Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma zarzutów dla dyspozytora

Izabela Krzewska [email protected]
Archiwum
Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie narażenia pacjentów z udarem na niebezpieczeństwo.

Zdaniem Szpitala w Bielsku Podlaskim, dyspozytor pogotowia ratunkowego popełnił przestępstwo, kiedy odmówił przewiezienia dwóch chorych z podejrzeniem udaru mózgu do szpitala klinicznego w Białymstoku, gdzie znajduje się specjalistyczny oddział neurologii.

Zamiast tego, zgodnie ze wskazówkami wojewódzkiego konsultanta medycznego, pozostawił ich w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym (SOR), który nie jest w stanie podjąć skutecznego leczenia w takich przypadkach. Obaj: 70- i 84-latek, ostatecznie przewiezieni zostali do USK w Białymstoku. W przypadku pierwszego mężczyzny - dopiero po kilku godzinach po przekazaniu do pierwszej placówki.

Jak podkreślają lekarze, w takich przypadkach czas działa na niekorzyść pacjentów. Jak najszybciej trzeba im bowiem podać specjalistyczne leki trombolityczne, które mogą uratować mu życie lub ograniczyć skutki choroby. W przypadku udarów są to 3 godziny.

Za mało na akt oskarżenia

- Prokurator stwierdził, że decyzja wojewódzkiego koordynatora ds. ratownictwa była błędna - tłumaczy Adam Naumczuk, zastępca Prokuratora Rejonowego w Bielsku Podlaskim. - Nie wystarczyło to jednak na przedstawienie mu zarzutu, gdyż obaj pacjenci mimo wszystko trafili pod opiekę medyczną. Dlatego podjęliśmy decyzję o umorzeniu śledztwa.

Choć na uprawomocnienie się jej pozostało jeszcze kilka dni, kierownictwo bielskiego szpitala, która w styczniu br. złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, nie zamierza wnosić zażalenia. Takie przysługuje stronom postępowania.

- Nie chodzi nam o to, aby kogoś posadzić do więzienia. Chodzi tylko o to, aby system ratownictwa medycznego faktycznie służył pacjentom - mówi dr Arsalan Azzaddin, zastępca dyrektora placówki. - Nie wolno bawić się życiem ludzkim. Skoro pogotowie dostaje potężne sumy od wojewody na transport, to powinien wykonywać swoje obowiązki. Z drugiej strony, jeśli członkowie zespołu karetki nie potrafią rozpoznać udaru, to może należałoby pomyśleć o zatrudnieniu w pogotowiu osób o właściwych kwalifikacjach.

Jedna ustawa, wiele opinii

Istotę sporu stanowi interpretacja ustawy o państwowym ratownictwie medycznym. Ogólny zapis mówi o tym, że z miejsca zdarzenia pacjent powinien trafić do najbliższego SOR-u albo na izbę przyjęć. Decyzję podejmuje dyspozytor pogotowia albo konsultant wojewódzki ds. ratownictwa medycznego
- SOR nie ma prawa odmówić przyjęcia pacjenta - uważa Bogdan Kalicki, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia. - Jeśli lekarz uznaje, że wymaga on dalszego leczenia, szpital powinien zorganizować na własną rękę jego transport do właściwego ośrodka.

NFZ po stronie szpitala

Problem polega na tym, że według innego przepisu, w szczególnych przypadkach (tj. udary i zawały) pacjent ma być tam przewieziony od razu z miejsca zdarzenia - karetką pogotowia. Zdaniem NFZ, właśnie z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w styczniu br. Na podstawie dokumentacji medycznej, stwierdził, że objawy u pacjentów ewidentnie wskazywały na udar, a dyspozytor popełnił błąd.

- Pojęcie "należnej pomocy medycznej" nie należy utożsamiać jedynie z przekazaniem pacjenta do jakiejkolwiek opieki stacjonarnej - uważa Jacek Roleder, dyrektor Podlaskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia.

Sugerował też przeszkolenie pracowników pogotowia w kwestii rozumienia "ewidentnych objawów" stanów nagłych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna