Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijany policjant spowodował wypadek. Stracił pracę

Izabela Krzewska [email protected]
Trzy tygodnie po zdarzeniu 50-letnie Andrzej K. został zwolniony ze służby.
Trzy tygodnie po zdarzeniu 50-letnie Andrzej K. został zwolniony ze służby. Archiwum
Auto zniszczone, kręgosłup uszkodzony, a pijany funkcjonariusz stracił pracę i stanął przed sądem.

Patrol drogówki stoi przy ul. gen. Maczka z „suszarką”. Namierza samochód, którego kierowca za mocno wdepnął gaz. Jeden z mundurowych wychodzi na jezdnię. Na jego widok z piskiem opon, niemal w miejscu, zatrzymuje się toyota avensis. Po paru sekundach - huk. W tył toyoty uderza kia. Pirat drogowy, na którego „polowali” policjanci, spokojnie odjeżdża, a oni słyszą... pretensje.

- Coście narobili?! Przez was stracę pracę - miał krzyczeć kierowca samochodu kia. Badanie wykazało, że miał blisko 2 promile alkoholu w organizmie. Jeden z członków patrolu rozpoznał Andrzeja K. To... policjant, kolega z wydziału drogowego.

Trzy tygodnie po zdarzeniu 50-letnie Andrzej K. został zwolniony ze służby. Prawo do policyjnej emerytury zachował, ale wczoraj stanął przed Sądem Rejonowym w Białymstoku.

- Przyznaję się do tego, że uderzyłem w tył toyoty, ale nie do spowodowania zdarzenia - mówił oskarżony o spowodowanie wypadku po pijanemu. - Nie miałem możliwości zatrzymania się. Stan nietrzeźwości nie miał na to wpływu - zapewniał.

Bo wszystko pozostałe było - jego zdaniem - w porządku. Tego marcowego dnia br. zachował bezpieczną odległość (szacuje, że toyota była 20-25 m przed nim), a dopuszczalną prędkość przekroczył o tolerowane 10 km/h (miał jechać 80 km/h).

Kto jest więc winny? Na podstawie relacji K. można wysnuć wniosek taki: policjant z drogówki, który wyskoczył niczym filip z konopi.

- To jego nagłe wyjście spowodowało gwałtowne hamowanie toyoty i moje - zaznaczył oskarżony. - Nie miałem możliwości zjechania na prawy pas, bo tamtędy jechały pojazdy.

Przesłuchiwany wczoraj policjant z drogówki zeznał, że zachował się zgodnie z przyjętą praktyką.

- Na mój widok toyota zatrzymała się w miejscu, ale nie używałem tarczy do zatrzymania. Kierowcy boją się policji. Wykonują manewry, których zwyczajnie by nie wykonali - zeznał funkcjonariusz.

Pokrzywdzony 63-letni kierowca toyoty stwierdził, że zachowanie policjanta było ryzykowne.

- Wyszedł zza tira, z podniesioną ręką - relacjonował.

Naprawa nowiutkiej toyoty kosztowała prawie 40 tys. zł, a pokrzywdzony wciąż przechodzi rehabilitację i nosi gorset, ponieważ miał złamany krąg. Przez trzy miesiące nie wstawał z łóżka. Od Andrzeja K. domaga się odszkodowania i zadośćuczynienia.

Kolejna rozprawa 25 listopada. Wtedy sąd przesłucha m.in. biegłą z zakresu medycyny sądowej. Ma ona ocenić nie tylko obrażenia pokrzywdzonego, ale i wpływ alkoholu na to, że oskarżony wjechał w tył toyoty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna