Nurzec Stacja. W urnie było więcej kart, niż wydano ludziom

Protest złożył pełnomocnik komitetu Wspólne Dobro. Dotyczył on okręgu wyborczego nr 7.
- W protokole nastąpiła rozbieżność. Wynikało z niego, że komisja wydała wyborcom 119 kart do głosowania, natomiast w urnie znaleziono ich 121 - informuje Marek Rybnik, dyrektor Krajowego Biura Wyborczego w Białymstoku. - Różnica pomiędzy radnym, który zwyciężył, a następnym, któremu nie udało się wejść do rady, wynosiła jeden głos.

W ocenie autora protestu, te głosy dodatkowe mogły mieć wpływ na wynik wyborów. Do tej opinii przychylił się sąd. Uznał on, że wyniki w tym okręgu są nieważne, a wybory należy powtórzyć. Z kolei radny, który zwyciężył, powinien złożyć mandat. Póki co jednak będzie on nadal sprawował swoją funkcję, bo wyrok sądu nie jest jeszcze prawomocny. Stronom przysługuje złożenie zażalenia. Nie jest wykluczone, że złoży je przedstawiciel Krajowego Biura Wyborczego.

- Złożyliśmy wniosek o uzasadnienie wyroku, bo pewne sformułowania nie są dla nas jasne - mówi dyrektor Rybnik. - Chodzi o to, że nie wiadomo, który moment wyborów należy powtórzyć. Czy chodzi o powołanie nowego składu komisji, ponowne przeliczenie głosów, czy o to, by wyborcy jeszcze raz poszli do urn.

Dodaje też, że dodatkowe karty w urnie nie muszą jeszcze oznaczać, że doszło do oszustwa.
- Możemy mieć do czynienia z niedbalstwem ze strony członków komisji - wyjaśnia Marek Rybnik. - Mogło być tak, że nie dopilnowali oni, by każdy wyborca, który odebrał kartę, poświadczył to swoim podpisem.