Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojciec Gabriel Wielkanoc spędzi w swojej pustelni

Andrzej Zdanowicz
Jest jedynym prawosławnym mnichem, który zdecydował się na takie życie. Wielu próbowało do niego dołączyć, ale nikt nie wytrzymał spartańskich warunków.
Jest jedynym prawosławnym mnichem, który zdecydował się na takie życie. Wielu próbowało do niego dołączyć, ale nikt nie wytrzymał spartańskich warunków. A. Zdanowicz
Żyję na bagnie, ale nie w bagnie. Takimi słowami ojciec Gabriel określa swoją codzienność, którą tworzą praca, modlitwa i cisza. Na dłużej nikt nie był w stanie tu zostać. A dołączyć do mnicha próbowało już wielu...

Post? Prawosławni wierni w czasie kończącego się właśnie Wielkiego Postu powstrzymywali się od hucznych zabaw i jedzenia mięsa. Ja zabaw i tak nie urządzam, a mięsa nie jem od 1984 roku - tłumaczy archimandryta Gabriel, jedyny w Polsce prawosławny pustelnik, mieszkający w samotni w Odrynkach koło Narwi. - A jeśli chodzi o modlitwę, to mam swoją regułę modlitewną. Czasem zdarza się, że muszę się modlić na zawołanie np. gdy ktoś zadzwoni z prośbą, by uczynić modlitwę w intencji zmarłych lub żywych (panichida, molebien). W takich sytuacjach nie odmawiam. Nabożeństw codziennie nie odprawiam, bo i nie mam komu. Sam sobie przecież śpiewać czy mówić kazań nie będę.

Gdy pytamy ojca Gabriela, jak przygotowuje się do świąt wielkanocnych, nie ma zbyt wiele do opowiedzenia. Cały Wielki Tydzień spędził w swojej samotni. W Niedzielę Palmową poświęcił gałązki przyniesione przez wiernych, a i w kolejnych dniach zdarzało się, że ktoś do niego zaglądał z prośbą o modlitwę, bądź zioła - w końcu ojciec Gabriel jest znanym w całym kraju zielarzem, fitoterapeutą.

Ostatnio w skicie nocował też Eugeniusz Demianowicz, młody chłopak z Milejczyc. Pomagał on ojcu Gabrielowi w utrzymaniu porządku. Nie ma jednak zamiaru zostać mnichem, a i na święta wybiera się do domu.

- Pod koniec roku planuję ślub, więc przyszłości z klasztorem nie wiążę - mówi Eugeniusz. - Pomagam ojcu Gabrielowi przy codziennych pracach i pilnuję wszystkiego.

A pilnować trzeba. Co jakiś czas bowiem do skitu zaglądają niezbyt przychylni ludzie... Kilka tygodni temu nieznani sprawcy znowu narobili tu szkód. Tym razem ucierpiały zwierzęta. Ktoś brutalnie zabił jednego z psów archimandryty, a parę dni później otruł pszczoły z jego pasiek. Za cerkwią widać też złamany żeliwny krzyż, który niegdyś stał na postumencie. To kolejna "pamiątka" po aktach wandalizmu. Policja ciągle szuka sprawców.

- Jedni przychodzą tu się modlić, a inni szkodzić - kwituje z goryczą pan Eugeniusz.
Sam duchowny nie chce tego komentować. Z pokorą przyjmuje wszystko, co zsyła mu Bóg. Choć przyznaje, że tacy "goście" są gorsi nawet od dzikich zwierząt, które spotkać na terenie samotni nietrudno.
- Niedawno, gdy chodziłem na spacer z psami, zaatakowała nas wataha wilków - opowiada. - W ostatniej chwili udało nam się schronić w jednym z budynków gospodarczych. Ale do takiego sąsiedztwa jestem już przyzwyczajony. W końcu to samotnia na bagnach.

Wszyscy razem zaśpiewamy Chrystos Woskresie

- Skit to nie cerkiew parafialna, więc nie ma tu zbyt wielu nabożeństw - tłumaczy archimandryta. - W Wielki Czwartek, Piątek i Sobotę w ogóle nie odprawiam nabożeństw. Święcenia pokarmów też nie będzie, bo to się odbywa w parafiach.
Oczywiście ludzie dobrej woli z pewnością zajrzą do pustelni i przyniosą duchownemu farbowane jajka i święconkę.

- No i przyjdą na wielkanocne nabożeństwo! - cieszy się zakonnik. - Rozpocznie się ono w nocy z sobotę na niedzielę o godz. 23.30. Wtedy wszyscy razem zaśpiewamy Chrystos Woskresie - Chrystus Zmartwychwstał - zaprasza ojciec Gabriel. - Będzie to jedyna w skicie świąteczna liturgia.

W ubiegłym roku na paschalną liturgię przyjechali wierni z Hajnówki, Bielska,, a nawet z odległych Siemiatycz, Białegostoku czy Supraśla. Każdy z uczestników nocnej modlitwy otrzymał od archimandryty kolorowe jajko.

Po nocnym nabożeństwie, gdy już wierni rozjadą się do domów, archimandryta znowu zostanie sam w swojej pustelni wśród bagien. Będą mu towarzyszyć tylko psy, dzikie zwierzęta i modlitwa.

- Święta to czas rodzinnych spotkań, wierni powinni spędzać je z bliskimi, a nie u mnie - tłumaczy duchowny

Czasami nie ma co garnka włożyć

Archimandryta ma swój stały rytm dnia. Rano wstaje i się modli. Po śniadaniu zaczyna różne prace na terenie skitu, zazwyczaj również z tzw. modlitwą serca na ustach. Po południu, jeśli jest coś na obiad, to do niego siada. Jednak nie zawsze ma co jeść.
Gdy odwiedziliśmy go późnym popołudniem, to przyznał, że w ciągu całego minionego dnia zjadł zaledwie skromne śniadanie. Oczywiście bez mięsa. Nas ugościł słodyczami i owocami, ale sam pił jedynie kawę.

Ojciec Gabriel mieszka bardzo skromnie. Pomimo, że na terenie samotni stoi dom zbudowany specjalnie dla mnichów, duchowny zajmuje tylko stary wagon. Został on ładnie obudowany szalówką, tak, by wyglądem pasował do cerkwi i kapliczek, ale wewnątrz jest dość ubogo. Znajduje się w nim tylko niewielkie łóżko, stół i piec - tak zwana koza. Na ścianach wisi kilka ikon mało znanych świętych - zazwyczaj również pustelników. Ojciec Gabriel jednak o każdym z nich umie pięknie opowiedzieć.

- Ot i całe moje bogactwo - żartuje duchowny. - Złotych klamek tu nie ma, bo i nikomu potrzebne nie są.
W pobliskim domu mnichów nocują zaś czasami goście i pomocnicy: pan Eugeniusz i pan Włodzimierz.
Okazale za to wygląda cerkiew i kapliczki, ufundowane przez darczyńców. Cerkiew jest jedyną w Polsce wybudowaną z okrągłego bala. Stylizowana jest na XIII - XIV wiek. Jej pierwowzór stoi w okolicy Tomska na zachodniej Syberii. Wewnątrz znajduje się ręcznie rzeźbiony ikonostas, wzorowany na kremlowskiej cerkwi Uspieńskiej w Moskwie.

- A po co ojcu ta jakby telewizyjna antena wisząca na zewnętrznej ścianie cerkwi? - często dopytują odwiedzający ojca wierni. A duchowny za każdym razem musi tłumaczyć, że to nie antena telewizyjna, tylko odbierająca sygnał z mikrofonów.

- Gdy jest kresny chod, czyli procesja wokół cerkwi lub nad rzekę, podczas Chrztu Pańskiego, to nasze modlitwy za pośrednictwem mikrofonów i tej anteny są słyszane także w świątyni - dodaje duchowny. - Starsze osoby często nie chcą wychodzić z cerkwii, a dzięki tym urządzeniom mogą słyszeć, co się dzieje poza nią.

Patelnie czyścił popiołem

Ojciec Gabriel, choć od kilku lat - jak na pustelnika przystało - spędza święta samotnie, to czasami wspomina rodzinną atmosferę świąt swojego dzieciństwa.

- W czasie Wielkiego Tygodnia jedliśmy bardzo skromnie - podkreśla. - Nie używaliśmy nawet oleju. Jedliśmy tylko kasze, i chleb oraz zupę grzybową, a piliśmy jedynie kompot z suszu. By podkreślić znaczenie Wielkiego Tygodnia, na jego początku piaskiem i popiołem czyściliśmy wszystkie patelnie. Tak, by nie zostały na nich żadne ślady tłuszczu! Wszystkie potrawy przygotowywane były na wodzie. Pamiętam, jak przed świętami wszyscy robili "podhatowku", czyli przedświąteczne porządki w domach i obejściu. A porządki te trzeba było zakończyć jeszcze przed Wielkim Czwartkiem, by od tego dnia skupić się już tylko na modlitwie. W czwartek i piątek jeździło się do cerkwi na służbę. W sobotę zaś całą rodziną wieźliśmy pokarmy do poświęcenia.

Jak opowiada mnich, w jego rodzinnej parafii święconek nie wnoszono do świątyni, tylko stawiano je przed wejściem.
- Bo w koszykach była kiełbasa, której nie wypadało wnosić do cerkwi - tłumaczy. - Oprócz tego był tam chleb, babka, różne mięsiwa, jajka, sól i chrzan.

W czwartek, piątek i sobotę rodzina mnicha powstrzymywała się od spożywania jakichkolwiek pokarmów, a nawet od picia wody.
- Nazywało się to żylnikowaniem i trwało do niedzieli, ale niektórzy wierni jeść zaczynali dopiero na drugi dzień świąt czyli w poniedziałek - wspomina ojciec Gabriel. - Do dziś zdarzają się ludzie, którzy przychodzą do mnie po błogosławieństwo na żylnikowanie. Zazwyczaj są to starsze osoby. Udzielając go, zawsze biorę pod uwagę stan zdrowia danej osoby, bo taki post to ogromne obciążenie dla organizmu.
Mniej wytrzymałe osoby mogą się stosować do mniej surowych reguł postu:

- W Wielki Czwartek pości się do czasu odczytania 12 ewangelii w cerkwi, a w piątek do wyniesienia płaszczenicy - wyjaśnia archimandryta. - W Wielką Sobotę zaś święci się chleb i wino. Po błogosławieństwie można więc spożyć chleb i odrobinę wina.
Jak wspomina duchowny, Zmartwychwstanie Pańskie ogłaszane było głośnym biciem dzwonów. Po nocnym nabożeństwie wracał wraz z całą rodziną do domu i kładlł się na kilka godzin spać, by około godz. 8 wstać na śniadanie.
- Mama stawiała na stole święconkę i trzy razy mówiła Chrystos Woskresie (Chrystus Zmartwychwstał), a domownicy odpowiadali Woistienno Woskresie (Zaiste Zmartwychwstał) - opowiada mnich. - Posiłek zaczynaliśmy od poświęconych pokarmów, później jadło się już inne świąteczne potrawy. Na stole pojawiało się wino lub mocniejsze trunki. W moim domu był zwyczaj, że w niedzielę wielkanocną nie zmywało się naczyń, tylko wymieniało się zastawę. Bo to było święto. Zmywano dopiero późnym wieczorem.

Na Sokólszczyźnie powszechny był też zwyczaj wielkanocnego kolędowania.

- Nazywało się to wołokanie - opowiada ojciec Gabriel. - Młodzież z harmonią chodziła od domu do domu i śpiewała radosne, paschalne pieśni. W zamian za to gospodarze dawali śpiewającym kiełbasę, jajka, alkohol lub pieniądze, co kto miał. Sam tylko raz brałem udział w wołokaniu.
A czego z okazji zbliżających się świąt życzyłby sobie archimandryta Gabriel?
- Spokoju - odpowiada. - I chciałbym, aby nasze władze zadbały o wizerunek Odrynek. We wsi przydałby się asfalt, chodniki, oświetlenie. Do skitu przyjeżdża mnóstwo osób z całego świata. Wszyscy, o ile nie przylatują helikopterami, to jadą przez całą wieś. Wypadałoby więc, by miała ona reprezentacyjny wygląd.

Jak przyznaje archimandryta, w jego samotni byli już pielgrzymi z niemal całego świata. Wśród gości byli hierarchowie cerkiewni i premierzy różnych krajów.
- Nie gościłem jeszcze tylko prezydentów państw - mówi z uśmiechem. - No i nie było u mnie jeszcze pielgrzymów z Afryki Środkowej, z Czadu.

Tylko w tym roku przyjazd do Odrynek zapowiedziało ponad 150 wycieczek autokarowych! VIP-y swych wizyt nie zapowiadają z wyprzedzeniem. Po prostu informują, że pojawią się następnego dnia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna