O!Piernicz raka czyli nietypowa akcja zainicjowana przez personel białostockiej onkologii dziecięcej

Piżamki udało się kupić i stworzyć dzięki niezwykłej akcji.

- W grudniu zawiązaliśmy komitet społeczny O!Piernicz Raka - wspomina dr Małgorzata Sawicka-Żukowska, lekarz z Kliniki Onkologii i Hematologii Dziecięcej UDSK w Białymstoku. - Pod takim hasłem 5-6 grudnia 2019 roku odbył się w UDSK jarmark świąteczny. Sprzedawaliśmy pierniki, które przygotowywały cukiernie białostockie i podarowały je nam w prezencie, rodzice naszych pacjentów i pacjenci po leczeniu, my sami, nasi przyjaciele, studenci z koła naukowego działającego przy klinice.

Wszyscy w pełnej gotowości najpierw piekli i zdobili, później pomagali w sprzedaży. Po pierniki przyjeżdżali ludzie z całego miasta. Jarmark trwał dwa dni. Miał się skończyć piątek o 14, a już o 12, pomimo licznych dostaw pierników, sprzedało się ostatnie ciastko.

- Do ostatniego złamanego piernika zostało wszystko sprzedane - zapewnia Iwona Buchowiec, pielęgniarka z oddziału. - Jeden okruszek nawet nie został. To było niesamowite. Czuło się tę chęć pomocy drzemiącą w ludziach. To naprawdę pokazało jak wiele możemy zrobić działając razem, we wspólnej sprawie.

A cel był jasny i bardzo potrzebny. Stworzenie wyprawek piżamowych dla pacjentów, którzy jadą na przeszczep szpiku.

- Warto wspomnieć, że drugiego dnia jarmarku, razem z całym personelem zorganizowaliśmy pierwszy w historii dzień w piżamie w szpitalu - mówi dr Sawicka-Żukowska. - Cały personel, na czele z panią kierownik kliniki przebrał się w piżamy, żeby trochę rozśmieszyć naszych pacjentów. I pokazać, że jesteśmy tam dla nich. Podczas jarmarku zebraliśmy niemal 10 tysięcy złotych i cały koszt przeznaczyliśmy na zakup piżam, które w zestawach zabierają do ośrodka przeszczepowego nasi pacjenci.

Jak dodaje pani doktor procedura przeszczepowa jest całkowicie refundowana przez państwo. Jednak każdy pacjent musi zabrać ze sobą tak zwaną Wyprawkę. To kilkanaście sztuk piżam, bielizna, szczotki do zębów, czy kapcie. Dlaczego aż kilkanaście sztuk? Ponieważ piżamę trzeba zmieniać każdego dnia. Piżama idzie do prania, sterylizacji i dopiero wraca do pacjenta. Stąd potrzeba ich sporo na zmianę, szczególnie przy okazji małych dzieci.

- Często jest tak, że na czas leczenia, który często trwa nawet po kilka lat, jeden z rodziców musi zrezygnować z pracy, żeby być cały czas przy dziecku - zapewnia dr Sawicka-Żukowska. - Drugi w tym czasie opiekuje się rodzeństwem, dba o dom i pracuje. Taka wyprawka wydaje się być śmieszną, małą rzeczą, ale to są dodatkowe koszta. A wiadomo, że podczas leczenia każdy grosz się liczy.

Nie mówiąc już o czasie który trzeba stracić szukając odpowiednich piżam. A przecież lepiej spędzić go z dzieckiem. Stąd właśnie wziął się pomysł na przygotowanie piżamowych wyprawek. Piżamy uszyła białostocka firma. Zdobi je specjalne logo, stworzone przez Janusza Tołkacza. W sumie do oddziałowej szafy trafiło 200 piżam, a 20 z nich już pojechało na przeszczepy z pacjentami.

- Mamy wielkie plany co jeszcze opatrzymy naszym logo i co pojedzie do ośrodków przeszczepowych - zapewnia pani doktor.

- Warto też zwrócić uwagę na fakt, że te dzieci, jadące na drugi koniec Polski do ośrodków przeszczepowych, pięknie nas reprezentują, naszą klinikę - dodaje Iwona Buchowiec. - I jadą z konkretnym nastawieniem. Opierniczą raka i koniec!