Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<B>Nie ma przepisów na smród</B>

Anna Perkowska
Jerzy Nierodzik (na zdj. z prawej) i Krzysztof Wilman są mieszkańcami osiedla Zawady w Białymstoku. Od lat toczą batalię o likwidację lisich ferm, które znajdują się w pobliżu domów, w których mieszkają.
Jerzy Nierodzik (na zdj. z prawej) i Krzysztof Wilman są mieszkańcami osiedla Zawady w Białymstoku. Od lat toczą batalię o likwidację lisich ferm, które znajdują się w pobliżu domów, w których mieszkają. A. Ludwiczak
Nikt z nas nie lubi smrodu. Trudno więc się dziwić, że wszystkie śmierdzące sprawy dotyczące powstawania czy też istnienia różnych ferm, hodowli czy szkodliwych dla środowiska zakładów nabierają dużego rozgłosu. Ma to swoje uzasadnienie, bo kiedy ludziom "pod nosem śmierdzi" albo, gdy nie mogą otworzyć latem okna bo nieprzyjemny zapach wpada im do mieszkania, budzi się w nich złość, wściekłość i napastliwość. Nie mogą też uwierzyć, że prowadzenie danej hodowli spełnia wszystkie wymogi związane z ochroną środowiska. Bo jak spełnia, skoro śmierdzi.

Mieszkańcy białostockiej dzielnicy Zawady od lat domagają się likwidacji lisich ferm, które znajdują się w pobliżu ich domów. Nadzieją dla nich są zmiany planistyczne, których ma dokonać gmina Białystok.
Obecnie Urząd Miejski w Białymstoku pracuje nad planem zagospodarowania przestrzennego. Dotychczas Rada Miejska zatwierdziła studium. Na podstawie tego ma być tworzony plan.
- Nie chcemy, aby te fermy działały w pobliżu zabudowań. Kiedy powstawały, nie było tutaj żadnych domów jednorodzinnych, teraz dookoła mieszkają ludzie - mówi Jerzy Nierodzik, mieszkaniec domu przy ul. Oleńki.
- Wieczorem, kiedy jest chłodniej i ziemia zaczyna parować, to nie da się tutaj wytrzymać - mówi żona Jerzego Nierodzika.
Studium jest zatwierdzone, ale część radnych twierdzi, że na najbliższej sesji złożą wniosek o podjęcie uchwały w sprawie przystąpienia do zmian w studium.
- Wtedy mieszkańcy dzielnicy Zawady będą mogli wnosić swoje uwagi. Nie możemy dopuścić też, żeby fermy się rozwijały i rozbudowywały. I taki zapis mówiący o zakazie rozbudowywania tych ferm chcemy wprowadzić w planie zagospodarowania. Oczywiście nie możemy ich zamknąć. Takie uprawnienia mają inne instytucje, jeżeli stwierdzą, że działalność jest prowadzona niezgodnie z prawem - mówi Mirosław Hanusz, radny Białegostoku.
Mieszkańcy nie zgadzają się też ze sposobem przeznaczenia niektórych działek, które nadają się na budowlane, a w studium zostały zapisane z przeznaczeniem na działalność rolną i agroturystyczną.
Swoje argumenty mają też właściciele ferm. Tłumaczą, że kiedy zakładali fermy w latach siedemdziesiątych, w okolicach nie było zabudowy jednorodzinnej. Jednak z biegiem czasu w pobliżu zaczęli osiedlać się ludzie. Postanowili zagospodarować działki, które niegdyś dostali w spadku po swoich rodzicach. Działki rolnicze przekwalifikowano na budowlane i powstało tutaj małe osiedle.
- Ktoś, kto ma tutaj fermy nie może nam zabraniać osiedlania się. Mamy do tego pełne prawo. Mamy też prawo do oddychania świeżym powietrzem - tłumaczy Jerzy Nierodzik.
Faktem jest jednak, że na fermach lisich nieraz straż miejska stwierdzała nieporządek i niewłaściwe składowanie odpadów. Jednak na mandatach się kończyło. Fermy jak działały tak działają, a ludzie dalej piszą skargi - od dzielnicowego poczynając, na ministrze środowiska kończąc.
Głośno krzyczą
Ludzie drżą na samą myśl, że w okolicach ich miejscowości miałby powstać jakiś zakład, który przetwarzałby na przykład odpady. Obawiają się o własne życie i zdrowie. Tak było w 2002 roku w Łapach, gdzie miał powstać Zakład Utylizacji Odpadów Medycznych. Mieszkańcy dowiedzieli się o tym dopiero wtedy, gdy zostały wydane wszystkie pozwolenia. Opinię w tej sprawie musiał wydać Wydział Ochrony Środowiska przy Urzędzie Wojewódzkim oraz Państwowa Inspekcja Ochrony Środowiska. Organy te orzekły, że nie mają w tej sprawie żadnych przeciwwskazań. Wtedy burmistrz Łap wydał pozytywną decyzję o warunkach zabudowy i podpisał z "Czyściochem" umowę dzierżawy. Następnie Urząd Wojewódzki wydał pozwolenie na zagospodarowanie budynku. Te decyzje spowodowały niezadowolenie niektórych mieszkańców. Zawiązał się komitet, a pod protestem podpisało się ponad 1000 osób. Burmistrz musiał zerwać umowę dzierżawy i zapłacił 380 tys. zł odszkodowania firmie "Czyścioch". Zerwał, bo przed wyborami obiecał ludziom, że zakładu Utylizacji nie będzie. Oczywiście odszkodowanie zapłacił nie z własnej kieszeni, ale z gminnej kasy.
- Zamiast wcześniej skonsultować się z mieszkańcami, to podejmował sam decyzje. I jeszcze za to wszystko my musimy płacić - wytykają Tadeuszowi Wróblewskiemu mieszkańcy Łap.
Nie lubią zwierząt?
Wielką awanturę urządzili mieszkańcy z miejscowości Straduny i Malinówka w gminie Ełk. W pobliżu ich miejscowości chciano zbudować fermę bydła mlecznego. Tymczasem w pobliżu wiele osób kupiło działki rekreacyjne z nastawieniem na turystykę. Właściciele działek i mieszkańcy okolicznych wsi obawiali się, że sąsiedztwo takiej hodowli może odstraszać turystów. Trudno się im dziwić, tym bardziej, że w pobliżu obu wsi mieszczą się już dwie duże fermy: na jednej hodowane są indyki, na drugiej - świnie.
Na sąsiedztwo świń narzekają też mieszkańcy Krzywa. W tej miejscowości leży kilkuhektarowe gospodarstwo Rolmak w którym hodowana jest już od lat osiemdziesiątych trzoda chlewna.
- Nie da się tutaj wytrzymać. Jest okropny smród. Prosiliśmy tego człowieka, żeby coś z tym zrobił, ale on w żaden sposób nie reaguje. Ostatnio swoimi kanałami dowiedzieliśmy się, że nie powinien tam hodować świń tylko krowy. Wynika z tego, że działa nielegalnie - mówi jedna z mieszkanek.
Właściciel obecnie stara się o nowe pozwolenie, tym razem na hodowlę świń.
Śmierdzi w domu
Najwięcej kontrowersji budzą wszelkie hodowle zwierząt - świń, drobiu czy też - jak w przypadku Zawad - lisów.
- Czujemy nawet w mieszkaniach. Szczególnie teraz latem, kiedy jest ciepło, nie można nawet otworzyć okna, bo smród wkrada się do naszego domu - mówią zgodnie mieszkańcy Juchnowca Górnego i Kościelnego.
To właśnie nieopodal ich domów prowadzona jest hodowla trzody chlewnej.
Pisali skargi, petycje, ale nic nie pomogło. Jak śmierdziało, tak nadal śmierdzi. Kierownik gospodarstwa nie widzi jednak niczego złego w tym wszystkim.
- A gdzie ci ludzie mieszkają? Na wsi! A na wsi hoduje się zwierzęta. Ta chlewnia istnieje od wielu lat i nikomu nie przeszkadzała. Przecież tutaj nic nie śmierdzi. Czujecie coś? - pytał kierownik gospodarstwa Mariusz Nowakowski. - Jeżeli wchodzę do szpitala, to czuję zapach szpitala. Tutaj natomiast pachnie zwierzętami - dodaje.
Zapachy zwierząt muszą też wąchać mieszkańcy Suraża, którzy mieszkają w okolic fermy, na której hodowane są gęsi.
Lech Januszko, zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Polsce nadal nie ma ustawy odorowej.
- Owszem, mieszkańcy zgłaszają nam sprawy, w których skarżą się na uciążliwe działanie różnych oparów. Ze względu na to, że w Polsce nie ma ustawy odorowej, badamy przyczyny. Jedną z nich jest na przykład niewłaściwie składowanie odpadów pochodzących z produkcji - tłumaczy Lech Januszko.
Jednak właściciele wszelkich ferm i hodowli czują się bezkarni. Bezkarni, bo Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska ich nie karze, nawet jeśli odpady są źle składowane.
- Wydajemy zarządzenia czy też zalecenia, do których hodowcy muszą się dostosować.
Kto ma rację?
Jedno jest pewne. Są dwie strony konfliktów. Z jednej strony mieszkańcy mają swoje racje. Bo jak prowadzić gospodarstwo agroturystyczne i reklamować je jako ekologiczne zachęcając przyjezdnych zdrowym, wiejskim powietrzem, skoro obok stoi ferma gęsi, kur czy też świń? Jak mają żyć, kiedy latem nie mogą otworzyć okna, bo brzydkie zapachy wpadają do domu? Z drugiej strony swoje racje mają też hodowcy, dla których prowadzenie takiej działalności to sposób na utrzymanie siebie i swojej rodziny. Często też zatrudniają dodatkowych ludzi.
- Prawda leży pośrodku. Są też zazdrośni ludzie, którzy nie mogą znieść, że człowiekowi lepiej się powodzi. A że śmierdzi? Może i czasami śmierdzi, bo jak się hoduje kury czy gęsi, trudno, żeby nie było jakiegoś brzydkiego zapachu - tłumaczy hodowca gęsi, który chce pozostać anonimowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna