Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemieckie służby traktują polskich polityków gorzej od tego, jak Rosja traktuje mniejszości seksualne

Konrad Kruszewski [email protected]
Słyszymy coraz liczniejsze głosy mówiące o tym, jak to polscy politycy są traktowani przez niemieckie służby graniczne, pracowników lotnisk oraz stewardessy.

Wszystkie twierdzą, że źle. Nie słyszeliśmy ani jednego, który świadczyłby za niemiecką delikatnością i życzliwością w kontakcie z polskim "mężem stanu".
Zaczęło się od swego czasu najważniejszego politycznego małżeństwa Polski, państwa Rokitów. Już słabo to pamiętamy, ale poszło zdaje się o to, że Rokitowie poszukiwali bezpiecznego miejsca dla kapelusza Nelly. I znaleźli w pierwszej klasie samolotu linii lufthansa. Mimo, że bilet mieli krakowski, jedynie na economic class. Niestety, na drodze do umieszczenia kapelusza w bezpiecznym miejscu stanęła jakaś wnuczka dziadka z Wehrmachtu. Małżeństwo Rokitów zostało potraktowane gorzej niż wrześniowi jeńcy wojenni. Jan Maria krzyczał: Ratunku! Niemcy mnie biją! Ale nikt nie ruszył mu z pomocą. Choć na pokładzie samolotu byli przecież Polacy. Widać, że Unia Europejska całkiem zabiła w nas narodowego ducha.

Od tego czasu niemieckie służby graniczne zaczęły traktować polskich polityków gorzej od tego w jaki sposób w Rosji są traktowane mniejszości seksualne. Ostatnio spotkał się z takim traktowaniem nasz wybitny wiceprzewodniczący parlamentu europejskiego Protasiewicz. Z jego relacji wynika, że na lotnisku we Frankfurcie poczuł się jak przed bramą obozu koncentracyjnego, spod której strażnicy pokrzykują do niego "Rause", "Rause"! Niemcy zaś twierdzą, że z niezrozumiałych względów jakiś bliżej im nieznany Polak zaczął na lotnisku pozdrawiać ich hitlerowskim pozdrowieniem Heil Hitler, co jest u nich surowo zakazane i tak samo karane.

Jak to nieznany obywatel! Protasiewicza nie znacie!? Nieuki! Cały świat go zna. Najwybitniejszy europarlamentarzysta. Dzielnie stawał na Majdanie. Pola nie ustąpił. Własnym ciałem zatrzymał Berkut! Czy taki bohater nie ma prawa pierwszeństwa do wózka?

Od wózka bagażowego się to bowiem zaczęło. A właściwie to od dwóch butelek, przepraszam, deputowany Protasiewcz wyprostował, buteleczek wina. Jest to rzeczywiście skandal, żeby alkohol na pokładzie samolotu podawać w takich małych buteleczkach. Ani się człowiek nie napije, tylko posmakuje i się wkurzy. Weź tu człowieku i ganiaj za stewardessą, żeby raczyła kolejną buteleczkę przynieść. A ona cwana, przeszkolona, wie, że to są koszty, więc pijących pasażerów unika. Myślę, że szczególnie jest uczulona na polskich polityków. Wie, że jak taki znajdzie się na pokładzie, to straty na alkoholu będą znaczne. Udaje więc, że ich nie widzi. To i tak cud, że eurodeputowanemu Protasiewiczowi udało się wyrwać od niej aż dwie buteleczki.

Tyle, że z dwóch buteleczek przyjemność niewiele większa niż z jednej, za to stres podwójny, że się więcej nie udało tych buteleczek uzyskać. I taki zestresowany Protasiewicz wylądował na lotnisku we Frankfurcie. Żadnej delegacji powitalnej nie było, żadnych kwiatów, żadnych wiwatów. Skandal! Tylko jakiś obywatel z wózkiem bagażowym się pałętał. Nie wiadomo - podróżny czy bagażowy? Polski deputowany nie dociekał. Nie po to tyle Polska od Niemców wycierpiała, żeby polskiemu deputowanemu nie należał się wózek bagażowy. Na wyrywaniu tego wózka, tak twierdzą Niemcy, wnukowie wiadomo kogo, europarlamentarzysta został przyłapany. Potem były wyrazy po niemiecku (po jednej i drugiej stornie) i sprawdzanie, jaką broń Protasiewicz nosi w bokserkach.

Chyba jednak żadnej groźnej broni Niemcy w jego spodenkach nie znaleźli. Może tylko jakiś niewielki pistolecik. Dobrze, że nie trafiło na posła Hofmana. On to dopiero ma tam gnata i w dodatku gotowy jest go jeszcze w każdej chwili użyć. W każdym razie Protasiewicza wypuścili luzem. Ale kariera w polityce europejskiej została skończona. Co prawda polscy europosłowie, bez względu na przynależność partyjną, stanęli murem w obronie Protasiewicza. Nie on pierwszy lądował we Frankfurcie na rezerwie dwóch buteleczek. Wielu już tej traumy doświadczyło. Tylko premier tych przeżyć nie docenił i odstawił antyniemieckiego patriotę Protasiewicza do kąta. Nie ma co się premierowi dziwić. Miał dziadka w Wehrmachcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna