziców dostawał lanie i wyrósł na porządnego człowieka, to ja mówię, że takie kiedyś były czasy. I te dzieci, które dostawały lanie i wyrosły na porządnych ludzi, to nie dlatego, że były bite, a mimo to. A jak teraz biją swoje dzieci, to oznacza, że nie wyrośli na porządnych ludzi.

W wielu polskich domach nie ma przemocy fizycznej, ale jest inna... Jest agresja słowna, sypią się wyzwiska.

- A słowa ranią jak nic innego. Ręka się zrośnie, noga się zrośnie, a słowa zostawiają blizny, które się nigdy nie zagoją. Jeżeli dziecko usłyszy, że jest najgorsze na świecie, nic nie warte i że rodzice zmarnowali sobie prze nie życie, to będzie to pamiętało do końca życia.

A pani zawsze była taką supermamą i supernianią?
- Nie byłam supermamą, bo byłam nadopiekuńcza, a potem inwestowałam głównie w rozwój poznawczy dzieci, szczególnie pierworodnego syna. Natomiast zawsze bardzo szanowałam swoich synów. I naturalne było dla mnie to, że jak dziecko coś do mnie mówi, to ja się nad nim pochylam i słucham, że jak dziecko o coś mnie prosi, to ta jego prośba jest tak samo ważna jak moja. Dla mnie naturalne było, że dziecko ma prawo powiedzieć: "nie", że dziecko ma prawo do odmiennego zdania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna