Partyzantka na targowisku

Zamiast ładu i porządku awantury i interwencja policji - tak jest na miejskim targowisku po tym, jak wytyczono ścieżki i stanowiska dla handlujących. Administrator dopiero teraz zastanawia się, jak zapobiec kolejnym nieporozumieniom.
Plan modernizacji targowiska zaczęto realizować bez uzgadniania z kupcami. Wytyczono alejki, chodniki, ponumerowano stanowiska, co dla niektórych oznaczało, że nie mają już tu swojego miejsca.
- Powinni z kupcami to ustalić, plany zaakceptowane przez wszystkich zrobić, a tak to jest partyzantka - denerwuje się jeden z handlujących na targu w Kolnie. - Kolega pięć lat stał w jednym miejscu, a kiedy szedł zrobić opłatę, dowiedział się, że już ktoś inny zarezerwował jego miejsce.
A to budzi emocje, szczególnie nad ranem w piątek, kiedy każdy rozstawia swój stragan. Do dwóch handlarzy złotem przyjeżdżał patrol policji. Kłócili się, bo zabrakło miejsca. Niewykluczone, że w najbliższy piątek awantur będzie jeszcze więcej.
- Ja sam musiałem sobie poszukać alejki, bo tam, gdzie kiedyś stałem, było już zajęte, stanąłem tu i będę stał, ale co będzie za tydzień, nie wiem, może polać się krew - nie kryje zdenerwowania Paweł, młody mężczyzna sprzedający odzież.
Marek Łuba, zastępca dyrektora Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Kolnie, nie wie o tym, że na targu doszło do interwencji policji. Twierdzi, że prowadzą rozmowy z handlującymi, którzy powinni po prostu rezerwować stanowiska, i byłby ład.
- Tłumaczymy, jedni chcą słuchać, inni wcale - mówi Marek Łuba. - Nam zależy na tym, żeby rozwiązać ten problem, dlatego teraz będziemy się zastanawiać, jak to zrobić.