Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pluje, bije i atakuje. Młody uczeń terroryzuje szkołę

Aleksandra Gierwat [email protected]
– Od ponad roku, odkąd chłopiec przeniósł się do naszej klasy, szukamy pomocy– mówią zdesperowani rodzice. – Jeśli nikt nam nie pomoże, nie puścimy swych dzieci do szkoły.
– Od ponad roku, odkąd chłopiec przeniósł się do naszej klasy, szukamy pomocy– mówią zdesperowani rodzice. – Jeśli nikt nam nie pomoże, nie puścimy swych dzieci do szkoły.
Rodzice się boją o własne dzieci.

Rano jest strach i pytanie: co znowu wymyśli chłopiec - denerwuje się Marek, ojciec trzecioklasistki. - Czy kogoś opluje, uderzy, zaatakuje ostrym ołówkiem? Posyłamy dzieci do szkoły i boimy się, że może się im stać krzywda! Bo on z roku na rok staje się coraz gorszy.

Dyrekcja szkoły świetnie zdaje sobie sprawę z problemu. Ale z powodu absurdalnych przepisów ma związane ręce.

Dziecko w centrum uwagi

Rodzice trzecioklasistów twierdzą, że nie bez powodu szukają pomocy. Ich pociechy boją się chodzić do szkoły. Bo, jak tłumaczą, chłopiec potrafi uderzyć, podstawić nogę, popchnąć, uciec z lekcji... Bywa, że nauczycielka przez 40 minut próbuje go uspokoić i nie ma już czasu na przeprowadzenie lekcji.

- Całe nasze życie kręci się wokół tego chłopca! - przekonuje jedna z matek. - Rano strach puścić dziecko do szkoły, po południu opowieści o tym, jak i komu dokuczył.

Rodzice opowiadają, że przez jakiś czas w klasie pojawiały się praktykantki, które miały pomóc nauczycielce w utrzymaniu porządku.

- Ale prosiły, by przenieść je do innej klasy, nie dawały rady - zaznacza kolejny rodzic. - A i wychowawczyni, która tak bardzo dba o nasze dzieci, jest już wykończona psychicznie...
Rodzice też. Dlatego w poniedziałek kilkoro z nich zamierza udać się po pomoc do wójta. Jeśli tu jej nie otrzymają, zapowiadają, że przestaną posyłać dzieci do szkoły.

Przepis wiąże ręce

Mama niesfornego chłopca też dostrzega problem. Ale inny. Jej zdaniem to wychowawczyni nie poświęca wystarczającej ilości czasu jej synowi, który jest celem ataków koleżanek i kolegów z klasy.
- Może nie jest najzdolniejszy, ale czy to jest powód, by się nim nie zająć? - pyta kobieta.

Ale zdecydowanie odrzuca sugestię dyrekcji szkoły, by wysłać syna do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej na badania. A bez orzeczenia lekarzy szkoła ma związane ręce.

- Nie można stworzyć klasy integracyjnej, ani przyznać indywidualnego toku nauczania - tłumaczy dyrektor Anna Sienicka. - My nie mamy możliwości zmuszenia rodziców do zrobienia dziecku badań, a bez ich zgody takich badań robić nie wolno.. A nawet jeśli je zrobią, i tak nie mają obowiązku ich pokazywać.

Dlatego Sienicka skierowała sprawę do Sądu Rodzinnego. Rodzice dzieci nie chcą jednak już dłużej czekać na werdykt.

- Tu przecież chodzi o dobro naszych dzieci, ale też o dobro chłopca - podkreśla jedna z matek. - Ten chłopiec nie jest niczemu winny, ale obawiam się, by w przyszłości nie doszło do samosądów. Teraz dzieci są jeszcze małe, ale gdy podrosną...?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna