Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie z tej epoki

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Dyr. Bożenna Szynkowska ma pamiątki, które przekazał Dzipanow
Dyr. Bożenna Szynkowska ma pamiątki, które przekazał Dzipanow T.Kubaszewski
Suwałki. Rudolf Dzipanov, emerytowany generał Ludowego Wojska Polskiego, hołubiony przez miejscowe władze, uhonorowany tytułem zasłużonego dla miasta, wcale nie urodził się w Suwałkach. W dodatku był najprawdopodobniej współpracownikiem Wojskowych Służb Informacyjnych.

- Chyba czas najwyższy, aby ta postać przestała uchodzić za autorytet, szczególnie dla młodzieży - mówi historyk Andrzej Matusiewicz.
W Liceum Ogólnokształcącym im. Marii Konopnickiej wkrótce powstać ma sala pamięci o najwybitniejszych absolwentach szkoły. Czy znajdzie się też tam miejsce dla generała, który karierę zrobił w będącym podporą komunistycznego reżimu wojsku?
Udało nam się dotrzeć do dokumentów, z których wynika, że oficjalny, rozpowszechniony w Suwałkach życiorys Dzipanova kryje wiele tajemnic. Pierwsza, to miejsce urodzenia. Zostało ono... zmienione przez suwalski sąd powiatowy w 1953 roku. Zamiast wcześniejszej "Moskwy" wpisano "Suwałki". Według zachowanych akt, korekta była potrzebna, bo tak naprawdę Dzipanov urodził się w pociągu gdzieś w okolicach Suwałk. Ale jednoznacznego potwierdzenia w dokumentach nie ma.
Jego nazwisko, jako współpracownika WSI pojawiło się też niedawno na tzw. liście Wildsteina.
- Całe prawie życie służyłem w armii - wyjaśnia 85-letni dzisiaj generał. - Miałem okazję wyjeżdżać za granicę. Z wyjazdów tych składałem służbowe raporty. A co się z tym dalej działo, trudno mi powiedzieć.
Dzipanov zapewnia, że urodził się w Suwałkach i że nic nie wie o postanowieniu sądu z 1953 roku.
Maria Lauryn, która, jako wiceprezydent miasta, podpisała w 2001 roku wniosek o nadanie generałowi tytułu zasłużonego, mówi, że nikt jego przeszłości nie badał. Chodziło przede wszystkim o to, że mieszkający w Warszawie Dzipanov udziela się w Stowarzyszeniu Przyjaciół Suwalszczyzny. Nie jest jednak przypadkiem, że największe honory odbierał w czasach PRL oraz wówczas, gdy miastem rządziły ugrupowania lewicowe.
Bożenna Szynkowska, dyrektor liceum im. Konopnickiej ma teraz twardy orzech do zgryzienia. Bo nigdy nie dokonywała weryfikacji absolwentów pod kątem tego, kim później zostali.
- Wśród młodzieży propagujemy te wzorce, które nie budzą żadnych kontrowersji - mówi. - Takim znakomitym przykładem jest nieżyjący już nasz absolwent prof. Edward Szczepanik.
Szynkowska twierdzi, że zbieranie materiałów do sali pamięci wciąż trwa. Decyzja o tym, co tam się znajdzie, a co nie, jeszcze nie zapadła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna