Pełnomocnik reprezentujący cudzoziemców, którzy nielegalnie przekroczyli granicę naszego państwa, po raz kolejny był dokładnie poinformowany o miejscu ich przebywania. Nie poinformował jednak o tym ani Straży Granicznej, ani żadnych innych służb. Sprawa tym razem dotyczy grupy cudzoziemców, którzy zostali zatrzymani przez Straż Graniczną w minioną sobotę, 23 kwietnia, w pobliżu Białowieży. Jest to już kolejny przypadek, w którym nielegalni migranci mieli gotowe podpisane pełnomocnictwa zanim zostali zatrzymani. To oznacza nic innego jak to, że dotarł do cudzoziemców wcześniej ktoś, kto te pełnomocnictwa im wręczył
Tak przynajmniej można wnioskować z informacji, jakie przekazała Straż Graniczna. Chyba, że założyć, iż nielegalni migranci mieli ze sobą w lesie internet z drukarką. Wówczas ktoś być może przesłałby im druk, a oni tylko wydrukowali, podpisali i czekali spokojnie już po polskiej stronie granicy na to, żeby złożyć wniosek o ochronę międzynarodową. Tylko tu nasuwa się inne pytanie – dlaczego nie skierowali się do placówki Straży Granicznej, dlaczego w ogóle jej nie szukali, tylko czekali na samochód, który jechał już ich odebrać spod granicy.
- W sobotę (23.04.2022 r.) po południu otrzymaliśmy informację, że w pobliże Białowieży wzywany jest samochód jednej z firm świadczącej usługi przewozu osób i że chodzi prawdopodobnie o zabranie nielegalnych imigrantów. W miejsce, w którym miało pojawić się auto, wysłano patrol żołnierzy WP i funkcjonariuszy SG. Jak się okazało w pobliżu wskazanych współrzędnych funkcjonariusze ujawnili grupkę obywateli Syrii. Mężczyzna i kobieta mimo, że czekali na samochód, który miał ich wywieźć z obszaru objętego zakazem wjazdu, posiadali przy sobie już podpisane pełnomocnictwa do ich reprezentowania o ubieganie się o ochronę międzynarodową w naszym kraju. Wstawiona w pełnomocnictwach data tym razem była zgodna z dniem ujawnienia cudzoziemców. Zagadką natomiast jest kiedy i w jaki sposób wręczono im te dokumenty do podpisania. Po przewiezieniu cudzoziemców do pomieszczeń Placówki SG w Białowieży nie trzeba było długo czekać na telefon od ich pełnomocnika. Pełnomocnik nie tylko wiedział, że ujawniliśmy osoby, które nielegalnie przekroczyły granicę, ale znał również dokładne współrzędne miejsca ich ujawnienia – przekazała Straż Graniczna.
Oczywiście do tłumaczenia takich sytuacji można wymyślać wiele teorii, równie sensownych i logicznych, jak te, że można w Polsce płynąć w listopadzie rzeką przez sześć dni i nocy bez jedzenia oraz picia i przeżyć. Bo to, że nielegalni migranci mają bujną fantazję można było się wielokrotnie przekonać przez ostatni rok, szczególnie w terenie przygranicznym z Białorusią, albo czytając różne doniesienia liberalnych i lewicowych mediów.
Aktywiści i wolontariusze działający pod granicą wcześniej mieli podejmować akcje pomocowe wobec zatrzymanych ostatnio Syryjczyków. W mediach społecznościowych pojawiły się wyciskające łzy wpisy o konieczności pomocy tym konkretnie osobom. Bo to przecież uchodźcy, szukający schronienia i pomocy akurat w Polsce, choć sami wykupili wycieczkę na Białoruś uznając, że jest to dla nich bezpieczny kraj.
„Grupa 13 osób z chorymi dziećmi błaga o pomoc!! W grupie jest m. in dziewczynka po ciężkim wypadku, której skończyły się leki, a także kobieta w ciąży. Mimo to zostali już 25 razy wywiezieni przez @Straz_Graniczna” – to wpis na profilu Grupa Granica – co ciekawe z 24 kwietnia, czyli dzień po tym, gdy nielegalni migranci zostali już zatrzymani przez Straż Graniczną, ale akurat Oko Press tego dnia wypuściło artykuł na ten temat.
Z tym, że ani słowem nie wspomniano w nim że grupa cudzoziemców była jednak w dobrym stanie zdrowia, a w momencie zatrzymania ich przez Straż Graniczną czekali właśnie na kierowcę. W każdym razie takie wpisy i apele aktywistów czy wolontariuszy słyszymy praktycznie codziennie. Ale nie bardzo już słychać choć zdanie wypowiedzi w sprawie ucieczki z Polski cudzoziemców po tym, gdy złożyli swoje ponoć upragnione wnioski o objęcie ich ochroną międzynarodową. Tak jak miało to miejsce zaledwie kilka dni temu z grupą nielegalnych migrantów, w gronie której znajdował się niepełnosprawny młody mężczyzna.
Wolontariusze i aktywiści, a najbardziej pewnie pełnomocnik zatrzymanych, być może udzieli sensownych wyjaśnień, dlaczego jego klienci, którzy tak bardzo chcieli otrzymać pomoc w Polsce czekali właśnie na auto, które miało ich wywieźć spod granicy. Skąd nagle też wiedzieli do kogo zadzwonić, by wezwać samochód jednej z firm świadczącej usługi przewozu osób.
Ten przypadek kolejny raz raczej ustawia aktywistów i wolontariuszy działających pod granicą polsko – białoruską nie w roli osób ratujących życie nielegalnym migrantom, a bardziej jednak w roli pomocników przemytników i handlarzy ludźmi. Bo taka działalność, jaką prowadzą sprawia, że pod granicę będzie przyjeżdżało coraz więcej cudzoziemców, którzy zapłacą mafiom oraz reżimowi Putina i Łukaszenki za przerzucenie ich na zachód Europy. Dzięki zarobionym na handlu ludźmi pieniądzom będzie można w ostateczności kupić więcej bomb, które spadną na ukraińskie miasta i wsie. Pytanie nasuwa się samo, czy przypadkiem o to właśnie nie chodzi?
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?