Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięć samobójstw w jednej parafii. Jedni mówią: fatum, inni zwalają winę na szatana

Piotr Kutkowski, "Echo Dnia"
Na płocie (z prawej) ciągle przymocowany jest sznur, na którym powiesił się 15-letni Bartek
Na płocie (z prawej) ciągle przymocowany jest sznur, na którym powiesił się 15-letni Bartek
Ludzie chcą, by pomógł im egzorcysta.

Rozmowa

Rozmowa

Z Anną Malaśnicką, psychoterapeutką z Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu, rozmawia Piotr Kutkowski.
Pięć samobójstw w przeciągu miesiąca w trzech sąsiadujących ze sobą wsiach. Da się to racjonalnie wytłumaczyć?
- Można pokusić się o takie wytłumaczenie. Ludzie mają swoje problemy, a niektórzy upatrują sposobu na ich rozwiązanie w samobójstwach. Są też takie czynniki jak chociażby uzależnienia. Ktoś, kto ma nieuporządkowane życie emocjonalne, bardzo przeżywa zgony znajomych, a w małych społecznościach są one szczególnie nagłaśniane. Złą rolę mogą też spełniać media. Dla kogoś mniej dojrzałego taka śmierć może stać się wzorem na rozwiązanie własnych problemów. Niestety, samobójstwa są naśladowcze.
Jak im zapobiegać?
- Istnieją specjalne programy stworzone w tym celu. Na pewno potrzebna jest interwencja psychologa i wsparcie dla ludzi żyjących w tym środowisku. Tworzą oni przecież system naczyń połączonych.

Serii samobójstw w gminie Przyłęk nikt nie potrafi wytłumaczyć. Ludzie chcą odprawić mszę za dusze zmarłych. Chcą też przyjazdu księdza egzorcysty...

Kiedy zaczęła się koszmarna seria samobójstw w parafii w Łagowie? Trudno powiedzieć. Trudno, bo tak naprawdę jeszcze nie wiadomo, czy pierwszy powiesił się emerytowany listonosz w Łaguszowie, czy mieszkająca w tej samej wsi pani Janina.

Janina
Jego ciało zostało znalezione 4 maja br. Wisiało w przedsionku domu, w którym mieszkał. Zwłoki 61-letniej pani Janiny znalazł 22 maja w lesie mężczyzna, który pojechał tam po drzewo. Tyle że kobieta zaginęła już 20 kwietnia i od tego czasu była poszukiwana. Feralnego dnia wyjechała z domu do Puław, by wpłacić ratę kredytu. Miała też zrobić drobne zakupy do domu. Rodzina rozmawiała z nią przez telefon. Ostatnie połączenie było ze Zwolenia. Potem nastąpiła cisza.

Ogłoszenia ze zdjęciem pani Janiny pojawiły się w kilku miejscowościach. Rozlepiała je rodzina, znajomi. Szukali jej też strażacy i policjanci. Las, w którym w końcu znaleziono zwłoki, wcześniej przeczesywano kilkakrotnie.

- Sam byłem w tym miejscu ze trzy razy i nic nie widziałem. A przecież ten las znam od dziecka. Jak własną kieszeń - zaklina się jeden z mieszkańców.

Pani Janina wisiała na bandażu elastycznym. W pobliżu leżała jej torebka. Były w niej dokumenty, telefon komórkowy i... grosik na szczęście. Przedmioty zabrała policja, prokuratura zarządziła sekcję zwłok. Na razie nie wiadomo, kiedy zmarła, ciało było jednak w stanie znacznego rozkładu. Pogrzeb już się odbył. Panią Janinę pochowano na cmentarzu w Łagowie.

Na tym samym cmentarzu pochowano też listonosza, a kilka dni później mieszkańca Łaguszowa, który powiesił się na przydrożnym krzyżu w Mszadli Starej. Tego samego dnia w pożarze własnego domu zginął jego brat. A teraz próbował się powiesić jeszcze jeden brat. Na szczęście, w porę go odcięto. To było w niedzielę. W niedzielę ksiądz proboszcz w towarzystwie organisty i wiernych poświęcił krzyż w Mszadli.

- Ale złego to nie odegnało - utrzymuje mężczyzna sączący piwo przed miejscowym sklepem. -W poniedziałek sam odcinałem od sznura martwego Ryśka, a we wtorek na płocie powiesił się Bartek.

Ryszard
Ryszard mieszkał w Wólce Łagowskiej, razem z matką oraz siostrą i jej rodziną, tj. jej mężem i córką. Był stolarzem, ale utrzymywał się z prac dorywczych.

- Nikt już nie zamawia okien czy drzwi, bo wszyscy kupują gotowe - twierdzi siostra Ryszarda.

Według niej, brat załamał się po wypadku, który miał w li-stopadzie zeszłego roku. Gdy szedł z wózkiem potrącił go samochód. Kierowca uciekł, Ryszard trafił do szpitala. Miał pokiereszowaną nogę i przed sobą wiele miesięcy leczenia. Gips zdejmowano mu kawałek po kawałku. Noga została całkowicie odsłonięta dopiero przed kilkoma dniami.

- Brat widząc siniznę, przeraził się - opowiada siostra. - Dzwonił do mnie ze szpitala, mówił, że utną mu nogę i żeby zabrać go do domu. Po tej rozmowie rozmawiałam z ordynatorem. Uspokoił mnie. Ale gdy odwiedziłam brata w szpitalu usły-szałam, jak inni pacjenci straszyli go odcięciem nogi…

- Syn bardzo cierpiał - załamuje ręce matka. - Z trudem poruszał się o kulach, zamówiłam więc dla niego taki specjalny wózek, by mógł jeździć po wsi. Zrobił go znajomy ze starych części od rowerów i samochodu. Zapłaciłam za niego 100 złotych, przeprowadziłam też syna z piętra do drugiego, parterowego domku. Zimą stał nieogrzewany, teraz już nie trzeba było grzać, a syn nie miał kłopotów z wchodzeniem.

Ze szpitala odebrali go w sobotę. Siostra przyznaje, że bardzo bali się o jego psychikę.

- Potrafił mówić, że jest namierzany GPS-em, że ktoś go śledzi. W niedzielę w nocy też był bardzo niespokojny. Zadzwonił do mnie, twierdząc, że dopiero co przyjechał autobus z sektą, która będzie chciała go wykończyć tak, jak wykończyła panią Janinę. I że po niej teraz na niego przyszła kolej. Okazało się, że rzeczywiście był, ale szkolny autobus, który po występach odwiózł moją córkę.

Matka również bała się o syna. Czuwała przy nim i poszła spać dopiero w poniedziałek o godzinie 4.30, gdy zobaczyła, że usnął.

- O wpół do siódmej syn jeszcze żył, bo zięć wziął od niego recepty do wykupienia - przypomina sobie.
Godzina wpół do ósmej będzie dla niej najbardziej tragiczną godziną w jej życiu. Wtedy zobaczyła syna wiszącego na haku z tyłu budynku gospodarczego. Klęczał i już nie żył.

- Dlaczego to zrobił, dlaczego? - mówi matka połykając łzy. - Przecież robiliśmy wszystko, by mu pomóc!

Bartek
W domu 15-letniego Bartka nie ma rodziców. Pojechali załatwiać formalności związane ze śmiercią syna. W gospodarstwie pozostali młodszy brat Wiktor i dorosła siostra.

Mówią, że Bartek był bardzo skryty, nikomu się nie zwierzał. Ale też nic nie zapowiadało tragedii. Chłopiec kupił sobie króliki, wybierał się na ryby, umówił się z sąsiadem, że trochę u niego popracuje.

- Był bardzo pracowity, marzył o kupnie skutera - przekonują mieszkańcy wsi.

Feralnej nocy z poniedziałku na wtorek chłopiec nie pojawił się w domu. Szukała go matka, znalazł sąsiad. Martwego, wiszącego na płocie.

- To był dla nas wszystkich szok. Płakali nauczyciele, płakali uczniowie - nie kryje Sławomir Pastuszko, dyrektor gimnazjum w Wólce Zamojskiej, do której chodził Bartek. - Poprosiłem o przyjazd psychologa ze Zwolenia. Rozmawiał z grupami uczniów i indywidualnie.

Bartek powtarzał pierwszą klasę, ale w opinii dyrektora, nie sprawiał kłopotów wychowawczych. Na pogrzeb wybiera się cała szkoła.

Szatan
Proboszcz parafii w Łagowie, ksiądz Kazimierz Tynkowski nie wie, w czym upatrywać przyczyn tej fali samobójstw. Wie, że doszło do kilku tragedii, które rzutują na życie całej wspólnoty. Ale komentować ich nie chce.

Ostrożny w wygłaszaniu opinii jest też wójt Marian Kuś.

- Do każdej sprawy trzeba podchodzić indywidualnie, każda ma inne podłoże. Niekiedy w tle był alkohol i patologia. Poszkodowanym rodzinom staramy się teraz pomagać, jak tylko możemy - zapewnia.
Mieszkańcy Łagowa, Wólki Łagowskiej i Łaguszowa mówią o fatum, które zaciążyło nad okolicą. Po wsiach krąży też zabobon: "samobójstwo jednej kobiety pociąga za sobą samobójstwa siedmiu mężczyzn".

- Na razie nie żyje czterech - wyliczają ludzie. - Ale jest już kolejny, co mówi, że "teraz przyszła jego kolej"...

Matka Ryszarda nazywa to fatum po imieniu: "szatan".

- Chcemy zaprosić do naszego domu inne rodziny samobójców i księdza, by odprawił tu mszę za dusze naszych bliskich - zdradza plany.

Siostra zmarłego myśli również o zaproszeniu księdza-egzorcysty. Takiego, któremu udałoby się wygnać z tej parafii szatana…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna