Pielęgniarki „dyżurują” pod Sejmem. Protest ma trwać 48 godzin

Takie zapisy w ustawie o najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia zaproponował Senat. Aby weszły w życie, muszą je zaakceptować jeszcze senatorowie. Dziś przed południem odrzuciła je sejmowa komisja zdrowia. Jutro mają nimi zająć się wszyscy posłowie. Pielęgniarki obawiają się, że w głosowaniu Sejmu poprawki przepadną. Dlatego przyjechały do Warszawy i protestują pod Sejmem. Protest rozpoczął się w środę o godz. 10 i ma potrwać całe dwa dni.

O co konkretnie chodzi? O zaszeregowanie pracowników ochrony zdrowia według posiadanych kwalifikacji – a nie tylko wykształcenia, podwyższenie wszystkim grupom wskaźnika wzrostu wynagrodzeń i wprowadzenia przepisu gwarantującego finansowanie podwyżek. Dodatkowo pielęgniarki chciałyby, by pieniądze na podwyżki dla pracowników ochrony zdrowia były „znaczone”.

Przeczytaj też:

To – według nich – jest gwarancją, że fundusze nie zostaną przeznaczone przez dyrekcje szpitali na inne cele, na przykład łatanie dziur w budżetach. Nowelizacja ustawy zakłada, że gwarantowane poziomy najniższych wynagrodzeń wzrosną od lipca 2022 r.
Pod Sejmem protestują pielęgniarki z całej Polski. Przyjęły zasadę, że z każdego województwa przyjeżdża tyle protestujących, ilu jest tam posłów. Są też przedstawicielki województwa podlaskiego.

– Walczymy nie tylko o pielęgniarki, ale o wszystkie zawody medyczne – podkreśla Agnieszka Olchin, przewodniczącą Zarządu Regionu Podlaskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.

Przyznaje, że wciąż ma nadzieję, że Sejm poprawki przyjmie. – Wychodzą do nas posłowie, rozmawiają, słuchają – opowiada. I dodaje: – To bardzo ważne poprawki, bo dzięki nim będziemy mieli gwarancję finansowania podwyżek, ale również to, że brane będą pod uwagę faktyczne kwalifikacje pracowników, a nie te uznawane przez dyrektorów szpitali.

Przeczytaj też: