Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oto nasi specjaliści

Urszula Ludwiczak [email protected]
Podlascy Hipokratesi (od lewej): urolog Krzysztof Rogowski – zdobywca I miejsca w naszym plebiscycie (1581 głosów), rehabilitantka Marta Szeparowicz – II miejsce (678 głosów) i ortopeda Paweł Świątkiewicz – III miejsce (639 głosów).
Podlascy Hipokratesi (od lewej): urolog Krzysztof Rogowski – zdobywca I miejsca w naszym plebiscycie (1581 głosów), rehabilitantka Marta Szeparowicz – II miejsce (678 głosów) i ortopeda Paweł Świątkiewicz – III miejsce (639 głosów).
Urolog Krzysztof Rogowski, rehabilitantka Marta Szeparowcz i ortopeda Paweł Świątkiewicz - to podlascy lekarze specjaliści, których pacjenci cenią najbardziej. To właśnie oni otrzymają od nas w najbliższy poniedziałek statuetki Podlaskiego Hipokratesa 2010 w kategorii najlepszy specjalista.

Pacjenci cenią naszych laureatów za fachowość, życzliwość. Swoje uznanie wyrazili popierając kandydatury tych właśnie specjalistów w plebiscycie Podlaski Hipokrates 2010. Jak to się stało, że nasi laureaci wybrali medycynę i co cenią w swojej pracy najbardziej?

Urolog z... przypadku

- Właśnie minęło 30 lat, jak odebrałem dyplom lekarza - mówi dr Krzysztof Rogowski. To, że został lekarzem, to trochę przypadek. - Marzyłem o geografii - przyznaje. - Ale okazało się, że trzeba zdawać na egzaminach matematykę. Nie bardzo było to po mojej myśli. Przyjaciel z ogólniaka zdawał na medycynę, postanowiłem zdawać razem z nim. Dwa tygodnie przed maturą zmieniałem przedmiot egzaminacyjny z geografii na biologię.

Niestety, pierwsze podejście na studia lekarskie nie wyszło. - Obaj nie dostaliśmy się na studia - wspomina dr Rogowski. - Dlatego, by zdawać za rok i zyskać dodatkowe punkty, pracowałem w białostockim szpitalu przy ul. Warszawskiej jako dezynfektor. Poznałem wtedy służbę zdrowia od podszewki. Drugie podejście do studiów na ówczesnej Akademii Medycznej w Białymstoku było już udane. Jednak przyszły urolog podczas nauki nie myślał nawet, by wybrać taką specjalizację.

- Mój tata chorował na nerki, był dializowany, w jego leczeniu popełniono wiele błędów. Dlatego nie lubiłem tej specjalizacji. Chciałem być chirurgiem - mówi. Dlatego właśnie w Klinice Chirurgii spędzał na ostatnim roku studiów mnóstwo czasu.

- Nie opuściłem żadnego ostrego dyżuru. Nawet udało się mi przeprowadzić zabieg wycięcia wyrostka, co było ewenementem - śmieje się.

Specjalizacja z chirurgii okazała się jednak z różnych względów niemożliwa. Zaczął pracować na oddziale hematologii. Po pół roku zaprosił go do swojej kliniki prof. Janusz Darewicz, szef ... urologii. - I tak zacząłem pracę w dziedzinie, o której przedtem nie chciałem słyszeć. 1 marca 1981 roku był mój ślub i pierwszy dzień pracy na urologii - mówi dr Krzysztof Rogowski. - Gdy wróciłem 28 lutego do domu, powiedziałem ojcu, że jutro czekają mnie zmiany w życiu i nie chodzi o ślub. Tata odgadł, że idę na urologię. Powiedział, że się o to modlił.

W Klinice Urologii został 20 lat. Tu zrobił specjalizację z I stopnia chirurgii i II stopnia z urologii. W 1991 roku obronił doktorat na temat immunoterapii w raku nerki. W 2000 roku przeszedł do szpitala MSWiA, gdzie powstawał oddział urologii. Pracuje tam do dziś.

- Dzisiaj wiem, że urologia to jest to, co mnie fascynuje - mówi Krzysztof Rogowski. - Wykonuję wszystkie zabiegi, przyjmuję mnóstwo pacjentów w poradniach i na oddziale. Przez te 30 lat w urologii dokonało się wiele zmian na korzyść dla pacjenta i lekarzy, jest możliwość wykonywania wielu zabiegów i diagnostyki, o jakiej kiedyś mogliśmy tylko marzyć.

Za swój największy sukces uważa to, że mógł stanąć przy jednym stole operacyjnym z synem Jakubem, który poszedł w ślady ojca i specjalizuje się właśnie z zakresu urologii w USK. Drugi syn, Filip, też wybrał medycynę. Jest na III roku studiów, ale jaką wybierze specjalizację, jeszcze nie wiadomo. Humanistycznego ducha w rodzinie podtrzymuje żona Jolanta, która jest aktorką BTL-u.
- Najważniejsza w moim życiu jest wspierająca mnie zawsze rodzina - mówi lekarz. - Za swój sukces uważam też to, że mam pacjentów, darzących mnie zaufaniem, którym mogę przywracać zdrowie.

Pomaga tym, którym wali się świat

Marta Szeparowicz już na studiach wiedziała, że specjalizacja z zakresu rehabilitacji jest tym, co pociąga ją najbardziej. - Takiego przekonania nabrałam na VI roku, podczas ćwiczeń na oddziale rehabilitacji w szpitalu wojewódzkim w Białymstoku - opowiada. - Wiedziałam, że dzięki tej dziedzinie, można namacalnie nieść pomoc pacjentom.

Udało się. Po studiach zaczęła pracować na tym oddziale, tu zrobiła specjalizację z rehabilitacji i pracowała 9 lat. Dwa lata temu skorzystała z propozycji kolegi, który tworzył Centrum Medyczne Hansa Rehabilitacja w Białymstoku i zaproponował pani Marcie działalność w innej formie, niż dotychczas. - To było wyzwanie, bo miała tu powstać poradnia rehabilitacyjna inna niż wszystkie - opowiada. - Przystałam na to.

Od 2 lat dr Szeparowicz przyjmuje w Centrum Hansa, które oferuje kompleksową opiekę osobom wymagającym rehabilitacji, zarówno w ramach umowy z NFZ jak i prywatnie. Pacjenci mogą tu korzystać z dziennej formy pomocy czy prewencji rentowej ZUS. Doceniają centrum i pracujących tu fachowców.
- Na rehabilitację trafiają osoby z dużymi problemami, po urazach, z dysfunkcjami, niepełnosprawnością, którym często zawalił się świat i trzeba im pomóc w tej nowej rzeczywistości - mówi dr Szeparowicz. - Rehabilitacja większości ludzi kojarzy się tylko z urazami kręgosłupa, a to bardzo szeroka dziedzina, potrzebna też w neurologii, kardiologii, pulmonologii czy ginekologii.
Po pracy pani doktor cały swój czas poświęca rodzinie: 10-letniej córce i 6-letniemu synkowi oraz mężowi, który jest ortopedą.

- Jestem też fanką aerobiku, który regularnie ćwiczę - mówi. - A gdy zostaje mi jeszcze trochę wolnego czasu, czytam. Niedawno z córką przeczytałyśmy wszystkie części "Zmierzchu", a teraz dla odmiany sięgam po literaturę XIX wieku.

Fascynuje go ręka

Dr Paweł Świątkiewicz zaś chciał być kardiochirurgiem. Takiej kliniki 30 lat temu w Białymstoku nie było, więc złożył podanie do kliniki chirurgii klatki piersiowej. - Ale kolega bardzo chciał właśnie w tej dziedzinie się specjalizować, więc umówiliśmy się, że on złoży tam swoje papiery, a ja swoje przeniosę na ortopedię.

I tak się stało. W Klinice Ortopedii pracuje już 30 lat. Ale jeszcze przed studiami dr Świątkiewicz poznawał służbę zdrowia z innej strony - pracując jako sanitariusz w pogotowiu i izbie wytrzeźwień. Już w Klinice Ortopedii, gdzie zrobił dwa stopnie specjalizacji, odnalazł swoją niszę, którą się fascynuje: chirurgię ręki.

- Moją odskocznią od pracy jest Biebrza - mówi doktor, który od lat zalicza się to "biebrzniętych".
Gdy był lekarzem kadry narodowej siatkarek zwiedzał z nimi cały świat.

- Ale i tak wolę połazić nad Biebrzą - mówi. Jeździ w swoje ukochane miejsca niemal codziennie (poza dniami, gdy ma dyżur), zawsze z aparatem fotograficznym. Ma tysiące zdjęć biebrzańskiej przyrody i zwierząt. - Jestem fotografem przyrody, niepolującym myśliwym i ekologiem Zarabiam praktycznie tylko na to, aby jeździć nad Biebrzę. Ostatnio w dwa miesiące tylko w tym kierunku przejechałem 24 tys. km! - mówi.

Jest bardzo zaangażowany w obronę mieszkających w Dolinie Biebrzy łosi. Gdy ostatnio minister środowiska zgodził się na odstrzał 90 łosi w całej Polsce, zorganizował akcję protestacyjną.

- Żałuję, że Biebrzański Park Narodowy jest bardziej znany poza granicami kraju, niż u nas, że nie doceniamy tego, co mamy - mówi. Dlatego zaraża swoją pasją innych. Bakcyla połknęła córka i wnuk doktora. - A ja od dawna spędzam czas między kliniką a Biebrzą - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna