Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy trener AZS-u Albin Mojsa (sylwetka). Przeżył wybuch wojny, przetrwa naszą ligę

Miłosz Karbowski
Albin Mojsa w koszulce białostockiego AZS-u. Czy jego zespół będzie często się cieszył jak na zdjęciu, przy którym stoi trener?
Albin Mojsa w koszulce białostockiego AZS-u. Czy jego zespół będzie często się cieszył jak na zdjęciu, przy którym stoi trener? B. Maleszewska
Życiorys Albina Mojsy w niczym nie przypomina karier "zwykłych" polskich trenerów siatkówki.

Nowy szkoleniowiec Pronaru Zeto Astwa AZS w piątek podpisał roczną umowę z białostockim klubem. Mojsa pochodzi z okolic stolicy Podlasia: - Urodziłem się pod Białymstokiem. Tu chodziłem do szkoły podstawowej i liceum pedagogicznego przy ulicy Mickiewicza. Mogłem stamtąd urywać się z lekcji na Planty… Na pewno będę z tą pracą mocno emocjonalnie związany - mówi "Współczesnej" doświadczony trener.

Aby go poznać, musimy się najpierw cofnąć w czasie o jakieś 30 lat.
Mojsa swoją barwną trenerską przygodę zaczynał w Polonezie Warszawa. Prowadził tam siatkarki od kategorii juniorek do pierwszej drużyny występującej w ekstraklasie. Polonez plasował się tuż za podium. Kto by pomyślał, że do pracy w polskiej elicie wróci w 2009 roku.

Niezapomniane lata w Zagrzebiu

- Do byłej Jugosławii trafiłem najpierw jako wykładowca - opowiada Mojsa. - Pracowałem w ośrodku przygotowań olimpijskich na przeznaczonej wyłącznie dla sportowców wyspie Babiak, leżącej w pobliżu turystycznej Korculi. Po pewnym czasie pojawiły się oferty prowadzenia tamtejszych drużyn.

Mojsa zaczął od swojego pierwszego i ostatniego w karierze męskiego zespołu - Metalacu Sisak. Stamtąd trafił do żeńskiej drużyny Mladost Zagrzeb, gdzie przeżył siedem niezwykłych lat.

- To było jeszcze przed rozpadem Jugosławii. Mladost grała od 37 lat w I lidze i ani razu nie zdobyła tytułu. Gdy przyszedłem, udało mi się to od razu w pierwszym sezonie. Wygraliśmy także Puchar Jugosławii. To był wielki moment. W sumie mistrzostwo i puchar zdobywałem z Mladostią po cztery razy - wspomina Mojsa.

Z ziemi bałkańskiej do Polski

Koleje kluby w CV nowego trenera AZS-u to Radnicki Belgrad i Vupik Vukovar. W stolicy byłej Jugosławii zdobył następne mistrzostwo kraju. W Vukovarze pracował dwa lata, póki chorwackie miasto nie znalazło się w środku bałkańskiego kotła. Mojsa na własne oczy zobaczył początek wojny.

- Dokładnie zdarzyło się to w miejscowości Borowo, obok Vukovaru. Codziennie jeździłem tam grać w tenisa. Przyjechało 22 miejscowych policjantów by bronić urzędu. W krzakach schowali się serbscy snajperzy i wszystkich wystrzelali. Na drugi dzień obudziłem się w hotelu, w którym nie było już klientów, tylko wojsko. Natychmiast wsiadłem do samochodu i przez Węgry pojechałem do Polski - opowiada Mojsa.

Wojna wygnała go z Bałkanów na długie lata. Mojsa dostał posadę dyrektora ośrodka sportowego w Warszawie i do suwerennej już Chorwacji wrócił dopiero w 2003 roku. Na jeden sezon - wystarczyło by zdobyć tytuł mistrza i puchar kraju z Azeną Wielka Gorica.

Potem wreszcie pracował w Polsce. Otrzymał zadanie utrzymania w Serii B Legionovii Legionowo, która zajmowała w tabeli przedostatnie 13. miejsce. Jedno z najważniejszych spotkań rozegrał w lutym 2005 roku w Białymstoku. Rozbił AZS prowadzony przez Czesława Tobolskiego 3:0. Legionovia ukończyła sezon na 6. miejscu, a białostoczanki z hukiem spadły do II ligi.

Korzystał, ile mógł

Ostatnie dwa kluby w karierze Mojsy to drugoligowy AWF Warszawa i chorwacka Kasztela Split. Z tą ostatnią ekipą, złożoną z juniorek, zajął 5. miejsce w ekstraklasie. Gdyby nie propozycja z Białegostoku Mojsa znów pracowałby w Chorwacji, w drużynie ze Slawońskiego Brodu.

- Tak się jakoś ułożyło. Spodobał mi się ten piękny kraj, a on odwdzięczał mi się ofertami pracy, to z nich korzystałem. Ktoś kiedyś nawet napisał o mnie "trener bałkański". Pewnie kiedyś jeszcze tam wrócę - mówi szkoleniowiec.

Pobyt za granicą dał mu możliwości, jakich nie miałby w Polsce.
- W tych czasach moi rodacy nie jeździli po świecie. Ja ze swoimi zespołami byłem dwa razy na Kubie, raz w Szanghaju, podróżowałem po Europie Zachodniej. W Mladosti mieliśmy, jak na tamte czasy, świetne warunki treningowe i finansowe. Mogliśmy grać z najlepszymi drużynami. Do Zagrzebia przyjeżdżały czołowe zespoły rosyjskie. Dużo podglądałem i uczyłem się siatkówki. - opowiada Mojsa.

Przed nim zupełnie nowe wyzwanie. Zespół jest daleki od wymarzonego - praca trenera odegra w nadchodzącym sezonie PlusLigi olbrzymią rolę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna