Placówka zaczyna mieć poważne problemy kadrowe. Z pracy, w ostatnim czasie, odeszli już internista i lekarz rodzinny.
- Prawdopodobnie znaleźli sobie lepsze posady - mówi dyrektor Kwaterski. - Niekoniecznie za granicą. Niektórzy przenoszą się po prostu do większych ośrodków medycznych, w których zwalniają się miejsca. Oczywiście, o migracji decydują przede wszystkim względy finansowe. Większe szpitale mogą zaproponować znacznie wyższe uposażenie.
Dyrekcja rozwiesiła informacje o wakatach w białostockiej i warszawskiej Izbie Lekarskiej. Niestety, jak dotąd, nie zgłosili się chętni do pracy. Podobnie bezskuteczne są poszukiwania anestezjologa, prowadzone od kilku miesięcy.
- Jest źle, bo nikt nie chce pracować w małym szpitalu na końcu świata - komentuje dyrektor Waldemar Kwaterski. - A to jeszcze nie koniec naszych potrzeb kadrowych. Najchętniej zatrudniłbym jeszcze dwóch młodych lekarzy po studiach, którzy chcieliby u nas robić specjalizację. Tych też nie możemy znaleźć.
Na zachętę szpital byłby w stanie zaoferować im "na rękę" prawie 3 tys. zł pensji.
- Wygląda na to, że nie będziemy mieli wyjścia. Musimy zaproponować lekarzom przynajmniej trochę, oczywiście w ramach możliwości finansowych naszej placówki, wyższe zarobki - tłumaczy dyrektor. - Może wtedy znajdą się jacyś chętni.
Zwłaszcza, że kolejnym problemem sejneńskiego szpitala może się wkrótce okazać brak pielęgniarek. Już niedługo bowiem wiele z nich odejdzie na emeryturę. Tymczasem młodych, które mogłyby ich zastąpić, nie widać. Część pielęgniarek, wobec nagminnej redukcji etatów, wyjechała za granicę, a niektóre przyuczyły się do innego zawodu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?