Jak co roku kłęby dymu spowijają pola, łąki i przydrożne rowy. To rolnicy robią "porządki" z suchą trawą na swój tradycyjny i zupełnie bezsensowny sposób.
Nigdzie indziej w Europie nie funkcjonuje taki sposób "porządkowania" pól i nieużytków. To polska tradycja, kultywowana od pokoleń. Mimo iż wypalanie traw jest nielegalne, szkodliwe i niebezpieczne, co roku setki rolników i działkowców właśnie w ten sposób "oczyszczają" swoje pola i łąki. Na nic zdają się apele, od kilkunastu lat proceder ma podobne rozmiary, bezmyślne podpalanie wszystkiego, co porośnięte jest usychającą trawą, prowadzi do pogorszenia jakości gleb i niesie ze sobą wiele innych zagrożeń.
Najczęściej dochodzi do niekontrolowanego rozprzestrzeniania się ognia. Corocznie strażacy w województwie podlaskim interweniują tysiące razy, aby ugasić pożary traw. W ubiegłym roku w Łomży zastępy wyjeżdżały do takich zdarzeń 150 razy. Koszt jednej interwencji to 500- 700 zł i to tylko w przypadku gaszenia samej płonącej trawy. Kiedy zajmą się gospodarstwa, domy lub lasy, koszt akcji gaszenia wzrasta do niebotycznych rozmiarów.
Niestety, sprawców ciężko jest złapać, a kary, które im grożą, są niewielkie.
- Ludzie uciekają, gdy tylko usłyszą syreny wozów strażackich - mówi bryg. Ireneusz Denysiuk, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Łomży. - Nie zdają sobie sprawy, że przez nich strażacy mogą nie zdążyć do innych poważnych wypadków. Czas dojazdu np. do poszkodowanych w kolizjach drogowych wydłuża się. A często o życiu człowieka decydują w takich przypadkach minuty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?