Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieznany fragment życiorysu Lecha Wałęsy

Wojciech Buller [email protected]
Po "koleżeńskim” donosie bezpieka na poważnie zajęła się Lechem Wałęsą i jego rodziną.
Po "koleżeńskim” donosie bezpieka na poważnie zajęła się Lechem Wałęsą i jego rodziną. Archiwum MM Trójmiasto
Przedstawiamy nieznany fragment życiorysu Lecha Wałęsy.

Autor tego tekstu zbierając materiały dotyczące historii Bobrownik przeszukiwał archiwum dawnego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i Komendy Powiatowej MO w Lipnie. Obecnie papiery te znajdują się w oddziale IPN w Bydgoszczy. Wszystkie dokumenty są ponumerowane i jednorodne, obrazują chronologię podjętych czynności.

Kolega złożył donos

12 listopada 1966 r. komendant posterunku MO w Dobrzyniu nad Wisłą starszy sierżant Józef Wiciński sporządził notatkę z rozmowy z Markiem Sobocińskim mieszkającym w Michałowie (powiat Lipno). Rozmowa odbyła się poprzedniego dnia. Sobociński poinformował milicję, że jego kolega Zygmunt Wałęsa zwierzył mu się, że wraz z jego bratem Lechem Wałęsą posiadają pistolet z dalmierzem, cztery magazynki amunicji i radiostację, dzięki której mogą porozumiewać się z zagranicą.

Radiostację miał przywieźć z wojska Lech Wałęsa rok wcześniej, a pistolet rzekomo bracia ukryli w kominie swojego domu w Popowie. Sierżant Wiciński "zapisek" z rozmowy z Sobocińskim wysłał do Komendy Powiatowej MO w Lipnie.

Doniesieniem energicznie zajęła się Służba Bezpieczeństwa. Jej lipnowski szef, zastępca Komendanta Powiatowego do Spraw Bezpieczeństwa porucznik Stanisław Goździewski już 15 listopada 1966 r. wysłał do Naczelnika Wydziału III Komendy Wojewódzkiej MO w Bydgoszczy pismo na temat przeprowadzonych działań. Informował, że została przeprowadzona rozmowa z Markiem Sobocińskim, który potwierdził wcześniej udzielone informacje dodając, że on sam naocznie broni i radiostacji nie widział, ale wierzy w to, co mówił Zygmunt Wałęsa, ponieważ widział osobiście, że posiada on "petardy działające za pomocą prądu", które również miał przywieźć do domu Lech Wałęsa w okresie służby czynnej w wojsku.

Aby uprawdopodobnić tę wersję wydarzeń Sobociński dodał, że Lech Wałęsa przeczuwając możliwość rewizji z powodu kradzieży silnika elektrycznego z filii Państwowego Ośrodka Maszynowego (POM) w Łochocinie, w którym pracował, okazał "wielkie zdenerwowanie" i "czynił zabiegi, aby jak najszybciej dostać się do domu w celu - jak się sam wyraził - usunięcia niektórych przedmiotów". Sobociński wywnioskował, że Wałęsie chodziło o broń i radiostację.

Pisząc o opinii środowiskowej Lecha Wałęsy por. Goździewski stwierdził: "(…) Wymieniony jak i jego bracia nie cieszą się dobrą opinią wśród miejscowej ludności z uwagi na chuligański tryb życia, skłonności do kradzieży i wywoływania bójek przy pomocy noża (…)".

Goździewski nadmieniał też, że rodzice Wałęsów mają krewnych w USA i ostatnio ubiegają się w Sekcji Paszportów KW MO w Bydgoszczy o zezwolenia na stały wyjazd do tego kraju. W końcowych wnioskach postulował: "(…) Mając na uwadze powyższą opinię braci Wałęsów oraz zapewnienie wiarygodności informacji, uważamy za wskazane popracowanie operacyjne dla uzyskania prawdopodobieństwa kradzieży z J. W. broni i radiostacji. (…)".

Proponował również sprawdzenie, czy w okresie służby Lecha Wałęsy w jednostce wojskowej doszło do kradzieży broni i radiostacji. Postulował też rozważenie "kwestii potrzeb wniesienia zastrzeżeń na wyjazd do USA" rodziców Wałęsy i informował, że zdecydowano się na: "bliższe rozeznanie rodziny Wałęsów, ewentualne ustalenie osób, które mogły widzieć u L. Wałęsy broń i radiostację lub są w posiadaniu wiadomości o nielegalnym posiadaniu".

4 stycznia 1967 r. Naczelnik Wydziału II Komendy Wojewódzkiej MO w Bydgoszczy ppłk J. Detmer informuje zastępcę komendanta powiatowego MO Służby Bezpieczeństwa.

Brat zmyślał?

Zgodnie z deklaracjami, Służba Bezpieczeństwa lipnowskiej Komendy Powiatowej MO przystąpiła do działań w sprawie braci Wałęsów. 2 grudnia 1966 r. por. Stanisław Rosiński przeprowadza rozmowę z J. Kalińskim zatrudnionym w POM w Łochocinie "na okoliczność L. Wałęsy zam. Popowo, gm. Chalin pow. Lipno. W notatce służbowej por. Rosiński pisał: "J. Kaliński na zapytanie moje jakich wyjaśnień może udzielić w w/w sprawie oświadczył: Lech Wałęsa pracuje w filii POM Łochocin od jej założenia.

Poprzednio był zatrudniony w POM Łochocin na stanowisku elektryka ciągnikowego. Wymieniony jako fachowiec w swoim zawodzie jest dobry. Z pracy wywiązuje się należycie. Odnośnie jego utrzymywanych stosunków koleżeńskich, to do jakiegoś czasu dość dobrze żył z ob. Wiśniewskim z Borowa, który również pracował w filii POM razem z nim, jednak gdy wyszła sprawa kradzieży silnika główną winę zwalono na Wiśniewskiego, który przyznał się do kradzieży, jednak ob. Lech Wałęsa (z obserwacji J. Kalińskiego to wynika) brał też udział w kradzieży tego silnika. Na zapytanie, czy może polegać na fakcie, że Ob. Lech Wałęsa posiada pistolet i radiostację u siebie, Ob. J. K. oświadczył, że na ten temat trudno mu jest coś odpowiedzieć.

Ob. Lech Wałęsa jak go obserwuje od dłuższego czasu, to zachowanie jego nie budzi jakiś specjalnych zastrzeżeń, jest on koleżeński, nie bawi się w plotki itp. Nawet od spraw politycznych trzyma się z daleka. Niejednokrotnie nawet przy kieliszku, gdy ktoś na ten temat rozpoczął dyskusję - on udziału nigdy nie brał. Dalej dodał, że jeżeli chodzi o pistolet to uważa on, że raczej nie ma, chociaż trudno mu o tym coś powiedzieć. Natomiast radiostację jeśli ma, to tylko mógł sobie sam zmontować gdyż jest to bardzo zdolny chłopak.

Jeżeli chodzi o wyjazd rodziny do USA, to stara się o to jego ojciec, matka i młodsze rodzeństwo, on sam planuje dopiero czynić starania po okresie 2-ch lat.

Z przeprowadzonej rozmowy wynika, że brat jego tj. Wałęsa Zygmunt podczas rozmowy z Sobocińskim był pijany i trudno powiedzieć, czy jego zwierzenia polegają na prawdzie czy też nie.

Może zachodzić podejrzenie, że Z. Wałęsa mógł również dla wyrobienia sobie posłuchu zmyśleć wersję o posiadaniu broni i radiostacji przez swego brata. Podobnie może być z Sobocińskim mógł także wersję sam puścić ponieważ między nim a Wałęsą stosunki koleżeńskie się popsuły i Sobociński mógł wersję taką puścić aby mu dokuczyć.

W zawiązku z powyższym należy w dalszym ciągu zmierzać do ustalenia danych o rodzinie Wałęsów. Po sprawdzeniu w jednostkach wojskowych (gdzie odbywał służbę) podjąć dalszą decyzję, co do przeprowadzenia rewizji."

W wojsku nie było kradzieży

"W nawiązaniu do pisma Waszego z dnia 15 XI 1966 r. L. dz. SR-0929/66 dot. Wałęzy (sic!) zawiadamiam, że w okresie pełnienia przez niego służby wojskowej, w jednostkach tych, nie stwierdzono wypadków kradzieży i zaginięcia broni oraz części radiostacji i innych detali związanych ze sprzętem łączności."

7 stycznia 1967 r. por. Stanisław Rosiński przesłuchuje Marka Sobocińskiego sporządzając w trakcie tego notatkę: "Wyżej wymieniony uprzedzony przeze mnie z art. 140 par. 1 KK o odpowiedzialności karnej za nieprawdziwe zeznania podał co następuje: Wałęsa Zygmunt był moim kolegą, z którym dość często spotykaliśmy się. W maju lub czerwcu 1966 r. podczas spotkania się z Zygmuntem Wałęsą rozmawialiśmy na tematy wojskowe. W czasie tej rozmowy Zygmunt Wałęsa mówił, że jak przyszedł z wojska jego brat - Lech Wałęsa, to przywiózł ze sobą radiostację i pistolet z dalmierzem, oraz naboje do tego pistoletu.

Mówił, że pistolet ten miał być typu "Wis". (...) Czy podane przeze mnie fakty, o których mówił Z. Wałęsa polegają na prawdzie, czy też są zmyślone przez niego nie mogę powiedzieć. Dla wyjaśnienia podaję, że w dużo wypadkach Z. Wałęsa lubił okłamywać nawet swoich kolegów, udaje bohatera, że dużo wie i umie, dużo się chwalił a gdy przyjdzie do faktu, to okazuje się, że nic nie umie. Nie jest on lubiany przez otoczenie ponieważ jest awanturnikiem, nieuczciwym i niestatecznym".

W trakcie czynności operacyjnych lipnowska SB prawdopodobnie utwierdzała się w przekonaniu, że radiostacja i pistolet, które Lech Wałęsa miał przywieść z wojska to wymysł jego brata, Zygmunta. Przez ponad miesiąc od przesłuchania Marka Sobocińskego nie stworzono żadnego dokumentu
obrazującego podjęte czynności operacyjne. Dopiero w lutym 1967 r. pojawia się kolejny dowód na to, że sprawa nie uległa zapomnieniu.

Jest to oświadczenie Zygmunta Wałęsy: "Ja niżej podpisany Wałęsa Zygmunt syn Stanisława i Feliksy urodzony 13.6.1948 r. Popowo uprzedzony z art. 140 Oświadczam co następuje: Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek rozmawiał z sąsiadami oraz kolegami na temat mego brata Lecha by ten posiadał pistolet, dalmierz czy radiostację. (...) Jednocześnie wyjaśniam, że gdy uczęszczałem do szkoły zawodowej to konstruowaliśmy korkowca (niby pistolet) to zostało zniszczone. Konstruowałem z Wałęsą Z., Sobociński Marek, Wiśniewski Mieczysław. Wałęsa Zygmunt".

14 lutego 1967 r. kapral Stanisław Ziółkowski z posterunku MO w Dobrzyniu nad Wisłą przeprowadził w zabudowaniach gospodarstwa Wałęsów w Popowie rewizję. W jej wyniku "żadnych przedmiotów pochodzących z przestępstwa nie znaleziono".

Protokół rewizji bez uwag i zastrzeżeń podpisali ojczym Lecha Wałęsy, Stanisław i brat Zygmunt.
Sprawa braci Wałęsów, Zygmunt i Lecha została zakończona. Jedynym śladem jest odręczny dopisek na maszynopisie z zeznaniem Marka Sobocińskiego: "Sprawa została wyjaśniona, ob. Lech Wałęsa nie posiadał żadnej broni. Należy nadal mieć na uwadze tę sprawę i kontrolować …" (słowo nieczytelne).

Autor artykułu Wojciech Buller - rocznik '62 członek "S" od sierpnia 1980, zatrzymywany i więziony za działalność opozycyjną, stypendysta Instytutu Piłsudskiego w Nowym Jorku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna