Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nietypowa pasja jednego z mieszkańców. Pszczoła w barci - to jest to!

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Piotr Piłasiewicz przy pomocy leziwa wspinał się już ponad sześć metrów nad ziemię.
Piotr Piłasiewicz przy pomocy leziwa wspinał się już ponad sześć metrów nad ziemię. Arch. P. Piłasiewicza
Na wielkie drzewa wspina się przy pomocy leziwa. Zawiesza tam kłodę bartną i czeka na efekt.

ma nietypowe marzenie - chce odtworzyć tradycyjne bartnictwo z XVI i XVII wieku. Ma nadzieję, że niedługo doczeka się pierwszego "swojego" miodu.
Bartnictwem zainteresował się trochę przypadkowo. Kilka lat temu znalazł w internecie kilka artykułów poświęconych tej problematyce.

- Pomyślałem, czemu nie zrobić tego u nas - opowiada. - To przecież nasza historia, nasze dziedzictwo narodowe, a poza tym - bartnictwo możne być formą spędzania wolnego czasu na łonie natury.

Pszczoły są kapryśne

W ubiegłym roku postanowił zacząć konkretne działania. Żadnej drogi na skróty nie przewidział. Nawet narzędzia do wykonania (czyli - dziania) barci miały być takie, jak w dawnych wiekach. Do tego - obowiązkowe leziwo. Jak sama nazwa wskazuje, służy do lezienie, a właściwie - włażenia. Oczywiście - na drzewa. Leziwo wykonuje się z drewna oraz lin konopnych. Potem trzeba się jeszcze nauczyć posługiwania się nim. Żartów nie ma, bo Piotr Piłasiewicz wspina się wysoko. Do tej pory dwie barcie zlokalizował na wysokości ponad 6 metrów. Stało się to we wrześniu ubiegłego roku.

Do tego doszły potem dwa ule kłodowe, ostatnio zaś - trzy kłody bartne w lesie niedaleko Frącek. Kłody trzeba na drzewa wciągać, co również proste nie jest.

Barcie funkcjonują na tyle krótko, że na pszczoły, nie mówiąc o miodzie, jeszcze za wcześnie. Doświadczenia innych w tej dziedzinie pokazują, że owady bywają dosyć kapryśne. Nie każdą barć chcą zasiedlić. Należy je więc trochę zachęcić, np. plastrami miodu. Pszczoły wybierają najczęściej te barcie, które bywały zasiedlone już wcześniej. Powinno się więc to upozorować.

Piotr Piłasiewicz, który o pszczołach wie już niemal wszystko, dzięki nie tylko różnego rodzaju publikacjom, ale też rozmowom z fachowcami w tej branży, chce poczekać do pierwszych dni czerwca. Wcześniej może nieco ponęci pszczoły. Jeśli nie przyniesie to rezultatu, sam zacznie owady osiedlać. Już jest po rozmowach z jednym z pszczelarzy w sprawie kupna wolnego roju.

Ambitny projekt

Na realizację swojej pasji Piotr Piłasiewicz, mieszkaniec Augusto-wa, pracujący w jednej z miejscowych firm jako zaopatrzeniowiec, próbuje pozyskać jakieś pieniądze. Dwukrotnie starał się już do dofinansowanie z Lokalnej Grupy Rybackiej w Suwałkach. Instytucja ta dzieli bowiem unijne pieniądze.

Projekt zakładał m.in. zakup niezbędnego sprzętu do sprawnej i bezpiecznej pracy na wysokości, urządzeń do wykonywania barci oraz odtworzenie stroju bartnika z początku XIX wieku, kiedy nastąpił schyłek bartnictwa na terenach Puszczy Augustowskiej. Ale to nie wszystko. Miały być też przeprowadzone lekcje na ten temat w szkołach ponadpodstawowych.

- Chciałem również zorganizować szkolenie praktyczne dla kilku zainteresowanych tym osób - dodaje Piłasiewicz.

Niestety, nie udało. Teraz złożył do LGR kolejny wniosek. Liczy, że do trzech razy sztuka.
Po co to wszystko robi?

- Jestem zapaleńcem - mówi o sobie. - Wiem, że bartnictwa jako zawodu nie da się już odtworzyć, ale jako hobby może się przyjąć.

Poczynania augustowianina można śledzić na jego blogu - www. bartniczy.blogspot.com.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna