Obcinają gałęzie na potęgę. Czy potrzebnie?

Dostaliśmy wiele sygnałów od zbulwersowanych Czytelników i internautów, którzy psioczą na miejskie służby zajmujące się pielęgnacją drzew. Po kasztanowcach rosnących przy głównej ulicy miasta - al. Legionów - pozostały nierzadko kikuty z kilkoma gałęziami.

- Przychodzą z piłami i ucinają - opowiada Ryszard Gieraga, spotkany tu na spacerze. - To nie wygląda na fachową robotę.

Zgodnie z prawem?
W zmienionej w lipcu ub. r. ustawie o ochronie przyrody pojawiły się zapisy znacznie zaostrzające warunki stosowania zabiegów pielęgnacyjnych w obrębie koron drzew. Wolno usuwać tylko gałęzie obumarłe, nadłamane lub wchodzące w kolizje z obiektami budowlanymi lub urządzeniami technicznymi (np. trakcja elektryczna). Kształt korony powinien zostać zachowany, nie można drzewa deformować.

- Wszystkie prace realizowanie są zgodne z przepisami ustawy o ochronie przyrody - zapewnia Anna Sobocińska, rzecznik ratusza. - Zakres wykonywanych zabiegów wynika z bieżących potrzeb i zagrożeń związanych z usytuowaniem drzew. Przycinka poprzedzona jest przeglądem drzew i kwalifikacją do przycinki tych, których konary są m.in. usytuowanie nad linią energetyczną czy nad budynkami. Przycinane są również konary drzew suchych, które mogą zagrażać przechodniom czy pojazdom.

Zagrożenie istnieje
Jest to zrozumiałe, zwłaszcza że kasztanowce rosnące przy bardzo ruchliwej ulicy są osłabione. Pod koniec listopada ub. r. jedno z drzew runęło przy silnym wietrze na sklep z motocyklami.
Okazuje się, że przycinanie drzew ma tylu samo przeciwników, co zwolenników (bo komuś np. zasłania reklamę). Władze miasta biorą pod uwagę głosy obu grup.
Jednak stosowane w tym przypadku przez pracowników Zieleni Miejskiej ogławianie może prowadzić do przechylania się drzew, a nawet ich obumierania - dosłownie z głodu (brak liści powoduje tzw. zagłodzenie drzewa).