Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pełna torba portfel nie

Julia Szypulska [email protected]
Listonosze narzekają na zbyt niskie płace
Listonosze narzekają na zbyt niskie płace J.Szypulska
Suwałki. Praca ciężka, a pensje głodowe - żalą się suwalscy listonosze. I nie zamierzają dalej pracować za kilkaset złotych.

Dlatego właśnie w środę, przez kilka godzin, strajkowali. Choć przyszli do pracy, przez kilka godzin nie roznosili przesyłek. Dopiero po południu zaczęli dostarczać adresatom korespondencję, ale tylko tę priorytetową. Zwykłe przesyłki musiały czekać. Zainteresowani mogli je odebrać na poczcie. Jeśli, oczywiście, wiedzieli o przesyłce. Suwal-czanie protest pocztowców przyjęli ze zrozumieniem, choć niektórym napędził sporo strachu.
- Trochę się przeraziłam, kiedy listonosz nie przyszedł jak zwykle z emeryturą - przyznaje Regina Kozłowska.
Wczoraj suwalscy listonosze pracowali. Postanowili bowiem odłożyć protest do czasu zakończenia negocjacji w centrali Poczty. Tym niemniej, nie zamierzają rezygnować z żądań.
Śmieszne pieniądze
- Zarabiam 720 zł na rękę - mówi, prosząc o anonimowość, jeden z listonoszy. - Ta suma jest po prostu śmieszna. Gdyby nie to, że mieszkam u rodziców, nie wystarczyłoby mi nawet na najpilniejsze potrzeby.
Rozmówca jest doręczycielem od sześciu lat. W tym czasie jego pensja wzrosła zaledwie o 120 zł. A obowiązków przybyło. Oprócz zwykłych przesyłek, musi też roznosić różnego rodzaju ulotki reklamowe. Zdarza się, że dziennie ma ich ponad tysiąc.
- Moja torba waży wtedy ze 30 kilogramów - denerwuje się. - Czasem z trudem zarzucam ją na ramię. Poczta na tych ulotkach zarabia, a my, oprócz bólu w kręgosłupie, nic z tego nie mamy.
Każdy z czterdziestu czterech listonoszy pracujących w Suwałkach musi się też sporo nachodzić. Dziennie pokonuje, najczęściej pieszo, kilkadziesiąt kilometrów.
Kilkaset skrzynek
- Mój rejon ma ponad 20 kilometrów - opowiada jeden z doręczycieli pracujących na os. Północ. - Muszę dotrzeć do 600 skrzynek. A niektórzy moi koledzy mają ich nawet tysiąc.
Poza tym, żeby doręczyć na przykład przesyłkę poleconą lub emeryturę, muszą się jeszcze wspinać po schodach. Dziennie pokonują pieszo kilkadziesiąt kilometrów. To oprócz wysiłku, kosztuje też ich sporo czasu.
- Ośmiogodzinny dzień pracy to fikcja - twierdzą zgodnie listonosze. - Faktycznie jest tak, że chodzimy tak długo, aż rozniesiemy całą korespondencję. Oczywiście nikt nam za nadgodziny nie płaci.
Sporne czterysta złotych
Wczorajsze negocjacje z generalną dyrekcją Poczty Polskiej nie przyniosły porozumienia. Ta nie chciała bowiem zaakceptować postulatów związkowców. Kością niezgody są głównie podwyżki.
- Chcemy, by listonosze zarabiali półtora tysiąca złotych brutto - mówi Roman Zasada, szef Związku Zawodowego Pracowników Poczty w Suwałkach. - To nie są zbyt wygórowane żądania.
Tymczasem władze firmy oferują znacznie mniej.
- Planowane są podwyżki, ale do tysiąca sto złotych - informuje Bogumiła Gałkowska, regionalny rzecznik prasowy Poczty Polskiej.
Dziś odbyć się ma kolejna tura rozmów. Jeśli nie zapadną postanowienia zadowalające związkowców, będzie strajk generalny. Udział w nim zapowiadają już suwalscy listonosze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna