Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pandemia uderza w pacjentów niecovidowych. Mniej łóżek w szpitalach i badań diagnostycznych

Izolda Hukałowicz
Izolda Hukałowicz
Pacjenci niecovidowi borykają się z różnymi problemami.
Pacjenci niecovidowi borykają się z różnymi problemami. Pixabay
Lekarze alarmują, że epidemia uderza pośrednio w pacjentów niecovidowych. Kurcząca się baza łóżek szpitalnych, utrudniony dostęp do wstępnej diagnostyki, przepełnione SOR-y i lęk, który powstrzymuje przed udaniem się do lekarza - to niektóre z problemów, z którymi borykają się pacjenci niecovidowi.

Mniej łóżek w szpitalach

W miarę jak wzrasta liczba zakażeń koronawirusem, rząd zwiększa bazę łóżek dla pacjentów z COVID-19. Jednym ze sposobów na to jest przekształcanie oddziałów wewnętrznych i wybranych szpitali powiatowych w covidowe.

Taki los spotkał dwa powiatowe szpitale w Bielsku Podlaskim i Augustowie. Tym samym pacjenci, którzy cierpią na inne schorzenia, mieliby się leczyć w innych szpitalach ościennych (więcej o tym w artykule: Koronawirus. Szpitale w Bielsku Podlaskim oraz Augustowie przekształcone na covidowe).

Zobacz też: BOK Białystok. Koronawirus w BOK-u. Odwołany festiwal, kino Forum, Fama i CLZ zamknięte do końca października

Jak zauważa dr Marzena Wojewódzka-Żelezniakowicz, wojewódzka konsultant z zakresu medycyny ratunkowej - poprzez takie decyzje kurczy się pula łóżek szpitalnych przeznaczonych dla pacjentów niecovidowych.

- Możemy dojść do takiego etapu, że tych łóżek będzie brakowało – mówi Wojewódzka-Żelezniakowicz. - W naszym województwie obecnie jakoś dajemy radę z lokacją jednych i drugich pacjentów, ale sytuacja jest dynamiczna i w każdej chwili może się zmienić.

Pacjenci bez badań

Jeszcze innym problemem pacjentów niecovidowych jest swoista „droga przez mękę” na szpitalnych oddziałach ratunkowych, gdzie czekają godzinami na wstępne diagnozy i na wyniki testów w kierunku COVID.

Dr Marzena Wojewódzka-Żelezniakowicz nie zauważa, aby pacjentów na SOR-ach było dużo więcej, jednak dostrzega różnicę w ich zaopatrzeniu medycznym, a raczej jego braku.

Sprawdź także: Stadion Narodowy Szpitalem Narodowym. Obejrzyj pierwsze zdjęcia z budowy

- Przed pandemią część pacjentów, która była kierowana na SOR przez lekarzy rodzinnych, miała już wykonane badania, nawet badania obrazowe. Dopiero gdy wyczerpywały się możliwości lekarzy rodzinnych, to kierowali oni swoich pacjentów na oddziały ratunkowe – zauważa wojewódzka konsultant z zakresu medycyny ratunkowej. - Natomiast teraz pacjenci przychodzą bez żadnej wstępnej diagnostyki. SOR staje się pierwszym miejscem bezpośredniego kontaktu lekarza z pacjentem.

Wcześniej zwykle pacjenci odbywają konsultacje w ramach teleporady z lekarzem rodzinnym. W większości nie są umawiani na wizyty.

- To nie jest dobre, bo szpitalny oddział ratunkowy nie ma fizycznych możliwości, aby wykonywać tego typu świadczenia medyczne. My pomagamy pacjentom w stanie zagrożenia zdrowotnego. Pacjent trafiający na SOR powinien przejść już wstępną kwalifikację - czy to przez lekarza rodzinnego, czy w poradni ambulatoryjnej. SOR nie powinien być pierwszym miejscem fizycznego kontaktu pacjenta z lekarzem oraz pierwszym miejscem diagnostycznym.

Sprawdź też: Cudzoziemcy w Podlaskiem. Pandemia przybiera na sile, a pracujących cudzoziemców przybywa

Niecovidowi z covidowymi na SOR-ach

Według Marzeny Wojewódzkiej-Żelezniakowicz brak wstępnej diagnostyki pacjentów wydłuża czas ich pobytu na SOR-ach, co nie jest korzystne z punktu widzenia bezpieczeństwa epidemiologicznego:

- Co prawda, mamy wyznaczone miejsca siedzące, ale pacjenci nierzadko czekają po kilka godzin na oddziale. I ci, którzy przechodzą zakażenie koronawirusem bezobjawowo mieszają się z niezakażonymi. A my nie jesteśmy w stanie wyizolować pacjentów bezobjawowych.

Lęk pacjentów i kiepska dostępność do POZ

Jak zauważa Jan Kochanowicz, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, wszyscy skoncentrowaliśmy się na COVID-19, natomiast wzrasta zachorowalność na inne schorzenia, dużo groźniejsze, np. nowotwory układu oddechowego czy POCHP.

- Zeszły one jakby na drugi plan, bo medialnie najlepszy marketing ma koronawirus. Natomiast pacjenci w dużej mierze chorują na inne choroby – mówi Jan Kochanowicz.

Według Kochanowicza, problemy z dostępnością do lekarzy rodzinnych spowodowały, że pacjenci nie są diagnozowani. Diagnostyka jest opóźniona, a sami pacjenci byli tak zalęknieni, że nie udają się do lekarzy, nie diagnozują się i chowają się po domach. Jesienna fala pandemii również ograniczyła ilość zgłaszających się do poradni osób.

- I teraz obserwujemy już pierwsze efekty takich zachowań. Choć nie mamy jeszcze statystycznych dowodów na to, ale w praktyce widzimy, w jakim stanie przychodzą do nas pacjenci. Już teraz koledzy z klinik pulmonologicznych mówią o zwiększonej ilości pacjentów z nowotworami płuc, bardzo często już w stadium nieoperacyjnym – podkreśla dyrektor USK.

od 7 lat
Wideo

Jakie są najczęstsze przyczyny biegunki u dorosłych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pandemia uderza w pacjentów niecovidowych. Mniej łóżek w szpitalach i badań diagnostycznych - Kurier Poranny

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna