Ginekolog, który po pijanemu pełnił dyżur w suwalskim szpitalu został zwolniony z pracy, ale wciąż może pracować w prywatnym gabinecie, albo w innym szpitalu. Bo nikt nie pozbawił go prawa do wykonywania zawodu. Taka decyzja pozostaje w gestii sądu, który, jak wynika z dotychczasowych postępowań, niechętnie sięga po tego typu środki. Nawet wtedy, gdy niedopatrzenie lekarza przyczyniło się do kalectwa dziecka, skazanemu nie zabronił dalszej pracy w służbie zdrowia.
Do incydentu w suwalskim szpitalu doszło w ostatnią sobotę stycznia. Wówczas mąż jednej z pacjentek wyczuł od dyżurującego ginekologa Sławomira C. woń alkoholu. Natychmiast zawiadomił policję, a ta zabrała medyka na komendę. Badanie alkomatem wykazało, że ma ponad promil alkoholu w organizmie. Czy pił w pracy, czy przyszedł na dyżur pijany, nie wiadomo. Ma to ustalić prokuratorskie śledztwo. Póki co, wiadomo, że tego dnia dyżur rozpoczął o godzinie ósmej rano. A miał go zakończyć dobę później.
Sławomir C. pracował w suwalskim szpitalu od około roku na tzw. kontrakcie. Wrócił do placówki po kilku latach. W międzyczasie był m.in. ordynatorem oddziału w grajewskim szpitalu, prowadził prywatną praktykę. Lekarze twierdzą, że był dobrym, cenionym fachowcem. W suwalskim szpitalu wykonywał bardzo skomplikowane zabiegi. Bardzo dużo też dyżurował. Niektórzy żartowali, że ginekolog niemal mieszka w szpitalu.
Tuż po zatrzymaniu dyrektor placówki Adam Szałanda natychmiast rozwiązał z medykiem kontrakt. - Sprawa jest bezdyskusyjna - mówił. - Takie zachowanie lekarza jest niedopuszczalnie, nie chcieliśmy nawet słuchać wyjaśnień.
Gdy ginekologa zabrała policja, w jego miejsce został natychmiast ściągnięty inny specjalista, tak aby opieka dla pacjentek oddziału była stale zapewniona.
Dyrektor twierdzi, że - jak ustalił - podczas dyżuru Sławomira C. nie było żadnego porodu czy zabiegu. Ale czy to prawda, weryfikuje suwalska prokuratura. Śledczy zabezpieczyli dokumentację medyczną, będą ją analizować, a także przesłuchiwać ciężarne kobiety. Jeśli okaże się, że Sławomir C. wykonywał czynności medyczne i zagrażał bezpieczeństwu kobiet, stanie przed sądem. W innym przypadku sprawa może zakończyć się tak, jak lekarki z augustowskiego Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. W lipcu 2014 roku pacjent zaalarmował policję, że kobieta jest pijana. Badanie alko-matem wykazało, że ma blisko 1,8 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Została zwolniona z pracy i dobrowolnie poddała się karze. Sąd przystał na to, bo lekarka nie naraziła życia pacjentów na niebezpieczeństwo.
Czy podobna sytuacja będzie w przypadku Sławomira C., zobaczymy za dwa, trzy miesiące. Tyle bowiem może potrwać prokuratorskie śledztwo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?