Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plotka zniszczyła życie całej rodzinie

Kazimierz Radzajewski [email protected]
Wytrzymaliśmy! Nareszcie koniec tej nagonki na spokojnych ludzi. Prosimy, dajcie już nam spokój, nie nękajcie kpinami – proszą Cecylia Andzulewicz i jej mąż Franciszek, domniemany terrorysta.
Wytrzymaliśmy! Nareszcie koniec tej nagonki na spokojnych ludzi. Prosimy, dajcie już nam spokój, nie nękajcie kpinami – proszą Cecylia Andzulewicz i jej mąż Franciszek, domniemany terrorysta.
Nerwy zszargane, spać nie możemy!

Teraz wszyscy tu kpią nazywając nas Bin Ladenami - narzekają Cecylia i Franciszek Andzulewiczowie ze wsi Surminy.

To właśnie pan Franciszek był oskarżony o szykowanie zamachu na prezydenta Komorowskiego. Na szczęście pan Andzulewicz nie jest już oskarżany o terroryzm.

Sponiewierał nam życie

Prokuratura z Olecka umorzyła dochodzenie, uzasadniając decyzję "brakiem danych uzasadniających popełnienie przestępstwa".

Spokojni mieszkańcy Surmin chcą zapomnieć o horrorze, jaki jesienią ub. roku zgotował im donosiciel-mitoman, miejscowy inkasent z elektrowni. Na dom Andzulewiczów spadła seria rewizji i przesłuchań. Szukano broni, a sprawa "terrorysty" ze wsi pod Baniami Mazurskimi poruszyła całą Polskę.

- Przeżyliśmy straszne chwile. Ten mściwy człowiek sponiewierał nam życie. Ze zwyczajnej rozmowy i żartu zrobił wstyd na cały kraj - opowiada o akcji policyjnej rozżalona pani Cecylia.

- Ten inkasent był w naszym domu i zacytowałem mu tylko hasło, które widziałem na ekranie telewizora: "Komorowski obiecał, że wycofa wojsko z Afganistanu. Nie dotrzymał słowa". Od siebie dodałem: "To co, zabić?". Ten człowiek natychmiast poleciał na policję i stałem się niemal jak Bin Laden - opowiada pan Franciszek.

Terroryzm wyssany z palca

Organy ścigania z nadzwyczajną gorliwością zajęły się "terrorystą" z Surmin.
- To postępowanie w kierunku podżegania do zamachu na głowę państwa, czyli zbrodni zagrożonej karą od 12 do 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocia - potwierdzał wówczas fakty Mieczysław Orzechowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

Cała sprawa okazała się wyssaną z palca plotkarskiego inkasenta. Ale i tak prowadzono dochodzenie.
- Była konfrontacja, a on oko w oko łgał jak najęty. Złożyłem więc doniesienie na policję. Domagałem się wycofania oszczerstw i wpłaty zadośćuczynienia na Dom Dziecka - mówi 66-letni pan Franciszek.
Ta sprawa też została umorzona. Swoje odcierpiał też syn Andzulewiczów Jarosław. Był on wówczas na misji w Afganistanie i musiał się długo tłumaczyć przed dowództwem za swojego ojca.

Inkasent z Bań Mazurskich skazany na banicję

Sukcesem zakończyła się natomiast akcja usunięcia wścibskiego inkasenta z terenu gminy Banie Mazurskie. Nie tylko Andzulewiczowie, ale i inni mieszkańcy tej gminy doświadczyli na własnej skórze namolności inkasenta.

- To zły człowiek. Też go pognałem z domu, gdy wmawiał mi kradzież prądu. Podpadł już niejednemu spokojnemu człowiekowi - mówił nam wówczas Jan Sobuta, ówczesny wójt.
Plotkarski pracownik zakładu energetycznego ma teraz pod opieką inny teren.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna