PiS nie chciało ochłapów, więc nie dostanie nic

- Radni PiS ciężko na to pracowali - żartują ich koledzy. Rzeczywiście, dziesięć razy zignorowali możliwość zgłoszenia kandydata na wiceprzewodniczącego rady.

- Nie chcemy ochłapów - tłumaczy Grzegorz Gorlo. - Jesteśmy najliczniejszym klubem w radzie i choćby z tego względu, przewodniczący powinien wywodzić się z naszego ugrupowania.

Prezydium suwalskiej rady było 4-osobowe i tworzyli je przedstawiciele wszystkich klubów. Opozycyjne wobec władz miasta Prawo i Sprawiedliwość miało fotel wiceprzewodniczącego. Sytuacja zmieniła się dopiero w tej kadencji i Mariola Szczypiń, działaczka PiS-u została przewodniczącą. Ale w marcu ubiegłego roku otrzymała propozycję pracy na stanowisku kuratora oświaty, a ponieważ nie mogła łączyć obu funkcji, to zrezygnowała z samorządu. Radni z jej klubu uważali, że to niczego nie zmienia. Ich przedstawiciel powinien kierować suwalską radą do końca kadencji. Ale łudzili się krótko. Bo dwa miesiące później, choć zgłosili kandydatkę na przewodniczącą rady, to w głosowaniu ponieśli porażkę. Większość poparła bowiem przedstawiciela klubu związanego z prezydentem miasta. Tak więc, dla opozycji pozostał stołek wiceszefa. Ale PiS się „zbuntowało”. - Propozycje, które mają uspokoić sumienia rządzących nas nie interesują - tłumaczy Gorlo.

Wybór wiceprzewodniczącego niemal przez rok był w porządku obrad suwalskiej rady. A PiS konsekwentnie, nie zgłaszało swojego kandydata. Radni uznali, że dość tej farsy i kilka dni temu zmienili statut miasta. - Przyjęliśmy, że w składzie prezydium rady będzie nie trzech, tak jak do tej pory, a do trzech wiceprzewodniczących - precyzuje Zbigniew De Mazer. - Tak stanowi ustawa.