Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ornitolog oskarżony o płoszenie zwierzyny. Zapadł wyrok

(luk)
Sąd przesłuchał pracowników nadleśnictwa, po czym uniewinnił ornitologa
Sąd przesłuchał pracowników nadleśnictwa, po czym uniewinnił ornitologa A. Chomicz
Sam pobyt w lesie nie może być traktowany jako złośliwe płoszenie zwierzyny, z kolei lasy są ogólnie dostępne dla ludzi - uznał sąd w Hajnówce, który w piątek uniewinnił 18-letniego Romka Sołowianiuka.

Młody ornitolog był oskarżony o umyślne i złośliwe płoszenie zwierzyny w Puszczy Białowieskiej.

W uzasadnieniu sąd stwierdził, że w przypadku wykroczenia, dotyczącego płoszenia zwierząt, konieczny jest zamiar bezpośredni, nie zaś ewentualny. Zgromadzony materiał dowodowy nie potwierdził też, iż doszło do płoszenia zwierzyny, natomiast sam pobyt w oddziale leśnym nie może być traktowany jako płoszenie.

- Lasy są ogólnodostępnym dobrem publicznym - stwierdził sędzia Adam Rodakowski. - Nie jest dopuszczalne, by ograniczano ruch po tych lasach, niezależnie od tego, czy istnieje konkurencja dóbr, które reprezentują myśliwi.

O polowaniach nikt nie informuje
Do zdarzenia doszło we wrześniu 2010 r. Spacerujący po lesie i obserwujący ptaki 17-latek był zatrzymywany przez leśników i Straż Leśną, którzy prowadzili tzw. dewizowych myśliwych na polowanie. Po pewnym czasie nastolatek dostał wezwanie na policję, gdzie dowiedział się, że jest oskarżony o złośliwe płoszenie zwierząt. Sprawa trafiła do sądu.

Jak zeznawał na pierwszej rozprawie leśniczy, przez samą obecność ornitologa w lesie, polowanie stało się nieskuteczne i myśliwy musiał z niego zrezygnować. Nadleśnictwo poniosło przez to straty finansowe. Chłopak od początku twierdził, że jedynie obserwował ptaki i nie miał pojęcia, że w okolicy odbywa się polowanie.

W piątek przed sądem zeznawali leśniczy ds. łowiectwa w Nadleśnictwie Hajnówka i ówczesny szef straży leśnej. Pierwszy z nich przyznał, że informacja o polowaniach nie jest dostępna publicznie. Dlatego zdarza się, że ktoś (np. grzybiarze) nieumyślnie je zakłóca. Sprawa do sądu raczej nie trafia.

Strażnik leśny twierdził, że spotkał chłopaka w miejscu oznaczonym jako ostoja żubra i ostoja zwierzyny. Ale nie potrafił wskazać na mapie miejsca spotkania. Przyznał też, że od strony oskarżonego nie było widać tablic informujących o zakazie chodzenia w danym miejscu.

Mamy prawo korzystać z lasów
- Wyrok jest bardzo ważny, ponieważ sąd potwierdził, iż społeczeństwo ma pełne prawo do korzystania z lasów i nie może być ono ograniczane przez leśników - stwierdził Adam Bohdan z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot.

Romkowi Sołowianiukowi spadł zaś kamień z serca. - Ulżyło mi, że nie muszę się już tłumaczyć, że chodziłem po lesie - stwierdził.

Wyrok nie jest prawomocny. Pełnomocnik Lasów Państwowych w piątek nie wiedział jeszcze, czy będzie się od niego odwoływać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna