- Chcemy zarabiać tyle, ile koledzy na innych oddziałach - wyjaśnia Jolanta Sochańska, przewodnicząca Zakładowego Związku Zawodowego Lekarzy.
Nie dogadali się
W szpitalu wojewódzkim pracuje dziewięciu ginekologów. Jak twierdzi Sochańska, zarabiają znacznie mniej niż pozostali lekarze. Dlatego zażądali od dyrektora podwyżek, a ponieważ nie otrzymali, wypowiedzieli kontrakty. Jak wysokich oczekują wynagrodzeń, nie wiadomo.
- Koledzy nie upoważnili mnie jeszcze do udzielania takich informacji - odpowiada Sochańska. - Czujemy się jednak pokrzywdzeni.
Umowy na dyżury popołudniowe i nocne skończyły się wczoraj.
- W miniony piątek jeszcze negocjowaliśmy z dyrektorem szpitala, ale nie usłyszeliśmy zadowalającej nas propozycji - dodaje szefowa związków. - Nawet nie zaproponował kolejnego spotkania.
A to oznacza, że od dzisiaj ginekolodzy pracują na oddziale do godz. 15. W tym czasie do szpitala będą przyjmowane tylko te pacjentki, u których będzie zachodziła groźba utraty zdrowia lub życia.
Został tylko ordynator
W piątek część pacjentek oddziału ginekologicznego została wypisana do domu. Jednak wciąż przebywa tam około 25 kobiet. Nie chciały komentować ani decyzji dyrektora, ani lekarzy.
- Skandal! Kolejny oddział jest zagrożony - stwierdziła tylko jedna z pacjentek. - Wkrótce na drzwiach szpitala zawiśnie kłódka.
Dziś po południu na oddziale ginekologicznym na pewno będzie ordynator. Ale sam nie da rady dyżurować bez przerwy. Kto więc zajmie się kobietami chorymi i w ciąży? Chcieliśmy o to zapytać dyrektora Grzegorza Gałązkę, który odpowiada za funkcjonowanie szpitala, ale nie udało się. Gałązka nie chciał z nami rozmawiać.
Do tematu wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?