Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie rozdzielą ich lądy i oceany

Iza Wysocka
Dla Beaty i Marka Romanowskich tegoroczne walentynki są szczególne. Małżonkowie oczekują na... pierwszy owoc miłości, który lada dzień pojawi się na świecie.
Dla Beaty i Marka Romanowskich tegoroczne walentynki są szczególne. Małżonkowie oczekują na... pierwszy owoc miłości, który lada dzień pojawi się na świecie.
Ostrołęka. Jeśli jest się żoną marynarza, nie każde święto można spędzić wspólnie z mężem. Wie o tym Beata Romanowska, której mąż Marek często wypływa w rejsy. Tegoroczne walentynki są jednak dla pary z Ostrołęki wyjątkowe. Nie dość, że w Dzień Zakochanych będą razem, to jeszcze w... oczekiwaniu na pierwszego potomka.

- Ten dzień spędzimy w jakiś wyjątkowy sposób - mówi Beata. - Pewnie wybierzemy się gdzieś na kolację. Być może mąż wymyśli jakąś niespodziankę. Czasami ma różne pomysły.
Nieśmiało marzą jednak o innym wydarzeniu...
- Najlepszym, walentynkowym prezentem byłyby narodziny naszego dziecka - mówią zgodnie.
Co prawda, pani Beata termin porodu ma wyznaczony za dwa tygodnie, ale teraz już wszystko się może zdarzyć.
Pan Marek, jak na marynarza przystało, zwiedził już niemal cały świat. Gdy jest poza domem, nie zapomina o żonie.
- Kiedyś na urodziny przesłał mi przez posłańca bukiet kwiatów - wspomina pani Beata. - Mimo że nie było go przy mnie, sprawił mi radość.
- Mam w Ostrołęce swoich agentów - śmieje się jej mąż.
Innym razem 14 lutego wysłał żonie... 14 kartek walentynkowych.
- Pamiętam, że pocztę odbierał wtedy mój tata - wspomina kobieta. - Listonosz wręczył mu koperty i chciał już wychodzić. Tata zatrzymał go przekonany, że przez pomyłkę zostawia u nas wszystkie listy. Okazało się, że cały gruby plik był do mnie.
Beata i Marek są małżeństwem od dwóch lat, znają się jednak już od dwunastu.
Pytamy, jaką mają receptę na udany związek.
- Przede wszystkim kompromis - mówi pani Beata.
- I zaufanie - dodaje jej mąż.
Dla starszego pokolenia Dzień Zakochanych to miłe święto, ale nie przywiązują oni do niego większej wagi. Kiedy się zakochiwali, o walentynkach nikt w Polsce nie słyszał. Tak jak Danuta i Andrzej Wawszczak - małżeństwo z czterdziestoletnim stażem. Ona pochodzi spod Wyszkowa, on - aż z Jasła. Poznali się w Ostrołęce i tu już zostali. Oboje uważają, że było to zrządzenie losu.
- Żeby spotkać tę jedyną osobę, trzeba mieć po prostu szczęście - mówią.
Jako małżeństwo z kilkudziesięcioletnim stażem uważają, że najlepszym sposobem na utrzymanie uczucia przez długie lata są: szacunek i wzajemne zrozumienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna