Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Numery alarmowe wciąż wybierają niepotrzebnie

Hubert Bar [email protected]
Kapitan Sławomir Mieczkowski odbiera telefony o każdej porze. Ma obowiązek sprawdzić każdy alarm. - Najgorsze jest angażowanie ludzi i środków nie tam, gdzie są w danej chwili potrzebne - mówi.
Kapitan Sławomir Mieczkowski odbiera telefony o każdej porze. Ma obowiązek sprawdzić każdy alarm. - Najgorsze jest angażowanie ludzi i środków nie tam, gdzie są w danej chwili potrzebne - mówi. Fot. H. Bar
Łomża. Ilość fałszywych alarmów się zmniejsza. Nagrywanie rozmów i identyfikowanie numerów pozwala surowo karać żartownisiów.

112 na ratunek

112 na ratunek

Wybierając nr 112 dzwonimy do Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Tego numeru też nie należy niepotrzebnie zajmować.
- Zdarza się, że ktoś wybiera nr 112 zamiast zadzwonić do pogotowia gazowego, czy energetycznego, ale na szczęście to już coraz rzadsze przypadki - mówi dyżurna dyspozytorka.
Gdy osoba dzwoniąca sprawia wrażenie psychicznie chorej, razem z karetką pogotowia, czy wozem strażackim udaje się zawsze policja. Alarmów od niebezpiecznych szaleńców nie da się wykluczyć.

Głupie żarty mogą spowodować czyjąś tragedię. Jeśli ratownicy wyjadą do fałszywego zgłoszenia, to może ich zabraknąć tam, gdzie są naprawdę potrzebni. Liczba takich nieodpowiedzialnych dowcipów w Łomży na szczęście maleje.

Złośliwość nie popłaca
- Zdarzyła się nawet ewakuacja całego szpitala, po telefonie z informacją o zagrożeniu - wspomina podinsp. Krzysztof Leończak z łomżyńskiej policji. - Piętnastoletni sprawca zamieszania, mieszkający w Śniadowie, został namierzony i ujęty. Ogromne koszty tej operacji ponieśli jego rodzice - dodaje.
Innym razem pewna mieszkanka Łomży pod wpływem alkoholu chciała postraszyć niesfornego męża. Zadzwoniła po policję. Patrol stwierdził bezzasadność wezwania. Sąd karze takie wybryki bezlitośnie.

Fałszywy alarm w dobrej wierze
- Sytuacje, gdy ktoś pochopnie dzwoni po straż, widząc jakiś dym, też są coraz rzadsze - mówi bryg. Ireneusz Denysiuk z komendy PSPw Łomży. - Ludzie wiedzą, że będą pytani o nazwisko, numer telefonu, dokładne szczegóły zdarzenia.
Zgłoszenia są obecnie coraz mniej chaotyczne, chociaż w zdenerwowaniu trudno się skoncentrować na rozmowie z oficerem operacyjnym. Pyta on, na którym piętrze się pali, czy są jacyś uwięzieni ludzie, czy w pobliżu są substancje palne.

- To informacje istotne dla ratowników, więc nie należy zbyt wcześnie odkładać słuchawki - dodaje Denysiuk.

- Zadzwoniła kobieta i zaczęła słowami: Wybuchł mi piec - kpt. Sławomir Mieczkowski podaje przykład takiej rozmowy. - W końcu wyjaśniło się, że wcale nie ma pożaru. Kobieta chciała wiedzieć czym się usuwa plamy z oleju. Telefon był jednak przez kilka minut zajęty, a to przecież zagrożenie dla innych - dodaje.
Coraz łatwiej sprawdzić

- Wraz z numerem budki telefonicznej wyświetla się także jej adres - tłumaczy Grzegorz Wasilewski, dyrektor łomżyńskiego pogotowia ratunkowego. - W przypadku wątpliwości można poprosić patrol policji o zweryfikowanie zgłoszenia. Dzięki temu liczba niepotrzebnych zgłoszeń maleje.

Również dzwoniąc z komórki na nr 112 jesteśmy automatycznie namierzani. Świadomość ludzi się zwiększa. Policja i straż uczą w szkołach jak prawidłowo wzywać pomoc. Nawet małe dzieci znają swój adres i wiedzą na co chorują ich rodzice. To dobrze. Media nagłaśniają przypadki, gdy dziecko ratuje dorosłych. Obyśmy byli mądrzy jak te dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna