Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od zegarka po bugatti. Na co można wydać pieniądze wygrane w lotto

Magdalena Kleban [email protected]
sxc.hu
Niby pieniądze szczęścia nie dają, ale czy znacie kogoś, kto odmówiłby przyjęcia milionów? Dlaczego więc psycholodzy twierdzą, że dla naszego dobra lepiej by było, gdybyśmy tych pieniędzy jednak nie wygrali? Miałem sąsiada, który kilka lat temu wygrał 8 milionów zł. I od tej pory jego życie zaczęło się walić w gruzy.

Już jest po kłopocie. 56 milionów, jakie były do wygrania w miniony wtorek mieszkańcom naszego regionu przeszły koło nosa. Dwóch szczęśliwców: z warszawskiego Ursynowa i Redy (woj. pomorskie) za to może się mienić dumnymi posiadaczami 28 milionów złotych. Szkoda? Z krótkiej sondy przeprowadzonej wśród znajomych i kolegów z redakcji wynika, że większość z nas nie ma bladego pojęcia, na co wydałoby taką kasę. Wśród "milionowych" marzeń wygrywa kupno własnego domu (ale w miejscu zamieszkania!) i egzotyczne wycieczki. Czyli standard.
Zdaniem psycholog Anny Ciężkowskiej, w niektórych przypadkach lepiej by było, gdybyśmy tych pieniędzy nie wygrali nigdy!

Co daje szczęście?

- Na pewno nie pieniądze - stanowczo odpowiada psycholog Anna Ciężkowska. - To głównie iluzja, która każe nam myśleć, że z pełnym kontem wszystkie nasze problemy prysną niczym bańka mydlana. Ludziom się wydaje, że po takiej wygranej wszystko zmieni się na lepsze. Ale często bywa, że to, co przez całe życie uznawaliśmy, traktowaliśmy jako nasze potencjalne wybawienie, kiedy już się ziści - takim wcale nie jest.

Tyle nauka o ludzkich zachowaniach. Ale i tak za każdym razem możliwość zdobycia wielu milionów przyprawia nas o szybsze bicie serca. I co z tego, że jak ktoś wyliczył, istnieje większe prawdopodobieństwo, że prędzej trafi nas piorun niż wygramy w tego totka? Żeby podziałać jeszcze bardziej na wyobraźnię - tak oto jeden z internautów przed wtorkowym losowaniem studził zapały graczy: "Wyobraź sobie 14-kilometrowy odcinek drogi i zaznaczony przez ciebie jeden milimetr na tej drodze. Szansa na trafienie szóstki jest właśnie taka, jak szansa na zaznaczenie przez kogoś innego (lub jakąś losującą maszynę jak w Lotto) tego samego milimetra na tejże drodze. Jeśli wysyłasz więcej zakładów, to jakbyś zaznaczał więcej pojedynczych milimetrów."

To ja poproszę bugatti!

Niestety, woj. podlaskie, jak i cała Polska wschodnia zresztą, na mapie milionerów Totalizatora Sportowego stanowią dosyć ciemną i słabo zaludnioną plamę. Nie wiadomo, czy to z braku szczęścia, czy może wrodzonego racjonalizmu i braku wiary w wygraną w "totka". Jak się okazuje, najwięksi marzyciele z całego regionu mieszkają w stolicy województwa, Białymstoku. I tu też od 1996 roku najwięcej - trzynaście razy - świętowano trafienie "szóstki". Najwyższa wygrana padła 29 lipca 2008 r. Szczęśliwy zwycięzca wygrał wówczas 9,4 mln zł. Najmniej zdobył gracz 9 września 2000 r - 1.162.890 zł. Poza Białymstokiem, "szóstki" padały jeszcze 4 lipca 2007 r. w Michałowie (7,3 mln, ale zwycięzca nie zgłosił się po nagrodę!), 2 stycznia 1999 r. w Łapach (2,5 mln zł) i 1 marca 2000 r. Augustowie (nieco ponad 1 mln zł).

Nasi milionerzy mogą mówić o prawdziwym szczęściu i z tego powodu, że los nie uśmiechnął się do nich w 1994 roku - wówczas w czasie jednego losowania sześć trafień miało aż 80 osób! Suma za taką "zbiorową" wygraną była - biorąc pod uwagę apetyty - bardziej niż iluzoryczna.

Ale za to rok później, 26 sierpnia i 9 września, dwie wygrane w "totka" trafiły do jednego gracza.
Było to jednak dużo mniej niż te ponad 28 mln zł, jakie we wtorek wygrali mieszkańcy Redy i Warszawy.
Ale co za to można kupić? W Białymstoku całkiem sporo - na przykład jakieś 94 mieszkania - po 300 tys. zł każde. Jeśli jednak nie mamy ochoty uszczęśliwiać całej rodziny i wszystkich znajomych, to zawsze możemy zdecydować się na przeprowadzkę do własnego domu. Białystok nie ma pod tym względem wygórowanych cen - gust milionera być może zaspokoi położony niemal w centrum miasta komfortowy (10-pokojowy) dom za prawie 2 mln zł. Wszystkich tych, którzy marzyliby o podbiciu światowego rynku nieruchomości musimy rozczarować - nie ma na to szans, nie za 28 mln zł (po odliczeniu podatku jakieś 25 mln zł). Najdroższy apartament na świecie został sprzedany za 225 mln dolarów, jeden z domów w modnej dzielnicy Nowego Jorku, w Tribece - za 67 mln dolarów ( czyli ok. 210 mln zł).

Za to do takiego domu, zarówno w Białymstoku, Warszawie, jak i Londynie czy Nowym Jorku, świetnie pasowałby jeden z "super samochodów", jak choćby Bugatti Veyron Super Sports za 2,4 mln dolarów (ponad 7 mln zł), czy bardzo popularny wśród bogaczy Ferrari Enzo (w wolnej sprzedaży kosztuje 670 tys. dolarów, ale jest niedostępny. Kiedy pojawił się ostatnio na aukcji, kosztował ponad 1 mln dolarów). Własny odrzutowiec można mieć już za 6-8 mln zł. Świetnie komponuje się z jednym z najdroższych zegarków - Patek Philippe - Platinum World Time, który pokazuje godzinę w 24 strefach czasowych. Cena? Bagatela, 4 mln dolarów (12 mln zł). Ale to dla mężczyzn. Niektóre kobiety - choć to już sporo poza limit - zachwyci z pewnością zegarek Chopard. 201 karatów (trzy kolory diamentów) za 25 mln dolarów, czyli jakieś 75 mln zł!

Biedni bogaci

O tych, co wygrali miliony w "totka" krążą legendy, także w Białymstoku. - Nie chcę ani tych milionów, ani problemów z nimi związanych. Napatrzyłem się na takie "szczęście" moich znajomych - mówi Jarek z Białegostoku, który woli pozostać anonimowy. - Miałem sąsiada, który kilka lat temu wygrał 8 milionów. Niczego mu do tej pory nie brakowało: udane małżeństwo, trójka ładnych dzieci, niezła praca. I jak wygrał, to dosłownie "palma mu odbiła". Przeprowadził się do inego miasta, zerwał z żoną i zaczął szaleć. Wiadomo: panienki, wóda. Pieniądze szybko zaczęły topnieć. Opamiętał się po dwóch-trzech latach, próbował nawet wrócić do rodziny, ale ani żona, ani dzieci nie chcą mieć z nim nic wspólnego.
Psycholog Anny Ciężkowskiej taki scenariusz nie dziwi. Wręcz przeciwnie, taki typ zachowań wpisuje się doskonale w to, co psychologia już od dawna wiedziała o ludziach.

- Olbrzymia wygrana zmienia życie, czy tego chcemy czy nie - mówi psycholog. - A to rodzina domaga się pomocy finansowej, to nagle wokół nas pojawiają się tzw. "życzliwi" doradcy, czy wręcz przestępcy. Jest też grupa ludzi, którzy wręcz nie potrafią być szczęśliwi. Jeśli nawet zdarzy im się coś dobrego, niszczą to podświadomie, wpadają w depresję, alkohol. Myślę też, że ludzie potrzebują celu, muszą do czegoś dążyć. I jeśli nagle nie muszą już się starać - też nie potrafią sobie z tym poradzić. Takie pieniądze mogą pomóc tylko ludziom w naprawdę ciężkiej sytuacji życiowej, ale jeśli mamy pracę, radzimy sobie w tym życiu - to lepiej nie komplikować sobie życia milionami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna