- Musieli publicznie przeprowadzić egzekucję, żeby inni zobaczyli i nie próbowali nas naśladować - opowiada obecny rzecznik urzędu miejskiego.
Jarosław Filipowicz twierdzi jednak, że podobnie jak jego dwaj bracia, był raczej grzecznym dzieckiem.
- Zdarzały się jakieś drobne grzeszki. Zawsze lubiłem jabłka, więc czasem kusiło, żeby odwiedzić cudzy sad - przyznaje. - Na podwórku nazywało się to chodzeniem w "arendę" ale raczej rzadko uczestniczyłem w tych wyprawach.
Za najważniejszą lekturę dzieciństwa uznaje "Robinsona Cruzoe". Fascynowały go przygody rozbitka, który lata musiał przeżyć na bezludnej wyspie.
- Później - opowiada - była "Trylogia" Sienkiewicza. Zawsze lubiłem książki, chociaż nie przepadałem za szkolnymi lekturami.
Jarek był niezłym uczniem. Lubił przede wszystkim język polski, historię i geografię. Na podwórku grał w piłkę i w "wojnę", gdzie rzut patykiem decydował o powiększeniu lub utracie swojego terytorium w narysowanym na piasku kole.
Jako amator jabłek zadziwiał w szkole swoich rówieśników.
- Uchodziłem za niejadka. Była wtedy akcja, że w przerwach między lekcjami każdy dostawał kubek ciepłego mleka. Inni przynosili ze sobą jakieś bułki, a ja mlekiem zapijałem jabłka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?