Pfleiderer: Stuprocentowa podwyżka jest nierealna

Protest

Protest

Akcja protestacyjna przewoźników drewna z Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego obejmuje wstrzymanie dostaw do odbiorców w Świeciu, Kwidzyniu, Ostrołęce, Szczecinku i Grajewie. W marcu ulicami tych miast w proteście przejechało kilkadziesiąt samochodów załadowanych drewnem. Przewoźnicy grozili wówczas, że od 1 kwietnia nie będą jeździć. Słowa dotrzymali.

Od ponad dwóch tygodni drewno okrągłe do zakładu dostarczane jest wagonami kolejowymi, ponieważ przewoźnicy strajkują.

W piątek w Grajewie spotkało się kilkudziesięciu przewoźników z północnej Polski. Właściciele firm zajmujących się transportem drewna domagają się m.in. stuprocentowej podwyżki za transport surowca i obniżenia maksymalnego ładunku do 25 msześc. Przewoźnicy nie chcą łamać prawa. Dziś, aby zarabiać muszą wozić samochodami więcej towaru, niż dopuszczają przepisy. To jednak duże ryzyko: ze względu na bezpieczeństwo i wysokie kary stosowane przez Inspekcję Transportu Drogowego.

- Domagamy się stuprocentowej podwyżki. Nie wchodzą w grę żadne półśrodki. To nam się należy. Za wykonaną pracę trzeba płacić - mówi Jerzy Sadłek, członek Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego.

Radosław Wierzbicki, członek zarządu Pfleiderera, mówi, że tak duża podwyżka jest niemożliwa. Jego zdaniem, oczekiwania przewoźników osiągają poziom stawek firm w Niemczech.

- Poza tym byłoby to niesprawiedliwe w stosunku do innych pracowników, którzy pracują w naszym zakładzie. Podwyżki są jednak realne, ale wyłącznie na bazie negocjacji i rozmów - mówi. - To patowa sytuacja. Nie chcemy nikogo straszyć, ale jeśli taka sytuacja będzie trwała jeszcze tydzień, dwa lub trzy, to postawimy na transport wagonami.

- Jeśli będzie trzeba, to zorganizujemy blokady przy zakładach. Mam jednak nadzieję, że to tego nie dojdzie - mówi Sadłek.

Przewoźnicy zapowiedzieli już złożenie pozwu zbiorowego w stosunku do firm o nadużywanie od wielu lat pozycji dominującej na rynku.