Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pół doby na izbie przyjęć

Katarzyna Jabłonowska
- To było okropne. Mam problemy z sercem i duże nadciśnienie.A musiałem czekać 12 godzin na izbie przyjęć. Nikt mi nie wyjaśnił, co będzie dalej - mówi Włodzimierz Wawulski.
- To było okropne. Mam problemy z sercem i duże nadciśnienie.A musiałem czekać 12 godzin na izbie przyjęć. Nikt mi nie wyjaśnił, co będzie dalej - mówi Włodzimierz Wawulski. Andrzej Zgiet
Białystok. To nie do pomyślenia! Chory na serce i nadciśnienie 82-latek czekał 12 godzin w izbie przyjęć Szpitala Miejskiego w Białymstoku. Na oddział trafił dopiero ok. godz. 23!

Komentarz

Komentarz

O 12 godzin za dużo
Praca lekarzy, zwłaszcza tych, którzy pracują na izbie przyjęć, jest trudna - nie wątpię w to. Ale ludzie, którzy przychodzą do szpitala, nie są zwyczajnymi klientami. Oprócz tego, że walczą z bólem, są zagubieni i przestraszeni. Czekanie godzinami w niepewności nie sprawia, że czują się lepiej. A takie sytuacje to w naszych szpitalach nie wyjątki, ale codzienność! Jeśli pracujący na izbie przyjęć nie radzą sobie, to nie wolno tego tolerować. Trzeba to zmienić, choćby dając im do pomocy innych lekarzy.

Katarzyna Jabłonowska

Włodzimierz Wawulski ma problemy z układem krążenia od dawna. W niedzielę, 27 kwietnia, czuł się już tak źle, że postanowił wezwać pogotowie. Poradzono mu wówczas zgłosić się następnego dnia do lekarza rodzinnego. Tam starszy mężczyzna dostał skierowanie do szpitala. Tuż po godz. 11 przyszedł więc na izbę przyjęć przy ul. Sienkiewicza.

- Czekałem z żoną kilka godzin. W końcu nie wytrzymałem i poprosiłem lekarkę o pomoc. Zrobiono mi badania, pobrano krew. Pielęgniarka kilka razy próbowała się wkłuć. W końcu zalała mi spodnie krwią i nawet nie przeprosiła. Żona źle się poczuła i poszła do domu. Siedziałem sam - opowiada pan Włodzimierz.
W końcu, ok. godz. 23 sanitariusz odprowadził staruszka na oddział. Pan Włodzimierz spędził tam kilka dni. Teraz czuje się już lepiej, ale nie może zapomnieć wydarzeń z 28 kwietnia. - Nie życzę nikomu takiego traktowania. Chodzi mi tylko o to, żeby lekarka przeprosiła i nigdy nikogo już tak nie zlekceważyła - dodaje.

- Nie mam sobie nic do zarzucenia - mówi Wiesława Karwowska-Polecka, lekarka, która pracowała tego dnia na izbie przyjęć. - Na ostry dyżur przyszło wtedy 68 osób. Wiele było w ciężkim stanie. Musiałam w pierwszej kolejności zająć się nimi. Temu pacjentowi zrobiliśmy wszystkie badania i podaliśmy leki. Obserwowaliśmy go, żeby zdecydować, czy zostawić go na oddziale. Poczuł się lepiej już następnego dnia - tłumaczy.

- Pacjent był w pokoju obserwacyjnym, nie na korytarzu. Tam jest łóżko. Poza tym, podczas ostrego dyżuru we wszystkich szpitalach jest taki młyn - dodaje Krzysztof Teodoruk, dyrektor Szpitala Miejskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna