Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podniebny radiowóz odleci do Łodzi

Urszula Bisz [email protected]
Śmigłowiec nieraz transportował policjantów na miejsce, gdzie byli potrzebni
Śmigłowiec nieraz transportował policjantów na miejsce, gdzie byli potrzebni archiwum
Region. Fakty mówią same za siebie - twierdzi Jacek Dobrzyński, rzecznik podlaskiej policji. - Ten śmigłowiec tutaj w Białymstoku, w województwie podlaskim po prostu się sprawdzał. Wiele osób uratowanych, wiele przestępstw wykrytych dzięki załodze śmigłowca. Niedługo jej jednak zabraknie.

Śmigłowiec należący do podlaskich policjantów na początku przyszłego roku ma być przekazany do Łodzi. Razem z nim stracimy 6-osobową sekcję lotniczą, która dyżurowała przez prawie osiem lat nad województwem podlaskim. Trzej piloci i trzej mechanicy odnajdywali w tym czasie zagubione osoby, łapali przestępców, znajdowali hodowle konopi i maku oraz wspierali drogówkę.

Od przyszłego roku o wsparcie we wszystkich tego typu akcjach policjanci będą musieli prosić Podlaski Oddział Straży Granicznej w Białymstoku. Taka decyzja zapadła w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.

- W Białymstoku pozostanie tylko jedna placówka lotnicza (Straży Granicznej), posiadająca dwa śmigłowce PZL "Kania" i jeden samolot PZL - 104 MF "Wilga 2000", wyposażone w kamery termowizyjne i inne urządzenia pokładowe, które w połączeniu z 24-godzinnym systemem dyżurowania pozwolą na wykonywanie zadań w ochronie granicy, a także działań na rzecz podlaskiej policji w większym niż dotychczas zakresie - napisała Wioletta Paprocka, rzecznik prasowy MSWiA.

- Należy dodać, że eksploatowany dotychczas w KWP Białystok śmigłowiec Mi-2 nie posiadał takiego wyposażenia, a reorganizacja lotnictwa służb porządku publicznego powinna zostać zakończona do końca bieżącego roku.

Stary, ale po liftingu

Faktycznie śmigłowiec, który jest na wyposażeniu podlaskich policjantów, jest już stary, bo został wyprodukowany w 1973 roku. Rok temu jednak przeszedł kapitalny remont i ze starego grata, jakim był, zostało tylko nadwozie. Po renowacji jeszcze częściej można nim wylatywać na podniebne patrole. Od początku tego roku był 130 godzin w powietrzu.

W ubiegły weekend to właśnie dzięki niemu udało się uratować mieszkańca Białegostoku, który w sobotnie popołudnie zabłądził na bagnach w rozlewiskach rzeki Narew.

- To było od Choroszczy w dół rzeki, niedaleko miejscowości Panki - wspomina Józef Janosz, pilot, który uczestniczył w akcji ratunkowej.

- Było kilka hektarów bagien przy rzece - dodaje Mirosław Urban, mechanik. - Wędkarz, który zaginął, chciał połapać ryby w starorzeczu. Był tam ostatni raz ponad trzy lata temu i nie wiedział, że została tam przeprowadzona regulacja rzeki. Teren zupełnie się zmienił. Po dwóch godzinach błądzenia, przez telefon komórkowy, który miał przy sobie, poprosił dyżurną policji o ratunek. Ona wezwała nas. W ciągu 15-20 minut współpracy z dyżurną, która rozmawiała z zaginionym przez komórkę i sterowała śmigłowcem, odnaleźliśmy go.

Pomogła zapalniczka

Mężczyzna siedział w wysokich trzcinach. Miał na sobie moro. I nie był zbyt wysoki. Dlatego było go ciężko namierzyć. Pomogła zapalniczka z niebieskim światełkiem, którym dawał znaki.

- Nie była to pierwsza akcja tego typu - powiedział Mirosław Urban. - Wiosną uratowaliśmy też z bagien biebrzańskich 19 osób, które również były podebrane na pokład i odtransportowane na ląd.

- Rok temu latałem do ośmiu ludzi zaginionych na bagnach - dodaje Janosz. - Poszli bez przewodnika. Wtedy im przewodnika wysadziłem i ich wyprowadził. To był koniec kwietnia, początek maja, a nad ranem było minus cztery stopnie Celsjusza. Gdyby zostali, nie wiadomo co by się z nimi stało.

Inny przypadek ratunku z nieba miał miejsce w okolicach Bielska Podlaskiego. Tam starsza i schorowana kobieta błądziła po bagnach, niedostępnych chaszczach. Gdy załoga śmigłowca ją namierzyła, nie dała już rady chodzić.
Ale nie tylko ludzi poszukiwano. Czasami trzeba było też szukać skradzionych samochodów.

- Kiedyś, to już było kilka lat temu, otrzymaliśmy informację, że zaginął tir - wspomina Józef Janosz. - Przestępcy napadli na tira, kierowcę gdzieś wysadzili. To było w okolicach Suchowoli. No ale oblecieliśmy całą okolicę. Było już trochę późno i tira żeśmy nie odnaleźli. Na następny dzień otrzymaliśmy cynk od jakiegoś informatora, że widział, w którym kierunku ten tir jechał. To było w okolicach Knyszyna.

Jakżeśmy polecieli, były tam rozlewiska i kępa drzew. Nadlecieliśmy nad te drzewa, one się rozchyliły i zobaczyliśmy tira. Akurat go rozładowywali. Od razu przerwali przeładunek i zaczęli uciekać. Ale uciekali w kierunku Białegostoku, skąd jechali antyterroryści. Więc przez radio mówię: Spokojnie. Jadą białym busem prosto na was.

Znaki dymne nad puszczą

Bez śmigłowca niemożliwe byłoby też odnalezienie konopi w Puszczy Knyszyńskiej, czy pola maku, który rósł wśród zbóż. Przy pomocy policyjnego śmigłowca odnajdywane są też leśne bimbrownie. Te z góry widoczne są jak na dłoni dzięki dymowi unoszącemu się tuż nad nimi.

- Mamy w śmigłowcu GPS, więc można ustalić bardzo dokładne namiary tych bimbrowni - tłumaczy Urban.

Przy pomocy śmigłowca kierowany jest też ruch drogowy podczas dni, gdy wiele osób wraca do domu. Zabezpieczane są też imprezy masowe (np. podczas meczu Jagiellonia - Widzew, po którym doszło do rozrób i z góry namierzani byli chuligani, którzy skryli się w lesie). Podniebny radiowóz wspomaga też strażaków.

- Była także sytuacja, że latał z nami komendant straży pożarnej Gradkowski. W pewnym momencie zauważyliśmy, że pali się zboże i ogień zbliża się do lasu. Komendant wyskoczył i butami zgasił ogień, żeby nie doszedł do lasu, bo wtedy mógłby się bardzo szybko rozprzestrzenić - opowiada Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, który czasami lata na akcje z zespołem śmigłowca.

Wspomina też inny lot, gdy palił się kombajn.

- Straż pożarna szukała drogi dojazdowej. Namierzyliśmy go i wskazaliśmy drogę strażakom - relacjonuje. - Nadlecieliśmy nad remizę strażacką w najbliższej miejscowości. Strażacy byli już w wozie. Lecąc nad drogą, naprowadzaliśmy ich. Skręcaliśmy w lewo, oni skręcali, skręcaliśmy w prawo, oni skręcali, i prosto na pole ich naprowadziliśmy.

Pytany o to, co będzie, gdy śmigłowca zabraknie, odpowiada: - Fakty mówią same za siebie. Ten śmigłowiec tutaj w Białymstoku, w województwie podlaskim po prostu się sprawdzał. Wiele osób uratowano, wiele przestępstw można było wykryć, m.in. dzięki załodze śmigłowca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna