Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostry spór w szpitalu. Dramatyczny apel pielęgniarek

Julia Szypulska [email protected]
– Tak źle, jak dziś nie pracowało się tutaj nigdy – mówi Teresa Bąk, związkowiec ze szpitala
– Tak źle, jak dziś nie pracowało się tutaj nigdy – mówi Teresa Bąk, związkowiec ze szpitala A. Chomicz
Niech się pan zajmie zarządzaniem, zamiast nas prześladować.

Konflikt między przedstawicielami związków zawodowych, głównie pielęgniarskich, a dyrektorem osiągnął apogeum. Współpraca skłóconych stron wydaje się już niemożliwa. Siostry poprosiły o interwencję władze powiatu, którym podlega szpital. W czwartek odbyło się spotkanie ze starostą oraz radnymi z komisji zdrowia.

Długa lista zarzutów

Co zarzucają związkowcy Cezaremu Nowosielskiemu, dyrektorowi siemiatyckiego szpitala? Lista pretensji jest długa.

- Kiedy w czerwcu został pan dyrektorem, obiecywał radykalne zmiany, rozwój placówki - wylicza Barbara Różewicz. - Daliśmy panu czas. Ale szybko okazało się, że zamiast się rozwijać bardzo dużo tracimy. Na przykład onkologa, który jest w mieście bardzo potrzebny, czy lekarza medycyny sportowej.
Związkowcy mają też pretensje w stosunku do posunięć personalnych dyrektora.

Chodzi m.in. o wręczanie wypowiedzeń, nakłanianie do odejścia z pracy oraz zastraszanie. Jak twierdzą, czarę goryczy przelało zwolnienie jednej z pielęgniarek działających w związkach. Zorganizowała ona dla sióstr szkolenie z wojewódzkim konsultantem do spraw anestezjologii. Dyrektor szpitala twierdzi, że bezprawnie, bo nie zapytała o zgodę ani jego, ani swoich bezpośrednich przełożonych.

- Przecież to nie przestępstwo, ani działanie przeciw dyrekcji. Jako pielęgniarki mamy wręcz obowiązek się dokształcać - broni się zwolniona Anna Prokopowicz, która obecnie walczy o swoje w sądzie pracy. - Jeśli był zakaz organizacji tego spotkania, nas o tym nie poinformowano. Poza tym, pan dyrektor mógł mnie wezwać do siebie, dać możliwość wytłumaczenia.

Zarówno w jej odczuciu, jak i pozostałych związkowców, dyscyplinarne zwolnienie z pracy było reakcją niewspółmierną do sytuacji.

- Postępuje pan według zasady "daj mi człowieka, a ja znajdę na niego paragraf" - zarzuca dyrektorowi Wioletta Tołwińska, pielęgniarka, która niedawno odeszła z pracy za porozumieniem stron.

Dyrektor: Miałem prawo

Cezary Nowosielski, odpowiadając na zarzuty, powołuje się na przepisy prawa. - Jeśli chodzi o lekarza onkologa i medycyny sportowej, to gdybyśmy chcieli utrzymać te poradnie, to w tym roku musielibyśmy dopłacić 150 tys. zł - wyjaśnia. - Prezes NFZ zmienił zasady kontraktowania. Teraz poradnia musi być czynna trzy razy w tygodniu po cztery godziny. Nasi lekarze przyjmowali raz w tygodniu po trzy godziny. Takie mieliśmy wykonanie, a fundusz bierze pod uwagę statystyki.

Zaprzecza też, by kogokolwiek zmuszał do odejścia z pracy. - Pani Wioletta Tołwińska mogłaby nadal tu pracować, gdyby rozwiązała umowę z funduszem na świadczenie opieki długoterminowej. Nie zrobiła tego - zaznacza. - Nie dałem jej 3-letniego bezpłatnego urlopu, o który prosiła, i miałem takie prawo. Prowadząc niepubliczny zakład jest dla szpitala konkurencją.

Dyrektor nie ma też sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o zwolnienie Anny Prokopowicz. Czeka na wyrok sądu pracy.

Władze powiatu obiecały związkowcom, że pomogą im załagodzić konflikt. Jednocześnie jednak dobrze oceniają pracę dyrektora. - Zarząd będzie wspierał jego pracę, dopóki ja jestem starostą - zapowiada Mikołaj Mantur, starosta siemiatycki.

Wskazuje, że szpital przymierza się do dwóch ważnych inwestycji z funduszy unijnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna