Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Franciszek zamachnął się na prezydenta Komorowskiego

Kazimierz Radzajewski [email protected]
- Jeszcze trochę, wytrzymamy - uspokaja swoją żonę Cecylię "terrorysta" Franciszek Andzulewicz po wyjściu z posterunku policji w Gołdapi. Oboje złożyli doniesienie na inkasenta, który twierdził, że Andzulewicz namawiał go do zamachu na prezydenta RP.
- Jeszcze trochę, wytrzymamy - uspokaja swoją żonę Cecylię "terrorysta" Franciszek Andzulewicz po wyjściu z posterunku policji w Gołdapi. Oboje złożyli doniesienie na inkasenta, który twierdził, że Andzulewicz namawiał go do zamachu na prezydenta RP.
Pani Cecylia i pan Franciszek są w stanie skrajnej rozpaczy.

Cierpię za to, że zwyczajnie sobie porozmawiałem, ale z mściwym człowiekiem. Ja głosowałem na Bronisława Komorowskiego, mam syna na wojnie w Afganistanie. I miałbym planować zamach na prezydenta?! - pyta zrozpaczony Franciszek Andzulewicz, domniemany zamachowiec na głowę państwa.
- Boże! Ten inkasent nas wykończy. Jak można być takim złym człowiekiem? Mamy i tak trudne życie, tydzień temu zmarła mama mojego Franka, a tu taki wstyd... - dodaje roztrzęsiona Cecylia Andzulewicz, żona "terrorysty".

Zrobili z nas bandytów
Pani Cecylia i pan Franciszek są w stanie skrajnej rozpaczy.
- Właśnie dzwonił syn Jarek z misji w Afganistanie i pytał, co się stało z ojcem? Złe wieści dotarły już i tam, bo komunikat prokuratora z Olsztyna wskazał miejsce i człowieka. Jak tak można? Już z nas zrobili bandytów! - płacze Cecylia Andzulewicz.

- Franciszek A. jest ojcem jednego z żołnierzy, którzy służą na misji wojskowej w Afganistanie. Przeszukano dom Franciszka A. w pobliżu Bań Mazurskich i przesłuchano cztery osoby, mogące mieć związek ze sprawą - tak właśnie obwieścił światu sytuację z postępów śledztwa Mieczysław Orzechowski, rzecznik prasowy z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

- Mój Boże! Ja za czterech żołnierzy w wojsku dostałem Medal za Zasługi dla Obronności Kraju. Chcę tylko, żeby i nasz najmłodszy syn wrócił szczęśliwie do domu... Już byłem na dwóch pogrzebach ofiar tej wojny w Jednostce Wojskowej w Gołdapi. Teraz zrobili ze mnie terrorystę! Mam dość! - mówi pełen żalu i złości pan Franciszek.

Bo Komorowski obiecał wycofać wojska z Afganistanu
Siedliskiem "terroryzmu" jest od poniedziałku wieś Surminy w gminie Banie Mazurskie koło Gołdapi. To tam policja i prokurator znaleźli mężczyznę, który ponoć pałał chęcią zamordowania Bronisława Komorowskiego i namawiał do współudziału... inkasenta z elektrowni.

- Prowadzimy postępowanie w kierunku podżegania do zamachu na głowę państwa, czyli zbrodni zagrożonej karą od 12 do 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocia - potwierdza fakty Mieczysław Orzechowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

- To jakaś potworność! Ten inkasent był w naszym domu i zacytowałem mu tylko hasło, które widziałem na ekranie telewizora: "Komorowski obiecał, że wycofa wojsko z Afganistanu. Nie dotrzymał słowa, więc trzeba go zniszczyć". Od siebie dodałem: "To co, zabić?". Ten człowiek natychmiast poleciał na policję i stałem się niemal jak Bin Laden - opowiada pan Franciszek.

Zajście miało miejsce tydzień temu, 21 października, a już następnego dnia państwo Andzulewicz odczuli skutki tej niby zwyczajnej rozmowy z inkasentem.

Zła sława inkasenta
Na dom Cecylii i Franciszka Andzulewiczów spadła seria przesłuchań i rewizji. Szukano broni palnej. Andzulewicz to były milicjant, choć ostatnie ćwierć wieku przepracował w telekomunikacji. Jest odpowiedzialnym człowiekiem, dlatego miał pozwolenie na broń i swego czasu przechowywał ją w domu.
- Tak na wszelki wypadek, żeby czuć się bezpiecznie - wyjaśnia. - Jednak rok temu oddałem moje narzędzie obrony na komisariat. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdybym miał ją nadal... Po tym hałasie w mediach gotów byłem na wszystko... Moje życie i tak dobiega końca - opowiada o swojej traumie 66-letni mężczyzna.
W miniony wtorek pan Franciszek pojechał z żoną do Gołdapii, na posterunek policji, i złożył doniesienie na inkasenta.

- Muszę ukrócić wstrętne pomówienia inkasenta. Ja nawet jego nazwiska nie znam! - tłumaczy wzburzony. - Domagam się wycofania tych oszczerstw, przeprosin i wpłacenia zadośćuczynienia na Dom Dziecka.
- Inkasent na nas się mści - domyśla się żona pana Franciszka. - Już wcześniej chciał z nas zrobić złodziei prądu, ale się zawiódł. Nikt go nie lubi. Sama go popędziłam, gdy się czepiał byle czego.

Inkasent nie cieszy się też poważaniem innych mieszkańców okolic Bani Mazurskich. Za wścibstwo podpadł już miejscowemu kamieniarzowi, a nawet wójtowi.

- To zły człowiek. Też go pognałem z domu, gdy wmawiał mi kradzież prądu - potwierdza Jan Sobuta, wójt Bań Mazurskich.

Prokuratura: będzie konfrontacja. Słowo przeciwko słowu
Prokuratura zapowiada szybkie zakończenie śledztwa

- Występują istotne rozbieżności w zeznaniach. Przewidujemy konfrontację obu postaci tej historii. Dopiero potem albo zostaną postawione zarzuty, albo prokurator uzna, że nie ma do nich żadnych podstaw - tłumaczy kolejność wyjaśniania sprawy prokurator Mieczysław Orzechowski.

Leżące koło Bań Mazurskich Surminy to mała wieś z 60 kominami. Cecylia i Franciszek Andzulewiczowie mieszkają na odległej kolonii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna