- Nie można się tu dostać, nie ma domofonu - mówię. - Odwiedzają mnie tylko bracia, a oni mają klucze - odpowiada. Wchodzimy do środka. Pokój z jednym dużym oknem i drzwiami prowadzącymi na balkon. Meblościanka oddziela część sypialną od "użytkowej". Ilość nagromadzonych rzeczy może przytłaczać. Przy oknie kuchenka gazowa. Pod ścianą lodówka.
- Ale tu ciasno - mówię. - Zaledwie 16 metrów kwadratowych - odpowiada 35-letni Grzegorz. - Mieszkam tu od sześciu lat. Na początku razem z mamą i ojcem - dodaje.
Życie w czterech ścianach
- Mój dzień? Zaczyna się ok. godz. 7, czasem 8. Wstaję, myję się - opowiada. - W miarę możliwości, bo łazienka jest na korytarzu, korzysta z niej pięciu sąsiadów. Mogę pokazać. Wychodzimy na korytarz. Niemalże naprzeciwko są drzwi do łazienki. Grzegorz otwiera zamek. - Zwykle są otwarte - zauważa.
Nie możemy wejść do środka, bo łazienka jest obskurna i ciasna. Obdrapane lamperie nie zachęcają do wejścia. Sedes, maleńka umywalka, nad nią lustro, obok pralka. - To moja pralka, wstawiłem ją tu jeszcze z bratem - mówi Grzegorz. - Dobrze, że chociaż uprać mogę po ludzku.
Bo o intymności w toalecie może tylko pomarzyć. - Żeby skorzystać z toalety muszę zejść z wózka, zostawiam go na korytarzu, schodzę na podłogę - niestety nie zawsze czystą, bo nie każdy dba tu o porządek, drzwi nie mogę zamknąć - przyznaje nieco zawstydzony. - Biorę wodę w miskę i myję się gąbką już w pokoju.
Później śniadanie i komputer - tak wygląda niemal każdy dzień Grzegorza. - Komputer to moje okno na świat, oglądam filmy, czytam wiadomości i rozmawiam z ludźmi - wylicza Grzegorz. - Każdy dzień wygląda niemal tak samo. - Nie wychodzisz na dwór? - pytam.
- Wychodzę, ale tylko z jednym z dwóch braci - mówi z uśmiechem. - Codziennie mogę wyjechać na balkon, bo zrobiliśmy z bratem mały podjazd. Wcześniej było to niemożliwe. A na dół zjeżdżam tylko z bratem i to od święta. Gdy coś trzeba załatwić, pójść do lekarza.
Grzegorz może przez krótką chwilę stać, więc z pomocą brata pokonuje schody prowadzące na niższe piętro. Tu windą w dół i znów schody. - Potem brat wraca po wózek na górę - dodaje Grzegorz.
Ale takie "wyjścia" zdarzają się raz w miesiącu, czasem rzadziej. - Sam nie mogę się stąd wydostać - mówi Grzegorz. - Problemem jest nawet codzienne wyniesienie śmieci. Pomaga mi sąsiad.
To dzięki braciom i sąsiadowi Grzegorz może funkcjonować. To oni robią mu zakupy, wynoszą śmieci.
- Potrzebuję tej pomocy już od 13 lat - dodaje mężczyzna. - Bo właśnie wtedy miałem wypadek.
Grzegorz był sprawnym, młodym chłopakiem. Pracował na budowie. Niestety pewnego dnia deski na rusztowaniu pękły. Grzegorz spadł. Diagnoza: uszkodzony kręgosłup. Wyrok: wózek inwalidzki.
Brak lokali dla niepełnosprawnych
Od dwóch lat Grzegorz Świderski pisze do władz miasta, spółdzielni, PFRON-u i instytucji zajmujących się osobami niepełnosprawnymi.
- Dostaję odpowiedzi - przyznaje 35-latek. - Ale każdy pisze, że trzeba czekać, że jest kolejka.
Grzegorz spotkał się nawet osobiście z Mirosławą Kluczek, zastępcą prezydenta Łomży, ale rozmowa też nie wpłynęła na poprawę sytuacji niepełnosprawnego łomżyniaka.
W sprawę zaangażowała się nawet Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Michał Chylak, Koordynator Kliniki Prawa Własności w imieniu tejże Fundacji napisał: "Przyznanie lokalu socjalnego, gdzie osoba niepełnosprawna może być narażona na dodatkowy stres może naruszać godność oraz prawo do prywatności, w szczególności do poszanowania jej sfery intymności".
Dokument już trafił do ratusza.
- Pismo otrzymaliśmy dopiero w poniedziałek - tłumaczy Łukasz Czech z łomżyńskiego magistratu. - Już zainteresowaliśmy nim odpowiednie wydziały, ale na konkrety trzeba trochę poczekać.
Ale Łukasz Czech podkreśla, że miasto nie ma wolnych lokali ani komunalnych, ani socjalnych.
- W mieście jest kilka osób niepełnosprawnych w podobnej sytuacji jak Grzegorz Świderski - informuje. - W miarę możliwości będziemy starali się mu pomóc.
Marzy o samodzielności
Niepełnosprawnemu Grzegorzowi pozostaje więc tylko czekać z wiarą w zapewnienia przedstawicieli łomżyńskiego magistratu, że wreszcie coś da się zrobić w jego sprawie.
35-letni łomżyniak nie ma przecież wygórowanych oczekiwań. - Nieważne jak będzie wyglądało to mieszkanie - podkreśla. - Najważniejsze, żeby była łazienka, choćby najmniejsza, ale żebym nie musiał się nią z nikim dzielić. A przede wszystkim, żeby było na parterze.
Z takiego mieszkania 35-latek mógłby samodzielnie wychodzić, gdy tylko będzie miał na to ochotę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?