Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O naszej Młynowej historia prawdziwa

Anna Mierzyńska [email protected]
Podwórko z chlewikami, komórkami i sławojką to dla najmłodszych lokatorów Młynowej świat pełen fascynujących miejsc do zabawy
Podwórko z chlewikami, komórkami i sławojką to dla najmłodszych lokatorów Młynowej świat pełen fascynujących miejsc do zabawy A. Zgiet
Białystok. Drewniane schody ostro pną się do góry. Ciemno, strach wchodzić. Kamienica niezbyt duża, ale zmieściło się w niej aż dziesięć rodzin! Na podwórku sławojka, chlewiki i nowoczesny zegar zawieszony na starej drewnianej dobudówce. Białostocka Młynowa.

Ulica - legenda. Symbol świata, którego już nie ma, a ocalałe resztki właśnie dożywają swoich dni. Miejsce, w którym przedwojenne żydowskie chanajki (najuboższa dzielnica żydowska w mieście) łączyły się z chrześcijańskimi domami. Za kilka lat nie pozostanie z niej już nic.

Co było, nie wróci...

Witek z Mazowieckiej:
- Sienny Rynek, Młynowa, Mazowiecka. Dla mnie to brzmi w jakiś taki sposób nostalgiczny, a i magiczny zarazem. Magiczny, bo to świat, którego już nie ma. Gdy zatęsknię za Siennym Rynkiem, to zamykam oczy i maszeruję od Pięknej aż do Cieszyńskiej. Zaczynając od rogu Suchej z Piękną. Tam Cyganki w takim uskoku, zaraz za sklepem z dewocjonaliami sióstr Adamskich, za jedyne 5 "zet" przepowiadały przyszłość. I słychać było ciągle: "igły, naftalina, chlorek, ziele angielskie"...

Dalej po prawej stronie, idąc w kierunku Mazowieckiej, cukiernik (chyba Wasilewski). Najlepsze napoleonki na świecie! Naprzeciwko po lewej stronie elegancki zakład krawiecki, a gdzieś zaraz obok biuro pisania podań i zakład reperacji parasoli.

Koniec Suchej - początek Mazowieckiej to sławny Cuter. Duża szara kamienica z wielką bramą. W tę bramę klienci z Cutra wybiegali oddać mocz honorowo. Czasami u Cutra lub przed Cutrem grał na akordeonie gentleman odziany w wojskowy płaszcz i wojskową czapkę.

Teraz początek Mazowieckiej od wodopoju. Wiadro wody dla konia kosztowało 2 zety. Wielki kubas wody chyba 10 gr. W zimie cały wodopój był oblodzony aż po same okna. Naprzeciw wodopoju róg Mazowieckiej z Piękną, następny zakład gastronomiczny (chyba bar Smakosz). Na Pięknej oczywiście teatr lalek. Podobno przed wojną synagoga, a w czasie wojny sala gimnastyczna dla Niemców. Ja tylko pamiętam, że był tam postój dorożek. Jeden z dorożkarzy nie miał jednej nogi.

Dalej aż po Szmaciarnię (kto pamięta Szmaciarnię?), nieprzerwany ciąg budek. Tam było wszystko. Galanteria, pasmanteria, najmodniejsze buty, no i oczywiście piwo (tam stawiałem pierwsze kroki jako "wyrwikufel"). Kiosk Ruchu Pieniążka - wyjechał z Polski chyba tak w 1968 r. Strasznie mu wszyscy zazdrościli.

Za kioskiem Ruchu centrala rybna, tu w przeddzień Bożego Narodzenia po niedającej się opisać gehennie w gigantycznej kolejce można było kupić karpia. Potem dwóch kowali na Mazowieckiej 12 i 16. Tuż przed stacją benzynową kiosk Ruchu. Ten na sztuki sprzedawał papierosy Mazury i Sporty.

Jak mówią Czesi: To se ne wrati...

"Nie ma już rozgardiaszu targowego na rynku; nie ma bimbrowni na Garbarskiej i Baśki, co zawsze miała ćwiartkę, nie ma sławojek wprost przy domu; nie ma Śledziowej i Wytwórni Zabawek Pluszowych i Futerkowych. Dobrze, że białostockie uliczki z brudnych i zapuszczonych zamieniają się w szerokie, rozjarzone neonami, ale "zawsze wsio taki żal" - pisał Wojciech Perepelica, dziennikarz, w książce "Białystok - kresowe miasto".

A co jest, też zniknie

Dwie kamienice: murowana i drewniana, złączone na zawsze jedną ze ścian, wciąż stoją na legendarnej białostockiej Młynowej. To pożydowskie domy, tu były słynne chanajki. Kilkaset metrów dalej mieszkali już chrześcijanie.

- Kupiliśmy od Żyda, w 1946 roku - wspomina Stanisława Kaczyńska, właścicielka domu przy Młynowej 32. - Żydzi wyprowadzali się wtedy z miasta, to i domy sprzedawali. Dobrze kupiliśmy, od prawdziwego właściciela, i wszystko notarialnie było załatwione. Do dziś papiery mam, z taką dużą, okrągłą pieczęcią. Dziś takich już nie ma...

- Ludzie co mądrzejsze byli, to kupowali od Żydów. Tanio sprzedawali - wspomina sąsiadka Kaczyńskiej z domu za ścianą, Teodora Wróblewska (ale ja swego imienia nie lubię, wszyscy na mnie Teresa mówią - zastrzega). - Mój ojciec też kupił. Mieszkałam tu z rodzicami jako młoda dziewczyna, potem się wyniosłam, ale znowu wróciłam, bo z rodzicami na dożycie trzeba było zostać - opowiada. Jej mąż, Antoni, zaprasza do malutkiego pokoiku obok:

- Patrzcie i zdjęcia róbcie - pokazuje na obraz oprawiony w masywną, pozłacaną ramę. Jest wyraźnie dumny z czarno-białej reprodukcji "Cudu nad Wisłą" Jerzego Kossaka. - Jeszcze drugi miałem, z Napoleonem, ale gdzieś się zapodział.
Jak się tu mieszka - wypytujemy.

- Dobrze, jak jedna wielka rodzina. Lokatorów mam dobrych, nie powiem. Jak mnie trzeba, to i karetkę wołają, i ze mną do szpitala jadą - zapewnia Teodora-Teresa.
Na podwórku między komórkami a sławojką bawią się dzieciaki. Zadowolone, uśmiechnięte, szaleją na piasku.

- Właśnie to jest fajne, że można na podwórku posiedzieć, u siebie pod domem. Że jest gdzie wyjść, pogadać. Bo jak nas do bloku przeniosą, to nie będzie gdzie się spotkać nawet - kilkunastoletni Karol Poliński już martwi się tym, co będzie za rok czy za kilka lat. Bo że domy przy Młynowej mają burzyć, wszyscy już wiedzą. Zresztą, mówi się o tym od lat. Tylko kiedy, nie wiadomo. I nie wiadomo, gdzie trafią wtedy ostatni mieszkańcy Młynowej.

- Ja wam mówię, że doczekamy, aż miasto nowy blok komunalny na Bema wybuduje - analizuje sytuację Danuta Kaczyńska, córka Stanisławy. - Czyli parę lat nam jeszcze zostało.

Do bloku jak do więzienia

- Szkoda mi tego wszystkiego - Stanisława oprowadza po ogrodzie. Dzikie wino z zielonymi jeszcze gronami oplotło ganek. Potężne hortensje dźwigają ciężkie głowy. Nad nimi grusza z kilogramami owoców na gałęziach.

- Sama za tym chodziłam, sama tu wszystko w swoich rękach trzymałam, bo ja wdowa jestem od 44 lat. Ale człowiek dbał o swoje, wszystko robił, żeby tylko dobrze się żyło - mówi starsza pani. - Ileż w tym ogrodzie się pokoleń wychowało - wzdycha. - A i cały czas się chowają, bo wnuczki dzieci codziennie z bloków przybiegają. Mają gdzie się bawić.

Jest duża huśtawka, altanka, ganek, letnia kuchnia. A za płotem sąsiedzi. Nie to co w bloku...

- Dla mnie to będzie jak więzienie - Stanisława woli nie myśleć o przeprowadzce. - Tutaj człowiek wychodzi, od razu trawa, drzewa, kwiaty. Zawsze było co robić. A w bloku - nic z tego.

Ale lokatorzy spod 30. przyznają, że choć żyje się rodzinnie i atmosfera jest niesamowita, warunki zdałyby się lepsze.

- Mieszkam tu 20 lat i żadnego remontu domu nie pamiętam - wzdycha Beata Polińska, która chowa na Młynowej pięcioro dzieci i serce jej zamiera zawsze, gdy na łeb, na szyję lecą w dół po tych strasznie stromych schodach. - Warunki mogłyby być lepsze...

Ona i tak ma dobrze, bo z odgrodzonego kawałka kuchni zrobiła łazienkę, jej dzieci nie muszą więc za potrzebą latać na podwórko. Sąsiadka z góry, Edyta Osiecka, takich luksusów już nie ma.

- Kuchnia mała, nie ma jak łazienki tu zrobić - pokazuje.

- To jak sobie radzicie?

- Normalnie - młoda kobieta wzrusza ramionami. - Toaleta na podwórku jest, a do mycia wodę grzeję. Dzieci kąpię w wanience dziecięcej, sama też się tak myję. Przyzwyczaiłam się.

Ale przecież mogłoby być choć trochę lepiej. Z łazienką, jasnymi schodami, dużą kuchnią i większym oknem niż tylko to na poddaszu, którego nawet do końca otworzyć się nie da.

- Prawda. Tyle że nigdzie nie będzie już tak jak tu: wszyscy razem, zżyci. Jedna rodzina - wzdychają kobiety.

Białystok bez Młynowej?

I Młynowa nie będzie ta sama, jak w końcu domów przy niej zabraknie. Dziś jeszcze można na niej zobaczyć kilkanaście starych kamienic, domów, chatek. Murowane, drewniane, koniecznie ze zmurszałymi okiennicami, których dawno już nikt nie zamykał. Ma być większa, nowoczesna, wyasfaltowana. Czyli... nie-Młynowa chyba?
Bo jakże tak, bez kocich łbów, bez podwórek z tajemniczymi zakątkami? Bez wąskich uliczek z brukiem przykrytym grubą warstwą piasku, których nazwy pamiętają jedynie nieliczni, jak Ołowiana czy Cygańska... Bo jakże wreszcie -

Białystok bez Młynowej?

- Ech, to już nie ten Białystok będzie... - wzdychają najstarsi.
Ale jeszcze szewc na Młynowej buty robi. Narzędzia naprawić można. Jeszcze wszystko się może zdarzyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna