Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niewinna ofiara starej huśtawki

Katarzyna Patalan [email protected]
- Piasek wsypany w fundament po śmietniku, z którego wystają metalowe gwoździe i śruby to jedyne miejsce do zabawy dla dzieci z naszego bloku - mówią państwo Pruszkowscy
- Piasek wsypany w fundament po śmietniku, z którego wystają metalowe gwoździe i śruby to jedyne miejsce do zabawy dla dzieci z naszego bloku - mówią państwo Pruszkowscy Fot. K. Patalan
Wysokie Mazowieckie Chłopiec z placu zabaw pojechał erką do szpitala

Pęknięty oczodół, krwiak w głowie i pęknięta podstawa czaszki to obrażenia z jakimi w piątkowe popołudnie na oddział chirurgii Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku trafił 7-letni Bartek z Wysokiego Mazowieckiego. Chłopiec spadł z huśtawki. Kto zawinił, stary sprzęt, czy człowiek - to ustali prokuratura.

Upragniona huśtawka
- Mieszkamy tu od dziesięciu lat i od dawna prosiliśmy administrację o plac zabaw - mówi Barbara Jankiewicz, mama Bartka. - Po tylu latach doczekaliśmy się jednej zdezelowanej huśtawki.
W dwóch blokach przy ulicy Przejazdowej mieszka prawie 40 dzieci.
- Nie mają gdzie się bawić - mówi sąsiadka pani Barbary. - Mają jedynie piaskownicę, czyli fundament po śmietniku wypełniony piachem.
Dlatego dzieci z Przechodniej cieszyły się nawet ze starej huśtawki.
- Bawiły się na niej przez dwa tygodnie - mówi mąż pani Barbary.
Pod czujnym okiem 12-letniego brata Mateusza huśtał się też Bartek.
- W pewnym momencie zabawka zaczęła dziwnie drgać i ta siła wyrzuciła synka z siedzenia - przez łzy mówi pani Barbara. - Dwa razy uderzyła Bartusia w głowę. Gdy dobiegłam, cały zalany był krwią.
Chłopiec trafił do szpitala DSK w Białymstoku.
- Jeszcze w piątek na miejscu zjawili się pracownicy Zarządu Gospodarki Mieszkaniowej i zabezpieczyli huśtawkę - opowiada Stanisław Pruszkowski, mąż pani Barbary. - W poniedziałek już zniknęła z podwórka.

Stara, ale sprawna
Władze ZGM zapewniają, że huśtawka była w pełni sprawna i dobrze zamontowana.
- Służyła innym dzieciom przez 6 lat i nikomu nic się nie stało - mówi Teresa Mączyńska, dyrektor ZGM w Wysokiem Mazowieckiem. - Z naszych ustaleń wynika, że pękł kawałek konstrukcji z deskami, ale nic się nie złamało, nic, co mogłoby zagrozić dziecku. Myślę, że chłopiec spadł, bo był nieostrożny.
Sprawą wypadku zajmie się Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem.
Mieszkańcy czują się ignorowani przez administrację osiedla.
- Wszędzie zmieniają zabawki na bezpieczne, z atestem. Dlaczego u nas postawili taką starą - pyta jedna z sąsiadek. - Już lepiej mogli wcale nie stawiać, nie byłoby tej tragedii.
Wskazują też na inne niebezpieczeństwa czyhające na dzieci.
- Dwa lata temu pod kołami samochodu zginęło tu dziecko, bo nie ma pieniędzy na ogrodzenie, a ulica jest bardzo ruchliwa. Doczekaliśmy się tylko trzech progów zwalniających - mówi sąsiad pani Barbary. - Codziennie martwię się o moje dzieci, gdy idą do szkoły lub po zakupy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna