MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podciął synowi gardło piłą motorową. Dla przyjemności

Dorota Wilk, Sławomir Oskarbski rdwilk@nowiny 24.pl
Krzysztof Rogus i Dawid Pędzik (w głębi) tuż przed ogłoszeniem wyroku
Krzysztof Rogus i Dawid Pędzik (w głębi) tuż przed ogłoszeniem wyroku
Krzysztof przyjął ich pod swój pod dach. Podcięli mu głowę piłą motorową. Zofia dała im wodę. Dostała kilka ciosów siekierą. Aniela oddała im swoje oszczędności. Zanim ją zabili, najpierw zgwałcili.

Siedliska-Bogusz, największa wieś w gminie Brzostek. Ponad tysiąc mieszkańców. Trzeba zboczyć z drogi krajowej 73 Pilzno-Jasło, żeby się tu dostać. Po przejechaniu kilku kilometrów dojeżdża się do skrzyżowania. To właściwie centrum wsi. Na wyciągnięcie ręki stoją tu kościół, sklep, ochotnicza straż pożarna, przystanek autobusowy, na górce - szkoła. Drogą rzadko przejeżdża samochód. Cisza, spokój. Aż nie chce się wierzyć, że to właśnie tu doszło do makabrycznej zbrodni.

Wszystko zaplanowali

Luty 2009 roku. Danuta K. mama Krzysztofa K. przez kilka dni próbuje dodzwonić się do syna. - Telefon za każdym razem odbiera Krzysztof Rogus. Twierdzi, że wszystko jest w porządku - opowiada.

Matce nie daje to jednak spokoju. Wybiera się do syna. - Gdy przyjechałam, na podwórku była już policja. Dowiedziałam się, że ktoś podciął synowi gardło piłą motorową.

Gdy policja weszła do domu 33-letniego Krzysztofa, jego ciało leżało obok drzwi do łazienki. Było przykryte kołdrą. Mordercy, którzy mieszkali w tym domu przez kilka dni, nie chcieli patrzeć na zmasakrowane zwłoki. 27-letni Dawid Pędzik, z zawodu kucharz, w przeszłości 12 razy karany, opowiada później przed sądem, że na pomysł zabicia gospodarza wpadł z 22-letnim Krzysztofem Rogusem. Był on szwagrem Krzysztofa K., w przeszłości siedział już w schronisku dla nieletnich za usiłowanie zabójstwa. Okazja nadarzyła się, kiedy we trójkę popijali wódkę w domu Krzysztofa K. - Myślałem, żeby go zabić, bo Agnieszka miałaby wtedy spokój - przyznaje później Pędzik w sądzie.

Agnieszka to żona Krzysztofa K. Według Pędzika, chciała się rozwieść z mężem. - Byliśmy w sobie zakochani - tłumaczy Pędzik.

13 lutego 2009 roku Agnieszki i dzieci nie ma w domu. Krzysztof K. upojony alkoholem zasypia na krześle. Pędzik uderza go w głowę trzykilogramowym młotem. Rogus przystawia mu do szyi piłę motorową.

- Krew trysnęła na stół i krzesło. Rogus powiedział do mnie, popatrz, jaką mu zrobiłem ranę - opowiada później Pędzik na sądowej sali.

Krew plami mu buty. Pali je w piecu, żeby zatrzeć ślady. Potem z Rogusem idą nad rzekę wyrzucić młot i piłę. Następnie do sklepu kupić alkohol za 100 złotych, które wyciągnęli z kieszeni spodni gospodarza.

Kolejne ofiary

Po trzech dniach mordercom kończą się pieniądze i wódka. Postanawiają odwiedzić 75-letnią Anielę K.
- Rogus mówił, że ona ma dużo pieniędzy. Gdy weszliśmy do domu, zasłoniłem okna, żeby nikt nic nie widział - opowiada sądowi Pędzik.

Staruszka przed śmiercią zostaje zgwałcona przez Rogusa. Potem zabójcy uderzają ją cztery razy obuchem siekiery w głowę. Zabierają 2,5 tys. zł i znowu idą po alkohol do sklepu.

Następnego dnia odwiedzają 79-letnią Zofię N. Pukają do drzwi jej domu i proszą o wodę. Twierdzą, że wyczerpała się w chłodnicy ich auta. Gdy orientują się, że jest sama, wchodzą do środka. Grożą, że ją zabiją, jeżeli nie odda im pieniędzy. Krępują jej ręce sznurem i kablem. W usta wkładają szmatę. Kobieta oddaje im tysiąc złotych. Wtedy zaczynają się zastanawiać, co z nią zrobić. Boją się, że wyda ich policji. Rogus nakrywa więc jej głowę swetrem, podaje siekierę Pędzikowi, a ten zadaje ciosy. Potem znowu idą do sklepu po alkohol.

Ofiary mieszkały obok siebie, w małych, skromnych domach położonych na uboczu wsi. - To był szok, wstrząs, koszmar. Ta tragedia przytłoczyła mieszkańców. Bali się o niej mówić. Pamiętam, że tuż po morderstwie odbyło się zebranie wiejskie. Przyjechał komendant policji z Brzostka. Tłumaczył ludziom, że sprawcy są ujęci i nie ma już zagrożenia - wspomina dzisiaj Elżbieta Gąsior, sołtys Siedlisk-Bogusz.
Przerażenie u mieszkańców potęgował jeszcze jeden fakt - podczas wizji lokalnej sprawcy przyznali, że gdyby zabrakło im pieniędzy, byłyby kolejne ofiary. - Krzysiek był młody, powinien jeszcze żyć. Do dziś mam przed oczyma obraz, jak spaceruje z dwiema córeczkami. Aniela i Zośka nikomu nie zaszły za skórę. Mieszkały same, ufały ludziom i może to ich zgubiło - zastanawia się Elżbieta Gąsior.

Sąd nie ma wątpliwości

Pamięć o makabrycznych zdarzeniach sprzed dwóch lat odżywa we wtorek. Sąd Apelacyjny w Rzeszowie zbiera się, by zdecydować, czy utrzyma wysokie kary dla Rogusa i Pędzika, które w ubiegłym roku wymierzył im za morderstwa Sąd Okręgowy w Rzeszowie.

Ich obrońcy zwracają się o obniżenie kary dożywocia. Proszą o 25 lat dla każdego ze sprawców. - Czy ten najwyższy wymiar kary jest karą sprawiedliwą - pyta adwokat Pędzika podczas rozprawy odwoławczej. - Zaniedbania wychowawcze i rodzinne spowodowały, że ma taki charakter. To rzutowało na czyny, które popełnił. Trzeba dać mu szansę, jest młody - prosi.

- Okolicznością łagodzącą jest to, że przyznał się do winy - przekonuje obrońca Rogusa.
Danuta K. matka zamordowanego Krzysztofa K. chce utrzymania kary. Rogus i Pędzik obniżenia.
Grzmi prokurator Stanisław Rokita z Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie: - To są seryjni mordercy. Drapieżnik zabija, by zdobyć pożywienie. Oni zrobili to dla dzikiej przyjemności. Czy można każdego z nich nazwać człowiekiem - pyta. - Jedyna słuszna kara to całkowita eliminacje ze społeczeństwa.
Wysokiej kary próbuje uniknąć głównie Rogus. Kilka miesięcy wcześniej prosi sąd, by skierował go na badania psychiatryczne. Kwestionuje wcześniejsze opinie biegłych o tym, że w momencie popełnienia zbrodni był poczytalny. Gdyby lekarze orzekli, że miał ograniczoną poczytalność, sąd mógłby złagodzić mu karę, a w przypadku całkowitej niepoczytalności - uniewinnić.

Dlatego sędziowie z Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie wysyłają Pędzika i Rogusa na obserwację psychiatryczną. Sami zastanawiają się bowiem, czy normalni ludzie mogli popełnić takie zbrodnie. W końcu dostają opinie. Psychiatrzy nie mają wątpliwości - obaj mordercy nie są chorzy psychicznie. Zdawali sobie sprawę z tego, co robią.

Nie ma usprawiedliwienia

Po wysłuchaniu wszystkich stron, sąd ogłasza wyrok: Kara dożywocia. Apelacja nie dostarczyła żadnych argumentów na jej obniżenie. Rogus będzie mógł starać się o przedterminowe zwolnienie dopiero po odsiedzeniu 45 lat. Pędzik po 40 latach. Obaj muszą wypłacić matce zamordowanego Krzysztofa K. po 10 tys. zł.

- To były trzy egzekucje - mówi sędzia Zbigniew Śnigórski z Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, który przewodnicy rozprawie odwoławczej. - Szwagier był tak pijany, że nawet dźwięk piły motorowej go nie obudził. Nie trzeba było go zabijać. Wystarczyło sięgnąć do jego kieszeni. Staruszki można było tylko przytrzymać i też zdobyliby pieniądze. Trudno o tym mówić bez załamania głosu, ciarki przechodzą - mówi.

Danuta K., matka zabitego Krzysztofa po wyjściu z sali sądowej: - To powinna być kara śmierci.
- Chwała Bogu. Niektórzy bali się, że mordercy dostaną 15 lat i wrócą - przyznaje pani Krystyna, mieszkanka wsi Siedliska - Bogusz.

- Dobrze, że jest już po wszystkim - mówią z ulgą mieszkańcy. - Ludzie się szanują, wieś jest spokojna. Ale jak można było dopuścić się takiej zbrodni? Tego chyba nikt nie zrozumie.

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna