Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Jan spędzi święta sam w wychłodzonym domu, bez bieżącej wody i prądu[ZDJĘCIA]

azda
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. I właśnie niezgoda doprowadziła życie pana Jana do ruiny. A i jego rodzinie nie jest łatwo. Tym bardziej przy świątecznym stole warto docenić ciepłą atmosferę.
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. I właśnie niezgoda doprowadziła życie pana Jana do ruiny. A i jego rodzinie nie jest łatwo. Tym bardziej przy świątecznym stole warto docenić ciepłą atmosferę. Fot. A. Zdanowicz
To historia jak z „Opowieści wigilijnej”. Nasz Czytelnik mógłby żyć, jeśli nie dostatnio, to z pewnością godnie, ale...

W takich warunkach długo nie wytrzymam, ale nie opuszczę tego domu - opowiada niespełna 80-letni pan Jan z miejscowości Koweła w gminie Narew. - Tu spędziłem całe życie i tu umrę.

Odwiedziliśmy go. Warunki, w których żyje, są opłakane. Zajmuje pół domu, który wygląda jak w trakcie rozbiórki. W jednej izbie piętrzy się ogromna sterta różnego rodzaju gratów, stare meble, ubrania, kartonowe pudła. O futrynę oparty jest kilkumetrowy drąg okręcony sznurkiem.

- Tym blokuję drzwi, żeby nikt do mnie nie wszedł - tłumaczy pan Jan.

Przed kim? Przed rodziną, która mieszka w nowym domu na tym samym podwórku.

- To oni po wybudowaniu nowego domu odłączyli mi prąd i wodę - żali się. - Powyrzucali też moje rzeczy i sprzęty. Teraz wodę przynoszę od sąsiada w wiadrach. U niego też ładuję komórkę, która jest moim jedynym kontaktem ze światem.

Właściwie nasz rozmówca mieszka w sporej kuchni, w której jest piec kaflowy, łóżko i stół. Nie ma mrozu, ale w domu nawet w kurtce można zmarznąć.

- Rafał rozbił kominy i nie mam jak palić w piecu - tłumaczy gospodarz. - Wybił też zewnętrzne okna i przez pojedynczą szybę ucieka ciepło. A w ścianie wywiercił otwór około 10 cm tuż nad łóżkiem. Tłumaczył, że to w ramach wentylacji. Ale zrobił to po to, by mi wiało.

Rafał to mąż córki bratanka pana Jana. Oboje są policjantami. Młode małżeństwo to właściciele całej nieruchomości domu zajmowanego przez pana Jana. Sami mieszkają w nowym domu na tym samym placu.

-Teraz chcą mnie się pozbyć - mówi ze łzami w oczach pan Jan. - Oddałem ziemię, traktor, maszyny. Pomagałem na gospodarstwie. A tak mi odpłacają!

Kłótnie i szarpaniny to niemal codzienność. Ale ten konflikt jest bardziej skomplikowany.

- Ten dom i podwórko nigdy nie należało do Jana - mówi Aleksander, jego bratanek. - Dziadek przepisał je na mego ojca, a ten na mnie. Przekazałem je córce i zięciowi. Pomagałem też budować im dom. Jan kiedyś miał żonę, ale ją porzucił. Do niedawna miał jeszcze mieszkanie w Hajnówce, ale gdy chcieliśmy go wyeksmitować, to przepisał je na wnuczkę, by komornik go tu zostawił. Ja przejąłem od niego tylko 6 ha ziemi i gospodarstwo. Dzięki temu otrzymał rentę rolniczą. A teraz próbuje to odsądzić.

- Przez lata zajmowaliśmy się nim - opowiada żona pan Aleksandra. - Przygotowywałam mu jedzenie, prałam, sprzątałam. Ale z czasem stał się nie do zniesienia. Gdy córka z nasza pomocą zaczęła budowę, on przeszkadzał, jak się tylko dało.

Wzajemnym oskarżeniom nie ma końca. Aleksander mówi, że Jan, gdy rozbierali stare budynki i stawiali dom, zabierał narzędzia z rąk, straszył robotników.

- Nawet cegły nam smarował fekaliami - opowiada. - Przez okno obserwował, co córka i zięć robią na podwórku, groził im, pokazywał okropne rzeczy. W końcu zamalowali mu szyby. Po zakończeniu budowy prąd i wodę podłączyliśmy do nowego domu. Na starym chcieliśmy wstawić oddzielne liczniki, ale Jan się nie zgodził, dlatego nie ma prądu. Sąd nakazał nam go podłączyć, ale przecież na siłę nie możemy tego zrobić.

Cały konflikt jest bardzo dobrze znany policji i prokuraturze. Aleksander po jednej z kłótni dostał wyrok w zawieszeniu za pobicie Jana. A wobec męża jego córki - Rafała toczy się postępowanie dyscyplinarne.

- Na jedną z interwencji przyjechali chłopaki z prewencji, on próbował ich ustawiać, więc napisali na niego skargę - mówi nam nieoficjalnie jeden z mundurowych. - W tym sporze obie strony są winne. Gdy rodzinne spory policjantów idą za daleko, to szkodzi wizerunkowi policji. Dlatego, jeśli nic się nie zmieni, to ani z nią, ani z nim nikt cackać się nie będzie.

Ale i Jana sąd skazał za groźby wobec córki bratanka. Prokurator wysłał go też na badania psychiatryczne, które wykazały pewne zaburzenia, ale nie przeszkadzało to w dalszym sądzeniu się.

Teoretycznie pan Jan mógłby zamieszkać u córki lub w pustym mieszkaniu, które przepisał wnuczce. Ale nie chce. Z córką wiąże się też przykra historia.

- Wychowywała mnie babcia ze strony mamy - opowiada córka pana Jana. - Ojciec i matka mną się nie interesowali. Dopiero gdy dorosłam, przepisał na mnie plac, na którym z mężem zbudowaliśmy dom, później przepisał mieszkanie na moją córkę. To wszystko. Nawet nie czuję do niego sentymentu, po prostu żal mi go jako człowieka.

Może na święta los tego starszego, samotnego mężczyzny się poprawi. Choć to niełatwe, ale cuda się zdarzają...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna