Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paląc zioło bez zaciągania

Konrad Kruszewski [email protected]
Co bardziej upadla, marihuana czy tanie wino - nad tym debatują nasi politycy
Co bardziej upadla, marihuana czy tanie wino - nad tym debatują nasi politycy Rys. Z. Nicewicz
Kronika wypadków umysłowych. Żaden z posłów PiS-u nie zażywał żadnych narkotyków. To oczywiste. Nikt się nie sponiewierał. Tak mówią. Choć ja sam znam przynajmniej jednego, który w Przemyślu swego czasu zgłosił się do hipisów, żeby go zapisali na członka.

Trwa poważna debata polityczna: Co bardziej upadla? Marihuana czy tanie wino? Czym polityk może się bardziej sponiewierać? Bełtem czy paleniem zioła? Debata ta jest na poziomie, który każe poważnie się zastanowić, czy uczestniczący w niej politycy sami nie najarali się marychy. Taki to jest bełkot.

Debatę wywołał Donald Tusk, który przyznał się, że w młodości zdarzyło mu się palić marihuanę. Tak, jak prezydentowi USA Clintonowi. Z tym, że Clinton się nie zaciągał. A Tusk? Nie wiadomo.

Na odsiecz premierowi natychmiast ruszyła niezawodna Julia Pitera, która, żeby zbagatelizować doniosłość wyznania Donalda, ogłosiła, że jej również zdarzało się, no, może nie brać narkotyków, ale pić tanie wina w parku na ławce. Posłowi PO Tadeuszowi Rossowi zdarzyło się nawet po tych tanich winach raz w życiu z tej ławki nie zejść, czyli na niej zasnąć. Niestety, nie ujawnił on, czy na tej ławce pił tanie wina razem z Piterą i czy razem na niej spali.

Inny polityk PO wyznał, że słyszał w czasach swojej młodości, że niektórzy pili perfumy, ze szczególnym uwzględnieniem Przemysławki, a jeszcze inny przyznał się, że słyszał nawet o spożywaniu acetonu.

Wyszedł z tego czarny obraz PRL-u, zwłaszcza stanu wojennego. Obywatele, według posłów PO, trudnili się wówczas spożywaniem albo taniego wina, bądź piciem acetonu na zmianę z Przemysławką. Tak, że Tusk ze swoją marychą to w rzeczywistości pryszcz przy syfilisie, jaki trawił ówczesną rzeczywistość. Czyli wszyscy żeśmy się obywatele w młodości upadlali, z tym że Tusk najmniej.
Oczywiście, posłów PiS-u nic takiego nie spotkało. Żaden nie zażywał żadnych narkotyków. Nikt się nie sponiewierał. Tak mówią. Choć ja sam znam przynajmniej jednego, który w Przemyślu swego czasu zgłosił się do hipisów, żeby go zapisali na członka. Opowiadają, że chciał mieć nawet legitymację członkowską. Pewnie dlatego że hipisi znani byli z tego, że kefir zapijali maślanką.

Zwłaszcza Przemysław Gosiewski i bracia Kaczyńscy zadeklarowali, że niczego nie zażywali, bo się wychowywali na lepszych podwórkach. To ważne deklaracje, bo niektórym się wydawało już, że taki stan umysłu, jaki udało się tym politykom osiągnąć, wymaga wspomagania. Nic jednak z tych rzeczy. - Mogę spokojnie powiedzieć, ale jestem starszy o osiem lat od Donalda Tuska, że nigdy w życiu żadnego narkotyku nie tylko nie paliłem, ale nie używałem. Pod tym względem nie mam żadnych doświadczeń, nawet najmniejszych. Czy to dobrze? Chyba jednak dobrze - powiedział prezydent Lech Kaczyński.

Niestety, pan prezydent się myli, tak samo jak jego brat Jarosław i pretorian Gosiewski. Gdyby jeszcze deklaracja dotyczyła tylko nieużywania marihuany, to mogłaby być prawdziwa, ale ona dotyczyła wszystkich narkotyków! A na ich liście figuruje na przykład alkohol. Jest to tak samo środek uzależniający jak inne narkotyki. Różnica jedynie jest taka, że jest on legalny.

Nie będę roztrząsał, czy alkohol jest bardziej uzależniający od marihuany, czy mniej. Nie będę też się zastanawiał, czy spustoszenia, jakie czyni w organizmie, są większe czy mniejsze od zielska. Dodam jedynie, że nawet kilkunastokrotne zapalenie marihuany w młodości nie szkodzi tak zdrowiu, jak w miarę regularne (nie piszę tu o nałogu) spożywanie alkoholu na starość. A zatem, jeżeli Donald Tusk ma jakieś zmiany w mózgu, o co tak martwi się posłanka PiS-u Beata Kempa (cytat: "Nadużywanie narkotyków prowadzi do różnych patologii, a nawet zmian w mózgu"), to mogą być one związane bardziej z alkoholem niż trawą. Nie ma też żadnych przesłanek, aby sądzić, że są to zmiany większe niż u braci Kaczyńskich, Przemysława Gosiewskiego, czy posłanki Kempy, jak również u przeciętnego obywatela polskiego, który spożywa kilka litrów spirytusu na rok. Każdy kieliszek po prostu uśmierca w mózgu określoną ilość szarych komórek, które co prawda z czasem się regenerują, ale nie wszystkie.

Nie będę pisał o alkoholu jako nałogu, ale proszę mi wierzyć, że jest to w Polsce znacznie poważniejszy społecznie problem (ok. 2 milionów alkoholików) niż trawiarze, palący nałogowo marihuanę.

Jedynie kwestią umowy społecznej jest fakt, że kiedy na spotkaniu w Juracie prezydent Kaczyński z premierem Tuskiem opróżniają kilka butelek wina (to taki sam alkohol jak w wódzie), to nie oskarżamy ich o obranie narkotyków. Podobnych oskarżeń nie kierujemy do Gosiewskiego, kiedy w sejmowej restauracji wznosi toasty za zdrowie prezesa. Bo tak się kiedyś w Europie umówiliśmy, że alkohol jest legalny. Tyle tylko, że nie wszyscy chcą pamiętać, że legalny alkohol nie przestaje być środkiem odurzającym i uzależniającym, czyli narkotykiem.

Tuskowi, owszem, należałyby się słowa oburzenia i potępienia, bo on zażywał narkotyk nielegalny, czyli łamał prawo. Ale tego mu PiS nie zarzuci, bo Tusk łamał prawo komunistyczne. Czyli paląc zielsko, walczył z komuną. Bohater!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna