Trafił ci się kiedyś mecz, żebyś miał tyle roboty i tyle kontuzji? - pytamy Piechowskiego.
- Coś takiego przeżyłem pierwszy raz w życiu. Zdarzały się spotkania, kiedy było dużo pracy. Ale nigdy aż tylu zawodników nie miało problemów z kontuzjami.
Z czego wynikały urazy?
- Złożyły się na to dwie rzeczy. Bełchatów grał bardzo ostro. Już na początku Robert Szczot dostał łokciem w twarz. Ale swoje zrobiły też warunki. Padał śnieg. Zawodnicy ślizgali się po boisku. Aleksis Norambuena doznał kontuzji praktycznie nieatakowany przez rywala.
Wydawało się, że złamał nogę...
- Jak do niego biegłem, to chłopcy rzeczywiście krzyczeli, że ma otwarte złamanie. Ale na szczęście złamania nie było. Uraz jest jednak na pewno poważny. Coś złego stało się z kostką. Na gorąco nawet trudno było go zbadać, bo chłopak zwijał się z bólu. W poniedziałek powinien przejść specjalistyczne badania u naszego lekarza.
A co ze Szczotem i Królem?
- Robertowi strasznie leciała krew. Zatamowałem krwotok z nosa, ale krew spływała do gardła. Zszedł z boiska, ale niebawem powinien wrócić do gry. Krzysiek skręcił natomiast staw skokowy. Na razie trudno powiedzieć, kiedy w stu procentach wróci do zdrowia.
Drżeliśmy też o Piotra Lecha...
- Byłem jeszcze w szatni opatrując Aleksisa, a już musiałem biec do Piotrka. Na początku drugiej połowy meczu pociągnął go mięsień dwugłowy. Gdyby była możliwość zmiany, pewnie zszedłby z boiska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?