Nie udało nam się ustalić, kiedy będą znane pełne wyniki sekcji. Dowiedzieliśmy się jedynie, że wszystko zależy od zakresu badań zleconych przez kolneńską prokuraturę oraz że niejako z urzędu medycy sądowi przeprowadzają badania krwi na zawartość alkoholu. Wstępne wyniki sekcji mogą więc być znane w ciągu kilku najbliższych dni, a na pełne trzeba poczekać znacznie dłużej.
Przypomnijmy. Zwłoki Beaty F. znalazł jej 16-letni syn, gdy wrócił do domu ze szkoły. 36-letnia kobieta wisiała na sznurze przełożonym przez hak wbity we framugę drzwi. Wcześniej zawieszano na nim huśtawkę, która służyła chłopcu do zabawy. Z Brzozowa zniknął mąż kobiety i to jego właśnie śledczy wytypowali, jako głównego podejrzanego.
Jak mówił wówczas prokurator rejonowy w Kolnie Marcin Gajdamowicz, 30 września śledczy otrzymali zgłoszenie o samobójstwie, do którego miało dojść we wsi Brzozowo. - Na miejscu ustaliliśmy jednak, że 36-letnia kobieta nie mogła sama tego dokonać, co ostatecznie potwierdziła sekcja zwłok - wyjaśniał mediom szef kolneńskiej prokuratury.
Jak się okazało, Beata F. została uduszona, a jej samobójstwo upozorowane. Ponieważ Janusz F. zniknął Prokuratura Rejonowa w Kolnie wydała postanowienie o przedstawieniu mu zarzutu zabójstwa. Poprosiła też media o publikację wizerunku mężczyzny z prośbą do świadków o informacje o miejscu pobytu 49-latka. Dzień po zniknięciu Janusza F., kilkanaście kilometrów od wsi, znaleziono jego samochód i telefon komórkowy. Niestety, mimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań mężczyzna pozostawał nieuchwytny.
Dopiero w ostatnią sobotę (10.10) jeden z członków rodziny poinformował kolneńską policję, że poszukiwany Janusz F. wrócił do swojej wsi. Mundurowi natychmiast wysłali do Brzozowa patrol. Podczas przeszukania posesji, na strychu jednego z budynków gospodarczych policjanci odnaleźli ciało Janusza F. Jak powiedział w Radiu Białystok szef kolneńskiej prokuratury, "od razu było widać, że doszło do targnięcia się na własne życie".
Jak dowiedziała się „Współczesna”, w rodzinie F. od dawna dochodziło do awantur, a sąsiedzi uważali rolnika za osobę wybuchową i agresywną. - On ją tłukł, ale ona nic nie zgłaszała - mówiła starsza kobieta. - Trzeba było zadzwonić na policję i tyle.
Czytaj również: Brzozowo. Znaleziono martwego mężczyznę podejrzewanego o zabójstwo 36-letniej kobiety
- Wiadomo było, że to się tak skończy. To był chory człowiek. Miał napady, zawsze się denerwował. Ona od początku przechodziła krzyż pański, ale była cicha, nie miała wsparcia w rodzinie. A on co chciał, to robił - przyznała inna z mieszkanek Brzozowa.
Jednak mimo licznych kłótni do policji ani prokuratury nie wpłynęły żadne skargi. Rodziny nie objęto tzw. Niebieską Kartą.
- Ludzie namawiali, żeby złożyła sprawę na policję, ale Janusz straszył, że się powiesi. Bała się, szkodowała go - dodała inna z sąsiadek.
W maju tego roku kobieta wyniosła się z domu. Miała pracować w Warszawie, a syn został z ojcem w Brzozowie. Pani Beata pojawiła się w domu w piątek 25 września. Chciała uporządkować swoje sprawy, zabrać dokumenty. Do kolejnej sprzeczki doszło już następnego dnia.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?