Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander G. dorobił się majątku na kantorach przy granicy. Pierwszy otworzył w Świecku...

Redakcja
Były senator Aleksander G. trafił do aresztu na trzy miesiące.
Były senator Aleksander G. trafił do aresztu na trzy miesiące. Wojciech Matusik/”Gazeta Krakowska”
Od esbecji, poprzez biznes i politykę, do sprawy Jarosława Ziętary - to historia Aleksandra G., podejrzanego w sprawie podżegania do zabójstwa młodego dziennikarza. W tej historii jest też wątek lubuski.

G. dorobił się majątku na kantorach. W nocy z 15 na 16 marca 1989, kilkanaście minut po wejściu w życie nowego prawa dewizowego, otworzył w Świecku pierwszy w Polsce kantor wymiany walut. Potem wzdłuż granicy postawił ich jeszcze 20. Interesy miał mu ułatwić m.in. Ireneusz Sekuła, ówczesny wicepremier od gospodarki w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Sekuła był podejrzewany o związki z mafią pruszkowską. Zmarł w 2000 roku od kilku strzałów w brzuch.

Związki z mafią miał też G., choć w procesie, który toczył się w 2004 roku w Słubicach, zaprzeczał temu. Proces dotyczył wyłudzenia i próby wyłudzenia 9,5 mln zł podatku VAT za rzekomo wywiezione z Polski papierosy. Bo oprócz kantorów na pograniczu G. otworzył w Słubicach sklep z papierosami. Wcześniej będąc senatorem, forsował ustawę o zwrocie podatku VAT cudzoziemcom. Ustawa weszła w życie pod koniec 1999 roku. Niemal jednocześnie zarejestrował dwie spółki, które zarabiały na VAT.

W sklepie w Słubicach mieli masowo zaopatrywać się Niemcy. Faktycznie jednak sprzedaż odbywała się tylko na papierze, a były senator upominał się o zwrot podatku. W prowadzeniu interesu pomagali mu ludzie z gangu pruszkowskiego. W czasie procesu G. zarzuty o współpracę z mafią odpierał, tłumacząc, że pożyczając pieniądze od "Pershinga" nie wiedział, że to gangster. Obciążały go jednak zeznania "Masy", świadka koronnego w procesie przeciwko mafii pruszkowskiej, a także Władysława W., przyjaciela "Masy", przez krótki czas wiceprezesa firmy ItalmarCa, która prowadziła sklep z papierosami w Słubicach. W. opowiadał w sądzie, że na jednym ze spotkań były senator zwracał się do pewnego gangstera "prezesie", na co ten zareagował, że nie jest żadnym prezesem, tylko bandytą. - Jak mógł więc nie wiedzieć, z kim się zadaje? - pytał.

W. był psychologiem w więzieniu, w którym siedział "Masa", i jak mówił podczas procesu, chciał napisać o nim książkę. Nic z tego nie wyszło, ale panowie się zaprzyjaźnili. Gdy "Masa" wyszedł z więzienia, grali razem w kosza, chodzili na mecze Mazowszanki Pruszków. Gangster miał opowiadać, że jest cichym wspólnikiem G., a mafia ma 50 proc. udziału w zyskach sklepu w Słubicach. Zeznał, że G. namówił mafię do współpracy, przekonując, że sklep w Słubicach jest w stanie przynieść powyżej miliarda złotych zysków kwartalnie. "Masa" opowiedział prokuratorom, że on i "Pershing" mieli włożyć w interes w Słubicach po milionie dolarów, a G. dawał firmę i wiedzę na temat interesów.
- G. to iluzjonista, który uważał, że jego kapitałem jest nazwisko - mówił w czasie procesu W. Przez swoje ciemne interesy i nonszalancję stracił wszystko. Zlicytowano nawet serwis do kawy z emblematem Senatu RP.

Na każdą rozprawę do Słubic G. przyjeżdżał elegancko ubrany, z aktówką pełną protokołów z przesłuchań. Podczas procesu bronił się sam (jest prawnikiem). Bardzo nieudolnie. Sędzia Aneta Szarejko wielokrotnie pouczała go, że źle formułuje pytania i przedłuża rozprawy. Gdy żalił się na brak warunków do przygotowania obrony, ucinała: - Pańskie zdolności percepcyjne nie są w zainteresowaniu sądu. Proszę nie zastanawiać się pięć minut nad każdym pytaniem, proszę w końcu przestać opowiadać o swoich problemach, a skupić się na zadawaniu pytań.
W czasie procesu świadkowie opowiadali, że przez wiele lat G. pławił się w luksusie. W. uważał, że były senator wraz ze swoją amerykańską konkubiną Katarzyną I. roztrwonili 6,6 mln zł, które ItalmarCa pożyczyła w Kredyt Banku.

Sąd pierwszej instancji skazał G. na osiem lat więzienia. Sędzia Szarejko w uzasadnieniu wyroku stwierdziła, że "oskarżony nie jest przestępcą przypadkowym, lecz wyrafinowanym". Ma ponadto obniżony poziom samokrytycyzmu, a jego linia obrony była pozbawiona sensu. G. odwołał się od wyroku. Sąd Okręgowy w Gorzowie złagodził karę do pięciu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska