Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie czuje się bohaterem

B. Modzelewska
23-letni strażak Marek Andrzejczyk bez wahania ruszył na pomoc kobiecie znajdującej się w zadymionym mieszkaniu
23-letni strażak Marek Andrzejczyk bez wahania ruszył na pomoc kobiecie znajdującej się w zadymionym mieszkaniu B. Modzelewska
Z mieszkania przy ulicy Celulozowej wydobywał się dym. Marek Andrzejczyk, młody - wiekiem i stażem - strażak dotarł na miejsce wcześniej niż wóz na sygnale i wyprowadził z zadymionego mieszkania kobietę…

Marek Andrzejczyk ma 23 lata. Jest świeżo upieczonym absolwentem Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie, w stopniu młodszego kapitana. W ostrołęckiej straży pracuje od lipca.

Czarny dym

30 października był po służbie. Wczesnym popołudniem usłyszał w sąsiedztwie krzyki.

- Wyszedłem na balkon. Zobaczyłem, że dwie klatki dalej, z jednego z okien wydobywa się dym. Niepokojąco czarny. Wiedziałem, że to nie przypalająca się na kuchence potrawa.
Marek zareagował natychmiast.

- Zadzwoniłem do straży. Znajomego na stanowisku kierowania zapytałem, czy mają zgłoszenie z Celulozowej. Usłyszałem, że tak, i że właśnie wyjeżdżają.
Wybiegł ze swojego mieszkania. Kilkanaście sekund później był pod drzwiami, spod których wydobywał się dym.

- Zacząłem się dobijać do tego mieszkania. Wołałem, pytałem co się stało. Nikt się nie odzywał. Uchyliłem więc trochę drzwi. Dym buchnął na mnie. Usłyszałem głos kobiety. Dobiegał z kuchni. Przyszło mi wtedy do głowy, że może ta pani sama próbowała walczyć z zadymieniem. Może myślała, że to garnek na kuchni. Bywa że ludzie, gdy spalą potrawę, próbują sami ugasić ogień. Boją się interwencji strażaków, bo sądzą, że poniosą koszty akcji. Pomyślałem, że tak może być w tym przypadku. Zacząłem więc wołać do tej kobiety, żeby zostawiła wszystko i podeszła do drzwi. Nie zrobiła tego. Usłyszałem tylko jęk.

Strażak uchylił szerzej drzwi mieszkania.
- Nikogo nie zauważyłem. Ponieważ głos dobiegał z bliska a dym nie był bardzo gęsty, postanowiłem wejść do mieszkania i sprawdzić, co się stało.

Kobieta była w szoku

Kuchnia była naprzeciwko wejścia. Na krześle siedziała kobieta w średnim wieku. Była przerażona, zszokowana.

- Wziąłem ją pod rękę i wyprowadziłem z mieszkania. Na dole zaczęliśmy - wraz ze strażakami, którzy dojechali na wezwanie - udzielać jej pomocy przedmedycznej. Pomogłem jeszcze ją wnieść na noszach do karetki pogotowia.

Marek Andrzejczyk przyznaje, że bał się, wchodząc do mieszkania wypełnionego dymem. Groziło mu niebezpieczeństwo i zdawał sobie z tego sprawę.

- Uczono mnie, żeby do takich pomieszczeń wchodzić w zabezpieczeniu: w ubraniu ochronnym, z aparatem powietrznym i szczelnie dopiętą maską. Poza tym w straży zasada jest taka, że nie wchodzi się nigdzie w pojedynkę - bo jeśli jednej osobie coś się stanie, zawsze jest ktoś obok. Wiedziałem, jakie mogą być konsekwencje, ale podjąłem ryzyko. Głos dobiegał z bliska a dym był rzadki - uznałem, że mogę jeszcze wejść do tego mieszkania.

Spełniłem swoje marzenie

Marek Andrzejczyk pracuje w ostrołęckiej straży od lipca. Podczas czterech lat studiów w warszawskiej SGSP pełnił służbę w stołecznych jednostkach ratowniczo-gaśniczych.
Ta uczelnia była jego marzeniem.

- Każdy chłopak marzy, żeby być strażakiem - śmieje się sympatyczny młody człowiek. - To piękny zawód - mówi już poważnie.

Bohaterem się nie czuje.
- Byłem we właściwym czasie na właściwym miejscu. I wiedziałem, jak się zachować - mówi skromnie. - Poza tym myślę, że w każdym z nas jest chęć niesienia pomocy innym.
Przypuszczalną przyczyną pożaru w mieszkaniu przy ul. Celulozowej było zwarcie instalacji elektrycznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki