Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci odpowiedzą za śmierć Niemca

(ika)
fot. Archiwum
To miała być zwyczajna interwencja. Niestety. Zginął człowiek. Dzisiaj dwaj zamieszani w to policjanci stanęli przed sądem

- Gdybym mógł cofnąć czas, postąpiłbym tak samo. Nie mam nic na sumieniu. Działałem zgodnie z prawem - mówił Jacek R. po wyjściu z sali rozpraw.

35-latek wspólnie z kolegą oskarżony jest o nadużycie uprawnień podczas pełnienia służby. Ich interwencja w dniu 14 grudnia 2007 roku w sprawie samochodu zaparkowanego na pętli autobusowej i blokującej przejazd, oraz użycie gazu obezwładniającego, zakończyła się śmiercią 26-letniego Niemca.

Nie reagował więc użyli gazu

Na Jacku R. ciążą groźniejszy zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci, za który grozi kara do 5 lat więzienia. Jego partner Dariusz P. (32 l.) za narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu może w zakładzie karnym spędzić 3 lata.

Oskarżeni nie przyznają się do winy. Twierdzą, że środka rażenia bezpośredniego użyli zgodnie z przepisami, czyli kierując strumień w klatkę piersiową i ze sporej odległości. Przeczą temu zeznania naocznego świadka szamotaniny.

- Miałem wrażenie, że ten mężczyzna się broni przed policjantami. Kilka razy prysnęli mu gazem prosto w twarz. Robili to na zmianę. - relacjonował zdziwiony Tadeusz O., kierowca autobusu linii nr 10.

Zdaniem policjantów jednak mężczyzna nie reagował na żadne prośby opuszczenia pojazdu.

- Ten człowiek sprawiał wrażenie jakby był pod wpływem alkoholu albo środków odurzających - komentował Jacek R. - Dziwnie się zachowywał. Cały czas bujał się w fotelu, palił papierosa i ignorował nas - dodaje.

W końcu obaj funkcjonariusze podjęli decyzje o użyciu gazu, który wpuścili przez uchyloną na kilka centymetrów szybę w drzwiach od strony pasażera. Po kilku sekundach kierowca opuścił pojazd. Jednak nie dał się wprowadzić do radiowozu. Zaczął się szarpać, zrobił się agresywny.

Mało nie odgryzł policjantowi palca

Dopiero po jakimś czasie, w dodatku z pomocą przypadkowego przechodnia i po kilkukrotnym użyciu gazu, udało im się go powalić na ziemie i założyć kajdanki. Ręka Dariusza P. znalazła się w okolicy szyi pokrzywdzonego. Wtedy Niemiec z całych sił zacisnął zęby na palcu policjanta i długo nie puszczał. Jacek R. wypuścił jeszcze porcję gazu. Po tym mężczyzna uspokoił się. Odwrócili go na plecy, ale nie mial wyczuwalnego tętna. Wezwano karetkę. Do tego czasu Niemca na zmianę reanimowało kilka osób - bezskutecznie. Mężczyzna zmarł.

Pokrzywdzonym okazał się Robin H. Prokuratura w Olsztynie, która prowadziła śledztwo, ustaliła, że mężczyzna przez przejście graniczne w Kuźnicy próbował dostać się na Białoruś. Stamtąd jednak polskie służby cofnęły go, gdyż nie miał odpowiedniej wizy.

Dzień przed tragicznym zdarzeniem ten sam mężczyzna wzbudził podejrzenia pracowników apteki w Kleosinie. Podobno dziwnie się zachowywał i również zatrzymał samochód na zatoce dla autobusów. Jeszcze wcześniej mieszkaniec Wierzchłowic k. Sokółki zauważył Niemca jak klika godzin stał przy drodze. Powiadomił policję. Robin H. w tym czasie wychodził na zewnątrz pojazdu, skakał, machał rękami, rysował jakieś znaki na drodze. Kłaniał się w stronę asfaltu.

- To się nie musiało tak skończyć - uważa z kolei Edward Sz., kierowca, który jako pierwszy powiadomił dyspozytora o aucie blokującym pętle. - Gdyby wysiadł normalnie, pokazał o co mu chodzi, wszystko zakończyło by się w porządku.

Następna rozprawa już jutro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna