Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Nie poświęciłbym kariery dla kilku tysięcy złotych"

(bieb)
Wojciech N. był dobrym dowódcą Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej do lutego br. Sąd wykaże, czy był taki dobry.
Wojciech N. był dobrym dowódcą Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej do lutego br. Sąd wykaże, czy był taki dobry.
Mówi dowódca strażaków.

Jestem ofiarą nepotyzmu moich przełożonych, bo zagrażałem ich posadom. Nic nie ukradłem, nie fałszowałem dokumentów, nie nakłaniałem kolegów do składania fałszywych zeznań - mówi twardo przed sądem Wojciech N., dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Ełku.

To system jest zły, nie ja

W czwartek w ełckim Sądzie Rejonowym rozpoczęła się rozprawa, której głównym aktorem jest Wojciech N.

Na ławę oskarżonych zaprowadziły go wyniki wewnętrznej kontroli w straży pożarnej. Wykazała ona braki dużej ilości paliwa, a odpowiedzialność za to spadła właśnie na szefa jednostki. Sprawę przejęła prokuratura.

W czwartek prokurator Izabela Fiszer postawiła Wojciechowi N. trzy zarzuty: przywłaszczenia paliwa na kwotę 5 tys. 783 zł, poświadczenia nieprawdy w dokumentach i nakłaniania świadków do składania fałszywych zeznań.

- Nic nie ukradłem. Błędny jest system rozliczania paliwa, który był powszechnie znany i akceptowany przez komendanta. Biegły sądowy też źle wyliczył straty paliwa. Udowodnię to w trakcie procesu. Dokumenty były prowadzone prawidłowo. Od kolegów zaś nic nie wymuszałem - odpowiadał na pytania sędziego Piotra Dawidowicza strażak z 20-letnim stażem.

W czwartek przesłuchano kilkunastu strażaków. Potwierdzają oni formę rozliczania paliwa, ale nie mówią o jego kradzieży.

- To oni stali się obiektem nacisków szefa, żebym nie wyszedł oczyszczony z zarzutów. Były organizowane specjalne spotkania komendanta z pracownikami w celu pogrążenia mnie - mówił Wojciech N.

Stanąłem na drodze układu

Zawieszony w czynnościach służbowych dowódca oświadczył, że jest ofiarą nepotyzmu panującego w komendzie.

- Stałem się niewygodny. Z moim stażem i doświadczeniem zagrażałem ich stanowiskom. Miałem aspiracje na objęcie funkcji komendanta. Tam zaś istnieją układy rodzinne. Zastępca komendanta zatrudnia swoich bliskich, a ja zostałem ofiarą tej układanki - atakuje przełożonych Wojciech N.
Komendant powiatowy Mirosław Hołubowicz stanowczo odrzuca te oskarżenia. - On się broni jak umie i może.

Wyłączyłem się całkowicie z tej sprawy i czekam na decyzję sądu - odpowiada Hołubowicz.
Następna rozprawa odbędzie się w końcu listopada. Wojciech N. liczy, że zostanie oczyszczony z zarzutów. - Dla takiej śmiesznej ilości paliwa nie poświęciłbym kariery i dobrej opinii - mówi z żalem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna