Paulina Gajda-Deszczka narysowała sobie Białystok. Drewniany i modernistyczny

Czytaj dalej
Fot. Archiwum prywatne
Olga Goździewska-Marszałek

Paulina Gajda-Deszczka narysowała sobie Białystok. Drewniany i modernistyczny

Olga Goździewska-Marszałek

W białostockim Centrum Nowoczesnego Kształcenia - w trakcie trwania wystawy Pauliny Gajdy-Deszczki „Ślady Białostockiej Moderny” - pękła rura. Bilans strat był właściwie korzystny - tylko jeden rysunek został zalany na amen. Ów rysunek modernistycznego gmachu znikł z przestrzeni wystawy tak jak z krajobrazu Białegostoku co jakiś czas znikają stare domy i budynki z epoki PRL-u. Białostocka rysowniczka próbuje je zatrzymać choć na papierze.​

Zalany rysunek prezentował dom handlowy Central. Na ile ważna to była praca dla całego cyklu rysunków przedstawiających białostocki modernizm?​

Paulina Gajda-Deszczka: Ten cykl zaczął się właśnie od narysowania budynku Centralu. To sztandarowy przykład modernizmu w naszym mieście. Kiedy byłam jeszcze na studiach, były podejmowane inicjatywy, by usunąć wielką reklamę zasłaniającą elewację budynku PPS Społem. Bo ta elewacja jest niezwykła, bardzo oryginalna, wręcz unikatowa. I dlaczego mają tam wisieć przypadkowe twarze? Ale niestety w tej kwestii od lat nic się nie zmieniło. Poczułam więc, że jest to na tyle interesujący obiekt, że warto go przedstawić. I zaczęłam go rysować... ​

...I narysowałaś tyle białostockich budynków, że starczyło na dwie wystawy - o drewnianej architekturze oraz najnowszą, poświęconą białostockiemu modernizmowi. ​

Właściwie i modernizm, i drewniany Białystok to pomysły, które pojawiły się w tym samym czasie. Ale drewniana architektura w naszym mieście jest niezwykle ulotna i uznałam, że muszę się nią zająć priorytetowo, bo szybko znika z miejskiego krajobrazu. ​

Skąd w tobie taka potrzeba? Wiele osób mija te budynki bez refleksji nad ich historią i znaczeniem. ​

Kiedy jeszcze byłam na studiach, często jeździłam autobusem i mijałam stary dom przy ul. Wasilkowskiej. Inspirowała mnie barwa jego elewacji i obiecywałam sobie, że kiedyś w jakiś sposób go upamiętnię. Aż w końcu ktoś zasłonił mi go ogromną reklamą. Poczułam, że to dziedzictwo, którego nie da się już uratować. Ale wróciłam tam przy okazji tworzenia wystawy Woodstok, kiedy rysowałam stare, drewniane budynki pomału znikające z przestrzeni naszego miasta.​

Paulina Gajda-Deszczka
Archiwum prywatne Paulina Gajda-Deszczka

Dziedzictwo, którego nie da się uratować. W dyskusji o historycznej architekturze Białegostoku takie stwierdzenie mogłoby obudzić wiele emocji. ​

To realne. Kiedy studiowałam architekturę, byliśmy uczeni podejścia, że trzeba to dziedzictwo kulturowe szanować i twórczo wykorzystywać. Ale gdy przychodzi do opuszczenia murów uczelni, to te idee nie stanowią już niemal żadnej wartości. Nie mamy większego wpływu na to, co dzieje się w naszej przestrzeni publicznej, bo rządzą w niej pieniądze. ​

Kiedy wracasz w miejsca, w których nie ma już narysowanych przez ciebie budynków, co czujesz?​

Rysunek to dla mnie forma terapii, która pozwala mi przestać się tym dręczyć. Dopóki coś jest nienarysowane, to mnie boli i jest we mnie bunt, niezgoda na taką rzeczywistość, w której piękne budynki idą w zapomnienie. A kiedy mam to na papierze, odnoszę wrażenie, że już nie zginie. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że to bardzo małe działanie, ale w taki sposób próbuję sobie radzić z rzeczywistością. To też sposób poradzenia sobie z bylejakością. Podejrzewam, że wiele osób, wyjeżdżając do innych państw Europy, zachwyca się tamtejszą architekturą i kiedy wracają do Polski mają przez jakiś czas problem z zaakceptowaniem tego, co widzą za oknem. Ja rysując oswajam tę brzydotę.

Może trzeba więcej zbuntowanych architektów, by powstrzymać niszczenie tego, co dawniej zbudowano?​

Przede wszystkim trzeba o tej architekturze mówić. Trzeba szukać różnych środków wyrazu, kształtujących wrażliwość mieszkańców na przestrzeń publiczną miasta. Rysowanie i upublicznianie efektów jest jednym z moich sposobów. Ale nie chcę być totalnie pesymistką. Warto zauważyć też pozytywne działania, np. siedzibę Galerii Sleńdzińskich ulokowaną w odrestaurowanym domu przy ul. Wiktorii.

Pozostało jeszcze 56% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Olga Goździewska-Marszałek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.